Premiera nowej płyty Piotra Smały zatytułowanej “VOL 0.5.” odbyła się 8 grudnia. Jak mówi sam artystka: “muzyka jest: rockowa, szorstka i szczera do bólu, jak ja sam w swoim życiu i twórczości”. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tego albumu.
Recenzja płyty “VOL 0.5.” – Piotr Smała (2022)
Piotr Smała niezmiennie idzie pod prąd, sukcesywnie prezentując kolejne, jak się okazuje odmienne projekty artystyczne. Każdy z nich jest jednak bardzo spójny nie tylko jeśli chodzi o muzykę. Tym razem artysta zdecydował się nagrać album (“VOL 0.5.”) przeszywająco rockowy, brudny, mocno wytrawny, a tym samym nieulepiony według typowych standardów związanych z taką twórczością. Teksty również są odmienne od jego wcześniejszych dokonań i tym razem łączą się ze sferą duchową, wiarą, choć znalazły się też takie, które są buntem przeciwko różnym postawom.
W czasach, gdy muzyka coraz częściej przestaje być formą buntu, konformistycznie układając się według ustalonego zapotrzebowania, taka forma wyrazu artystycznego, jaką reprezentuje Smała, staje się niezwykle wartościowa. Można powiedzieć, że jest to jego powrót do korzeni, w końcu wiele lat temu wokalista i muzyk tworzył w podobnym obrębie muzycznym (np. zespół Marcelle Spirit). Teraz jednak jego twórczość jest mniej oficjalna, jeszcze bardziej niepokorna, a przy tym wciąż naładowana mocnym pierwiastkiem szczerości.
Jak się okazuje Piotr nie stracił werwy, stając się jeszcze bardziej bezkompromisowym w swoich poczynaniach niż wcześniej. Dojrzałość nie przytłumiła rockowego zacięcia, które wciąż gdzieś tam głęboko w nim siedziało, a teraz znów znalazło swoje właściwe ujście.
“VOL 0.5.” to album do bólu przeszywający, gdzie każdy dźwięk doskonale rezonuje ze słowem. A te w dosyć niepopularny sposób odnoszą się chociażby do wiary. Stąd obok swego rodzaju modlitwy, ale w alternatywnym anturażu brzmieniowym (“Maryjo“), pojawiają się mniej oczywiste opowieści religijne (“Wojna duchowa“). Artysta postanowił także w mocny sposób zaprezentować swój bunt przeciwko politykom, bo jak sam śpiewa “w naszym kraju niestety, rządzą nami psychopaci, niemający nic wspólnego z prawem, ze sprawiedliwością” (“Mowa nienawiści“).
W ogóle można mieć wrażenie, że kilka utworów staje się bezpośrednim dotknięciem określonych problemów, które w ewidentny sposób potrafią zachwiać pewnymi wartościami (utwór o zdradzie – “Bezdech“). Być może niektóre treści zostały podane zbyt dosłownie, choć w takim otoczeniu muzycznym przekaz przybiera zdecydowanie właściwy kształt. Czy taka forma opowiadania o różnych bolączkach będzie dla każdego odpowiednia? Na pewno nie, bo twórczość artysty – choć otwarta na słuchacza – nie jest skierowana do każdego. To wciąż jest muzyka z mocno garażowym wydźwiękiem, nieoszlifowana produkcyjnie, choć odznaczająca się swoją skondensowaną treścią.
Nie każdemu muszą odpowiadać treści religijne, celowo uwypuklone na tej płycie, bo jak mówi sam Smała: “buntuję się przeciwko niewierze w Boga oraz szkodliwym poczynaniom polityków”. Warto też docenić, że w rockowym syntetyzmie udało się uchwycić wiele pomysłów brzmieniowych, które w surowości tego wydarzenia połyskują czymś oryginalnym (“Ty jesteś samo zło“).
Można pokusić się o stwierdzenie, że Piotr Smała nagrał jeden z ciekawszych albumów, bo “VOL 5.0.” nie jest chwilową konwencją przyjętą na potrzeby tego projektu, ale powrotem do tego, co od zawsze płynęło w jego krwiobiegu. I to słychać, nawet jeśli artysta decyduje się zaśpiewać coś w języku angielskim (“Rock Dies“). Wciąż produkcja związana z tymi propozycjami jest specyficzna, ale przez swoją oszczędność nie budzą one skojarzeń z podobnymi projektami na polskim rynku muzycznym. W tym przypadku można uznać to za wadę, a jednocześnie za zaletę. W każdym razie ta płyta wymaga od słuchacza dużej otwartości, by dostrzec jej niewątpliwą ważność.
Łukasz Dębowski
Piotr Smała prezentuje nowy album “VOL 0.5.”. Posłuchaj singla “Maryjo”
Jedna odpowiedź do “Piotr Smała – “VOL 0.5.” [RECENZJA]”