
„Korzenie” to tytuł drugiej płyty zespołu Skołowani, na której pojawili się znakomici goście. Ich muzyka jest świetną propozycją dla fanów tradycyjnego blues-rocka. Poniżej można znaleźć naszą recenzją tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Korzenie” – Skołowani (2024)
Rasowe brzmienie bluesowo-rockowe ze świadomym wykorzystaniem klasycznych rozwiązań. Tak w skrócie można opisać, to co dzieje się na drugiej płycie zespołu Skołowani. Zresztą już sam tytuł albumu „Korzenie” sugeruje z czym mamy do czynienia. To faktycznie duży ukłon w stronę tradycji, ale ze świeżą energią, która pozwala im zaszczepić nieco niemodny klimat we współczesności, przykrywając mainstreamową pospolitość miłością do grania na żywo. Tym bardziej, że kryje się za tym zawodowstwo i realna potrzeba eksplorowania takich brzmień.
Kontekst ich twórczości jest bardzo czytelny, ale sprawność przemieszczania się w muzyce około bluesowej sprawia, że cały projekt nie nosi w sobie archaicznych znamion, które mogłyby rzucać złe światło na to, co grupa ma do zaproponowania. A ma naprawdę wiele.
Skołowani mają smykałkę do pisania melodyjnych piosenek, niekiedy ocierając się o zbyt dużą pospolitość („Dobrze Cię znam”), choć częściej jest to wyszukana strategia, gdzie liczy się klimat i świetne zgranie całości (pozytywny, choć pogłębiony refleksją utwór „Moje miasteczko”). Do tego dochodzi bogate instrumentarium z wyraźnie wybijającymi się na pierwszy plan riffami gitarowymi, które pokazują, że grupa posiada ponadprzeciętne umiejętności i łatwość odnajdywania się w bogatym kolorycie muzycznym (instrumentalna kompozycja Apostolisa Anthimosa – „Everybody Needs Barbaras”).
Nie bez znaczenia są goście, którzy umocnili fundamenty tego wydarzenia. Trudno wymienić wszystkich, choć ich udział jest bezsprzecznie gwarantem wysokiej jakości tego, co można znaleźć na drugim albumie grupy (oprócz wspomnianego Apostolisa, pojawili się m.in. Wojtek Hoffmann, Marek Raduli, Jacek Krzaklewski, Ryszard Wolbach, Marek Modrzejewski). Dzięki temu całe przedsięwzięcie to esencjonalna piguła tego, co stanowi o wartości muzyki bluesowej w Polsce (potwierdza to chociażby świetny, treściwy artystycznie kawałek „Korzenie” z harmonijką ustną Michała Kielaka).
Skondensowanie muzyczne staje się więc nadrzędną zaletą niebanalnego projektu, za którym stoją artyści, wciąż posiadający werwę i zmysł łapania rock’n’rollowej idei. Nad całością czuwa niezwykle kreatywny – Jerzy Szymański, potrafiący napisać słowa nawet do numeru „Soldier of Fortune” Deep Purple (jego tekst „Poddany losu” to niebudząca zastrzeżeń poezja). Przy tej okazji należy też wspomnień o wyróżniającym się w wybranych propozycjach – charyzmatycznym wokaliście – Piotrze Szymczaku.
Wydawać by się mogło, że Skołowani jest amatorskim, jedynie spełniającym swoje marzenia bandem, tworzącym piosenki, które siedzą głęboko w tradycji. Jednak słowo „amatorski” do nich nie pasuje, bo w tej muzyce drzemie ogromny potencjał, wyzwolony nie tylko przy udziale znakomitych gości. Zespołowi udało się nadać własnej twórczości bluesowego wydźwięku, niebędącego sztuczną kreacją a rzeczowo zdekonstruowaną formą, za którą stoi zawodowstwo (niebanalne zmiany harmoniczne w obrębie jednego numeru – „Agata”). I nawet jeśli nie każdy utwór broni się czymś ponadprzeciętnie doskonałym, to nie można odmówić grupie rzeczowego podejścia do tematu. „Korzenie” to dobry album dla wielbicieli muzyki wyrwanej z duszy a nie stworzonej na czyjeś potrzeby. To po prostu autentyzm w pełnej krasie.
Łukasz Dębowski