Marek Tomczyk – “Zbigniew Preisner’s Music” [RECENZJA]

Nasz ocena

“Zbigniew Preisner’s Music” to album kompozytora i multiinstrumentalisty – Marka Tomczyka, nagrany z wybitnymi muzykami. Na płycie znalazło siedem kompozycji Preisnera oraz jeden autorski utwór twórcy projektu. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.

Recenzja płyty “Zbigniew Preisner’s Music” – Marek Tomczyk (2023)

Na albumie „Zbigniew Preisner’s Music” doświadczony muzyk – Marek Tomczyk dokonał swego rodzaju analizy muzycznej, wręcz ciekawej rekonstrukcji twórczości wybitnego kompozytora Zbigniewa Preisnera. Artysta wplótł w często znane motywy własne pomysły, nasączone niezwykłą wytrawnością i poruszającą improwizacją. Jednocześnie nie dokonał poważnych odstępstw od linii melodycznych. W ogólnym rozrachunku wszystkie propozycje zyskują na współczesnej atrakcyjności. Do tego dostaliśmy jeden autorski, utrzymany w klasycznym kolorycie, utwór bonusowy.

Choć za wiele elementów odpowiada sam gospodarz, to znaczącą rolę odegrali wybitni muzycy, którzy na nowo ukształtowali znane obrazy związane z muzyką filmową Preisnera. Bez ich udziału całość nie byłaby tak znacząco esencjonalna, co przy okazji potwierdza, że sięgnięcie po taki repertuar było znakomitym pomysłem. I tu wyróżnia się atrakcyjne połączenie klasycznej erudycji z improwizowaną swobodą, którą przyniósł ze sobą pianista – Dominik Wania („Enfer (La double vie de Veronique)”).

Wiele miejsca na tej płycie znalazł także saksofon tenorowy Janusza Witko (cóż za poruszający, sięgający do korzennego stylu początek w „Perte (Eminent Domain)”). Dzięki kolejnym elementom utwór ten przeistacza się w wyzwoloną z jakichkolwiek ograniczeń, choć wciąż mocno trzymającą w charakterystyce całego projektu, formę artystyczną. Naprzemiennie przepływają przez nią kolejne motywy instrumentalnie, silnie określające specyfikę danej chwili, a obok gitar Marka Tomczyka, w tle możemy wyczuć także pierwiastek elektroniki. Ta stanowi akcent kolorystyczny, a nie wypełniający klimat, stając się zamiennikiem innego instrumentarium. Jej sens został więc w pełni wykorzystany (świetnie pokazuje to „Nostalgia (Quartet in 4 Movements)”).

Obok wspomnianych wykonawców usłyszymy również Tomasza Nowaka (trąbka, flugelhorn), Tomasza Kupca (bas), Wojtka Fedkowicza (perkusja), a nawet ukryte partie wokalne Miki Tomczyk. To oni zrodzili ideę, będącą w swej symbolice nie tyle hołdem, co zapalnikiem do dalszych działań symptomatycznych.

To znów pokazuje, że do każdej historii można dopisać ciąg dalszy, jeśli ma się ku temu predyspozycje i odpowiednie narzędzia. A wszystko bez wpadania w patos, gdzie równie ważna jest swoboda wykonawcza, przestrzenność muzyczna i udana próba dodania własnego języka artystycznego. Dzięki temu, ta muzyka ma współczesny smak, choć czerpie z tego, co zostało nam już opowiedziane wielokrotnie.

Jeśli dodamy do tego podsumowanie w postaci autorskiej, mocno osiadłej w klasycyzmie kompozycji „Nokturn nr 1, Polarny”, to będziemy mieć jasność, że ten projekt posiada wartość naddaną, niebazującą wyłącznie na jednym założeniu. Tak więc swego rodzaju magia, poezja dźwięków, nieprzesadzona ekspresja i wyszukana harmonia dodają jej istoty wzbogacającej koncepcję tej płyty.

Znakomite kompetencje zrodziły przedsięwzięcie, które nie tyle podkreśla nieschematyczność pierwotnych wersji, ale pokazuje pewien uniwersalizm języka, jakim w przeszłości posługiwał się Zbigniew Preisner. A to w zestawieniu z wyobraźnią twórczą – bo nie znajdziemy tu śladów odtwórczych, pomimo sięgnięcia po znane motywy – Marka Tomczyka przyniosło nową jakość, jeszcze inaczej ukazującą to, co w swej znakomitości pozornie nie wymagało innego namaszczenia artystycznego.

Dzisiejsza reinterpretacja pokazała, że ta muzyka posiada dodatkową głębię, plastyczną emocjonalność, którą można było odmiennie naświetlić, dodając coś znaczącego od siebie. Inne (bo trudno powiedzieć, że lepsze) nie musi być wrogiem dobrego. Dlatego album „Zbigniew Preisner’s Music” zachwyca świeżym spojrzeniem, gdzie główne motywy rodzą treść naddaną, bez której to wydarzenie nie miałoby sensu i nie byłoby aż tak wartościowe.

Łukasz Dębowski

 

Jedna odpowiedź do “Marek Tomczyk – “Zbigniew Preisner’s Music” [RECENZJA]”

Leave a Reply