„Od kilku lat czuję coraz większy szacunek i miłość do natury” – ANOWA [WYWIAD]

“Pyza” to kolejny nowy utwór Agnieszki Nowakowskiej, występującej jako ANOWA. Obecnie wokalistka pracuje nas całym albumem, o który mogliśmy zapytać przy okazji wywiadu. Zapraszamy na naszą niezwykle ciekawą rozmowę z artystką.

fot. Beata Synkiewicz

„Pyza” to już Twoja kolejna muzyczna odsłona. Skąd czerpiesz inspiracje związane z kolejnymi piosenkami, które ukazują się dosyć regularnie i jak to było w przypadku najnowszego singla?

Bardzo modne i nośne hasła to „rozwój osobisty”, „poszukiwanie siebie” i „dążenie do autentyczności”. Nie będę oryginalna, ale od wielu lat staram się rozwijać, znaleźć swoją drogę, która daje mi poczucie spełnienia i życia w zgodzie ze sobą.

Kiedy zaczyna się żyć w ten sposób, inspiracje pojawiają się w najdrobniejszych zdarzeniach. Akurat „Pyza” powstała w samochodzie, kiedy stałam w korku. Czyli bardzo prozaiczne i codzienne zdarzenie, charakterystyczne dla Krakowa. Tęsknota za naturą była najbardziej naturalnym ciągiem myślowym, jaki mógł do mnie przyjść.

Każdy utwór to inna historia. „Pyza” w sposób inteligentny nawiązuje do „Pyzy na polskich dróżkach” Hanny Januszkiewicz. Skąd to metaforyczne nawiązanie w tekście do wspomnianej książki?

Piosenki w moim przypadku powstają w ten sposób, że pojawia się od razu muzyka z tekstem. Kiedy zaczęłam nucić wers: „a ja jestem w podróży, nic mnie nie nuży”, to już w tym momencie miałam przed oczami wędrującą po polach Pyzę. Także umiejscowienie „kiecki w paski” w tekście, to już konsekwencja tego, że pojawił się obraz polnej drogi i wędrującej dziewczyny, która była tak ubrana. Postać Pyzy była wtedy czymś dla żartu. To, co później stało się z tą piosenką, jak bardzo szlachetnie została muzycznie zaaranżowana, to już zasługa tego, co usłyszała w tej muzyce moja producentka. Przyznam, że wysłałam jej ten utwór i opatrzyłam komentarzem, że napisałam taką naiwną prostą pioseneczkę. Nie miałam poczucia, że wyjdzie z tego taka nastrojowa i poruszająca ballada.

Czy przemierzanie w kierunku natury, które w sposób symboliczny przedstawia tekst „Pyzy” jest Twoją ucieczką przed czymś? Co daje Ci możliwość obcowania z naturą i czy można porównać to w jakiś sposób z muzyką, do której uciekasz jako wokalistka?

Kocham miasto i przez wiele lat marzyłam o tym, żeby mieszkać gdzieś w ścisłym centrum. Natomiast od kilku lat czuję coraz większy szacunek i miłość do natury. Nie jest to chęć ucieczki z miasta, ale raczej skutek zmiany preferencji. Kiedy mam okazję oddychać przyrodą, wszystko we mnie zwalnia i po prostu czuję się bardziej „tu i teraz”. Nic nie muszę, a wszystko mogę. Wszystko, na co natura mi pozwala. Znam swoje miejsce. To daje właściwą perspektywę i dystans do siebie. Ziemia bez ludzi miałaby się świetnie, więc pojawia się we mnie ogromna wdzięczność za to, że istnieję. Że mogę czerpać siłę z otoczenia. Muzyka jest dla mnie poziomem jeszcze wyższym, ponieważ, kiedy zaczynam się nią zajmować, czas i otoczenie w ogóle przestają dla mnie istnieć. To jedna z większych przyjemności, z jakich mogę korzystać.

Utwór „Pyza” nierozerwalnie łączy się z teledyskiem, w którym odbiorca podróżuje pomiędzy Krakowem, przemieszczając się w kierunku Beskidu Niskiego. W jaki sposób szukałaś miejsc, które będą w stanie zobrazować Twoją nową piosenkę? Czy to są miejsca dla Ciebie ważne z jakiegoś powodu?

Beskid Niski ukochałam sobie jakiś czas temu, ponieważ jest to miejsce stosunkowo mało zaludnione. Na ten moment jeszcze na tyle mało popularne, że można przez cały dzień nie spotkać nikogo na szlaku. Inna sprawa, że starałam się tak zorganizować plan zdjęciowy, żeby minimalizować koszty. Także wybrałam miejsca, które znam i które są położone blisko siebie. Zaczęłam od noclegu w agroturystyce Manichatki w Ropkach, do których często wracam. W związku z tym mogłam zaplanować wcześniej, co i gdzie będziemy kręcić. Cieszę się, że udało się pokazać atmosferę tego pięknego regionu.

 

fot. okładka singla

Kto pojawił się w teledysku i bez kogo ten klip nie mógłby powstać?

Przede wszystkim kluczową postacią jest sama Pyza, zagrana przez Olę Szepczyńską, popularną influencerkę. Ola wprowadziła swoją urodą wspaniałe pomieszanie Słowiańskiego stylu z nowoczesnością i awangardą. Przyszedł do mnie pomysł, żeby już na wstępie nawiązać do motywów ludowych i stworzyć lalkę motankę, która zostanie ożywiona i z Krakowa od razu przeniesie się do spokojnych zielonych przestrzeni. Kolejni bohaterowie to osoby, które pomagają jej podróżować. Ale też zagrały po części samych siebie. Dominika, właścicielka Manichatek, dużą ilość spraw na miejscu załatwia poruszając się samochodem, więc podwiozła ją swoim pojazdem. Pan Jan, który podwoził Pyzę zabytkowym wozem, pracuje w ośrodku Stara Cegielnia, który słynie z tego, że oprócz lekcji jazdy konnej, posiada całe zaplecze wozów i sań do rekonstrukcji oraz na plany filmowe. Pojawił się Pan Tomasz z agroturystyki Bziany las, który faktycznie część obowiązków wykonuje traktorem. Jestem ogromnie szczęśliwa, że udało się namówić Panią Annę Betlej do zagrania „pani karmiącej ciastem”. Pani Anna jest legendą na szlaku Beskidzkim i znana jest właśnie z tego, że w cieplejszych miesiącach turyści mogą u niej kupić najlepsze domowe ciasto, jakie można sobie wyobrazić. Byliśmy ogromnie wzruszeni tymi zdjęciami. A bez kogo nie mogło się to udać? Bez postaci „kobiety, która wie”. To do niej wędrowała Pyza. W tą postać wcieliła się Julia Doszna. Przecudowna pieśniarka, która wykonuje ludowe pieśni mniejszości etnicznych, między innymi łemkowskie. Pani Julia okazała się idealną osobą do tej roli.

„Pyza” to Twój kolejny efekt współpracy z Karo Glazer. Jak to się stało, że na siebie trafiłyście? I co takiego ma Karo, że zdecydowałaś się jej całkowicie zaufać w kwestii komponowania i produkcji muzycznej?

Z Karo Glazer poznałyśmy się przy okazji warsztatów, na które zapisałam się przypadkiem. Szybko złapałyśmy wspólny język i została producentką całej mojej płyty, którą właśnie skończyłam nagrywać. Nasza współpraca jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Lubię pracować szybko i gdyby nie naturalne przeszkody czasowe, przy niej płyta mogłaby pewnie powstać w pół roku. Karo jest połączeniem osoby, która świetnie mnie rozumie, a jednocześnie potrafi zaskoczyć mnie swoją muzyczną perspektywą. Poprzez jej aranżacje wiele z moich utworów przeniosło się z wymiaru spokojnej ballady, w rejony szybkich numerów, albo odwrotnie. Potrafi uchwycić moją stylistykę i skomponować takie partie smyczków, które od razu w całości „kupuję” i nie mam żadnych uwag. Dzięki temu cały proces był niesamowicie efektywny i przyjemny – mam nadzieję, że dla obu stron.

Nowy singiel to jedna z najbardziej rozbudowanych kompozycji w Twoim dorobku. Co było dla Ciebie jako artystki najważniejsze w uchwyceniu tego utworu od strony czysto muzycznej? Czy pojawienie się kwartetu smyczkowego było Twoim założeniem względem tej propozycji?

Przy tworzeniu piosenek bardzo szybko przeszłam od pomysłu na singla, przez napisanie kilku utworów na EP-kę, do pomysłu: „to ja już zrobię całą płytę”. Mam to szczęście, że piosenki piszą mi się trochę same. Dlatego materiał był gotowy jeszcze w ubiegłym roku i można było zaplanować wszystkie działania z góry. Dotyczy to również strategii doboru instrumentów. Kwartet smyczkowy najlepiej pozwala płynąć piosence, a gitara akustyczna dała dodatkowe podbicie rytmu, które zrównoważyło ten efekt. Oba instrumenty dodały głębi i przestrzenności. Już na etapie demo taki był plan.

Bardzo ważni są też pozostali muzycy, którzy podkreślili charakter, ale też melodykę tej piosenki. W utworze pojawił się też Wojciech Bachrański (gitara akustyczna). W jaki sposób szukałaś muzyków, z którymi współpracowałaś przy „Pyzie”, ale też wcześniejszych singlach, które można znaleźć chociażby na YouTube?

Współpraca z doświadczoną producentką i z dobrym studiem nagrań dała mi możliwość zaproszenia do projektu osób, do których sama bym nie trafiła. Dzięki dobrej organizacji udało się podzielić pracę na trzy etapy i sprawnie zebrać muzyków na poszczególne sesje. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak sprawnie poszedł ten proces i zapewne bez etapu wstępnych wersji demo, które zrobiłyśmy z Karo Glazer na samym początku, nie udałoby się tego tak dobrze przeprowadzić.

Co dla Ciebie osobiście jest największą wartością utworu „Pyza”?

Mam wrażenie, że jeśli tylko artysta pozwala sobie na autentyczność, to jego twórczość ma charakterystyczną stylistykę prowadzenia melodii i pisania tekstów. Ja mam w sobie pewną łagodność i płynność, która na pewno mocno się ujawnia w tej kompozycji. „Pyza” jest kolejną odsłoną mojego charakteru. Jeśli tylko słuchający zatrzymają się przy tej historii, może przeniosą się na chwilę w klimat końca lata i na chwilę powędrują w wyobraźni wiejską drogą razem z Pyzą. Jest to możliwe nawet w korku samochodowym, w deszczowym, szarym mieście.

Czy można powiedzieć, że z każdym kolejnym singlem jesteś bliżej celu, jaki chcesz osiągnąć, tworząc własną muzykę?

Celem jest dla mnie możliwość dotarcia do jak największego grona słuchaczy. Czy kolejne single mnie do tego przybliżają? Czas i statystyki niech to pokażą. Jest mnóstwo wspaniałej muzyki wokół nas i mam nadzieję, że i moja znajdzie grono wiernych odbiorców.

 

Wcześniej poznaliśmy letni przebój „Hamak”, a jeszcze wcześniej odmienny stylistycznie utwór „Najbliżej siebie”. W jaki sposób szukasz przestrzeni artystycznej, która w danym momencie będzie w stanie wyrazić, to co czujesz? Czy każdy utwór to jest chwila uchwycona w danym czasie, czy przemyślana forma, planowana skrupulatnie przez wiele tygodni?

Każdy utwór opowiada odrębną historię. Jest to zapis emocji i wydarzeń danego stanu, czy też chwili. Zawsze mam przy sobie telefon komórkowy, więc możliwość łatwego zapisu jest na wyciagnięcie ręki i nie wymaga specjalnej przestrzeni artystycznej. Czasami jest to kuchnia, przy okazji gotowania. Przygotowanie utworu do nagrania to już dłuższy proces i w niego są zaangażowane również inne osoby. Równie dużo czasu spędzam nad koncepcją wizualną utworu, która jest dla mnie nie mniej ważna. Gdybym tylko mogła, chciałabym do każdego utworu zrobić video. Nierealne, ale zapewne w jakiejś formie uda mi się opakować każdą muzyczną emocję, choćby odpowiednią okładką. Właśnie dlatego, że warstwa wizualna ma dla mnie znaczenie, tak i pora na wydanie singla łączy się dla mnie z odpowiednimi kolorami i atmosferą otoczenia. Idzie jesień, więc przyszedł czas na prezentację innych utworów.

Czy wszystkie dotychczas poznane single złożą się na cały album? Jaki on będzie, patrząc z perspektywy tego, co już usłyszeliśmy, ale też względem tego, co dopiero poznamy?

Dotychczasowe cztery single znajdą się na albumie, który planuję wydać w najbliższych miesiącach. W sumie będzie na nim 14 utworów, które zostały napisane z myślą o tej płycie. Na pewno będzie różnorodnie, a dzięki temu, mam nadzieję, ciekawie. Kiedy opowiada się historie o tak różnych emocjach, jak strach, słabość, radość, miłość, wściekłość, rozczarowanie, to powstałe utwory naturalnie będą inne. To bardzo kobieca perspektywa, która muzycznym językiem opowiada o pewnym etapie mojego życia pełnego różnych barw. Zaproszę słuchaczy do mojego świata, który dla mnie samej jest podróżą. Dlatego mój debiut z tym materiałem zaczęłam od jednego z najbardziej ascetycznych utworów: „Nie boję się już bać”. Taka jestem, tak gram na ukulele. I z tych prostych czterech akordów potrafię wyczarować piękne melodie. Z każdym kolejnym utworem pojawia się coraz więcej elementów, żeby wreszcie dojść do „Pyzy”. Już teraz zdradzę, że nie jest to ostatnie słowo. Będzie się działo jeszcze więcej – szczególnie w warstwie kompozycji i charakteru utworu. „Pyza” to dla mnie takie delikatne ukojenie na koniec lata i spokojne przygotowanie się na jesienny czas.

 

ANOWA zapowiada debiutancki album. Posłuchaj utworu “Pyza” [RECENZJA]

2 odpowiedzi na “„Od kilku lat czuję coraz większy szacunek i miłość do natury” – ANOWA [WYWIAD]”

Leave a Reply