2023 rok przyniósł nam wiele hip-hopowych płyt, których rozstrzał stylistyczny był naprawdę bardzo szeroki.
Celowo jednak po raz kolejny używam w tytule słowa „rapowe”, zamiast „hip-hopowe”, ponieważ już dawno ten styl nawijki rozrósł się do gigantycznej skali, a jednoczenie pochłonął pewnie z ¾ aktualnego rynku. Ciężko już czasami jednoznacznie ocenić, co jest hip-hopem, a co nie. Rap/rapowanie jest tutaj bardziej wdzięcznym słowem i jednocześnie mówi nam tutaj o rzeczach, które aktualnie oblegają rynek.
Gorących singli mieliśmy w tym roku całkiem sporo. Od tych najbardziej zasięgowych, które znalazły swoje miejsce na tegorocznych płytowych wydawnictwach, przez te nieco mniejsze, które świetnie oddawały klimat danego albumu, po te, które bujały bardzo, ale płyty, na których mają się znajdować, oficjalnie pojawią się dopiero w 2024 roku.
Zdecydowanie jestem bardzo daleki od rzucania sloganów typu – „rap się skończył”, „w Polsce nie ma dobrego rapu”, czy ogólnego robienia sobie beki z polskich rapowych płyt, bo tak jest po prostu łatwiej niż starać się w nie wsłuchać i faktycznie oddzielać ziarno od plew. Przyjrzyjmy się więc albumom, które umilały (lub nie) nam ostatnich 12 miesięcy, a ich premiera odbyła się w 2023 roku.
Zacznijmy jednak od tej gorszej części. W tym roku zawiodła na pewno płyta Białasa „Newcomer”, która była chyba zlepkiem wszystkiego, co Beezy’emu udało się położyć na bicie w ostatnim czasie, bardzo nieudolny „Ostatni Ziomal” Żabsona, słaby lirycznie „Styxxx” Reto, mieszanka odrzutów na „Ramotce” Schaftera, bardzo proste i mało przekminione „Dojrzewanie” Nypla, czy brzmiąca jak taśmówka płyta „Pośród Hien” Palucha i Słonia. To jednak tylko początek góry lodowej.
Tymek i jego powrót do polskiego rapu z „Klubowymi 2” to jedna z większych pomyłek, jakich przyszło mi doświadczyć w 2023 roku. Problemy z powrotem do mainstreamu ma także jego były kolega Trill Pem, który swoją „Nowąmową” tylko momentami łapie przebłyski tego, czym zachwycał jeszcze parę lat wcześniej. Swoim albumem nie popisał się także (i to dwukrotnie) chociażby Kronkel Dom. Raz z solowym, miałkim „Guten Tag”, a później w duecie z Żabsonem, wydając album/epkę ala zapchajdziura, czyli „Macrodosing”. To zdecydowanie nie był dobry rok dla obu panów.
W tym roku ukazał się także monotonny „Nestor” Kasty, bezpłciowy „Offtop” Odysa, czyli rapującego Loaa, zlepek lepszych i gorszych numerów (choć zdecydowanie więcej było tych drugich) na „CBW Mixtape” od Gombao33 oraz mało ciekawy i angażujący „Popiół” Fabijańskiego, „Niebieski kwiat i kolce” Osaki czy dodatkowo jeszcze nic nie wnoszący “Rebelianci” od Alberto i Josefa Bratana. Nie zapomnijmy też o Kabe i jego odtwórczej płycie „Księga Dżungli”, którą stworzył wspólnie z Opiatem. I to ciekawe, bo Opiat ma na swoim koncie w tym roku także świetną „The Mystery of Polish Shadows Vol. 2”, więc dziwi ta różnica poziomów.
Ciężko słuchało się też chociażby „Hhultrasa” Włodiego, który chociaż dogrywa dobre zwrotki do innych raperów, tak od jakiegoś czasu nie potrafi tego przekuć na swoje solowe rzeczy. Dużo natomiast w tym roku było wydawnictw 50/50, które dobre były tylko momentami, lecz w żadnym wypadku nie można im odmówić bycia w jakiś sposób progresywnymi. Skupmy się już jednak na tych, które w minionym roku okazały się najlepsze z najlepszych.
A oto ranking najlepszych rapowych płyt wydanych w 2023 roku*:
*ze względu na powiązania w rankingu nie zostały uwzględnione albumy Jerzyk Krzyżyk “Bałtyk” oraz xDZVONx “Bravo Goth”.
40. O.S.T.R. – Diaporama
39. Donguralesko – Ucieczka z kina wolność
38. Fukaj – Preludium
37. Waima – Cameleo
36. Łona – Taxi
35. Berson – Berry
34. Crank All – Movie
33. Vkie – #Vkieszn
32. Miętha – Mięthlik
31. Miuosh – Początek
30. Kaz Bałagane – B&B Warsaw
29. Oliver Olson – Łatwiej tym co śpią
28. Moli – evoL
27. Bambi – In Real Life
26. Kacperczyk – Pokolenie Końca Świata
25. Vae Vistic – Omirya
24. Kubańczyk – W Zeszłym Roku
23. Opał – Pierwsza jesień bez depresji
22. Mata – <33
21. Floral Bugs – Kłamczuch
20. Inee – Manga
19. Arne – Barwy
18. Szpaku – Uzumaki Forma Ostateczna
17. Fonos – 11:11
16. Opał – Przestrzeń
15. Gibbs – Safe
14. Pro8l3m – ProXl3m
13. Yung Adisz – Kopenhaga
12. Avi – Mały Książę
11. Barto Katt, Koza – Gear 3000
10. Asster – Mowa Węży
Pierwszą dziesiątkę otwiera nie kto inny jak Asster, który płytą „Mowa Węży” wbił się mocno na salony, co pokazuje także nagroda „Odkrycie Roku” według Gremium na Popkillerach 2023. Chłopak wszedł na tę scenę jak po swoje, a „Mowa Węży” to album, którego w żadnym stopniu nie trzeba się wstydzić. Czekam na ruchy w 2024, bo epka “Mój interes” wydana w sierpniu także była na wysokim poziomie.
9. Asthma – Nowe życie
Przez jakiś czas trudno było mi się przekonać do tej płyty, bo jakkolwiek chwytliwa i nośna, to ona na pewno nie jest. Zyskuje natomiast klimatem, świetnie skrojonymi bitami i nienagannymi linijkami. Asthma wyczuł moment i wypuścił płytę, której nasza scena bardzo potrzebowała.
8. Taco Hemingway – 1-800-Oświecenie
„1-800-Oświecenie, dzwoń, chętnie Ci pomogę”. Takie wersy możemy usłyszeć na jednym z utworów z najnowszej płyty Taco, która rzeczywiście mogła pomóc niejednemu zjadaczowi chleba. Robiąc sobie seans słuchania tej płyty od początku do końca, trochę nie da się jej nie umieścić w topce tego roku. Ważne tematy, odsyłam do tekstów.
7. club2020 – club2020
Jak robić płyty na muzycznych wytwórniowych campach, to właśnie takie! Wielka różnica poziomów między „club2020”, a ich niepisanym rywalem z drugiej dużej rapowej wytwórni. Może momentami liczby nie te, ale sound, różnorodność, a przede wszystkim świeżość bije z tej płyty na kilometr. No nie mówcie, że nie.
6. Noah – Sound of Noah
Polska Ameryka, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Drugiej takiej płyty nie znajdziecie w Polsce, a na pewno nie wydanej w 2023 roku. Producenci Shdow, Hubi, Miroff, Hvll i Nikola wykonali tutaj kawał solidnej roboty, a Noah dopełnił dzieła serwując wciągające flow połączone z naprawdę solidnie napisanymi wersami. „Jestem szefem kuchni w polskim rapie, a Ty wypie****aj zmywać gary”.
5. Hałastra – Kombinatoryka
Zdecydowanie jedna z najlepszych płyt, jaka ukazała się spod szyldu 2020. Panowie dokładnie wiedzą, co i jak nawijać, mają swój mroczno-tajemniczy styl, a lirycznie choć czasami monotematycznie, tak zawsze z właściwym podejściem i z użyciem oryginalnego słownictwa. Brzmieniowo są to momentami dość organiczne bity, które jednak idealnie zgrywają się z barwami głosów chłopaków i ich specyficznym rodzajem rapowania.
4. Kuban – Spokój.
Tuż za podium mamy największy rapowy powrót tego roku na polskiej scenie muzycznej. Kuban wrócił i od razu wbił się w topke raperów w naszym kraju. I choć można było mieć wrażenie, że mityczny powrót Kubana zapowiedziany na jego hot16challenge w 2020 roku urósł już do tak niebagatelnych rozmiarów, że ten balonik bardzo szybko pęknie po jego powrocie, tak Kuban wrócił i od razu kupił większość sceny swoimi głośnymi singlami. „Spokój.” może momentami nomen omen zbyt spokojny i bez bardziej dynamicznych kawałków, lecz pozwolił on wrócić raperowi na scenę, a tak naprawdę zacząć jego karierę na nowo. Płyta bardzo dobra, ale czuję, że to dopiero początek tej pięknej historii.
3. Lordofon – Passé
Przez jednych ich muzyka nazywana jest festynowym graniem, a przez drugich wielkim odrodzeniem muzyki sprzed kilku dekad. Prawda jest jednak taka, że to po prostu dobrze skrojona płyta z bardzo aktualnymi tekstami, a muzycznie zaciągająca z tych gatunków, które bardzo kojarzą nam się z jakością starszej muzyki. Pierwsza płyta poza Asfaltem mimo, że inna od poprzednich, tak śmiem twierdzić, że najlepsza w dorobku całej historii Lordofonu. Jednak ostrzegam, tę płytę docenia się dopiero po wyjęciu kija z czterech liter.
2. Aleshen – Aleshen
Zdecydowanie największy progres w tym roku wykonał Aleshen. Poruszanie się po bitach level ekspert, połamane flow połączone z narkotycznymi tekstami, a bity tak dobre, że można byłoby ich nawet słuchać jako instrumentali. Warto tutaj także pochwalić producentów m.in. BAHsicka i ggweely’ego, którzy wyprodukowali jedne z najlepszych numerów na tej płycie. Rzadko zdarza się, żeby wydawnictwo promowane słowami „To najlepszy album w moim życiu” faktycznie tym najlepszym albumem w dorobku artysty było (oczywiście z perspektywy słuchaczy). Aleshenowi się to jednak udało, a płyta „Aleshen” to jedna z najlepszych rzeczy, jakie spotkały naszą rapową scenę w 2023 roku. Gratuluję.
1. Zeamsone – ???
Tak naprawdę ciężko byłoby wybrać innego zwycięzcę. Zeamsone płytą „???” nie dość, że udowodnił, że utrzymuje wysoką formę od poprzedniego wydawnictwa, to dodatkowo rozbił bank najgłośniejszym polskim hip-hopowym singlem tego roku. I choć „5 Influencerek” nie jest najlepszym utworem z tej płyty, tak całość „???” trzyma za gębę od pierwszego uderzenia stopy, aż po ostatni wers brzmiący „Kiedyś wszyscy schudniemy o 21 gramów”, który każdemu z nas może dać do myślenia. Album to połączenie jakości i świeżości z współczesną estetyką i rozumieniem tego, co dzieje się na rynku. Chapeau bas, Panie Pawle! 10/10.
Mateusz Kiejnig