“Najbardziej zależało mi na tym, żeby zaskoczyć słuchacza” – Emil Szwajk [WYWIAD]

“Snów Gięcie” to debiutancki album Emila Szwajka, który ukazał się pod naszym patronatem medialnym. Artysta pokazuje własny obraz świata w zróżnicowanych stylistycznie piosenkach. Zapraszamy na nasz wywiad z Emilem, który opowiedział kilka historii związanych nie tylko z muzyką.

„Snów gięcie” to Twój debiutancki album. Jaka jest geneza jego powstania i ile czasu potrzebowałeś, żeby zmaterializować go w formie fizycznej?

Myśl o stworzeniu autorskiego, pełnowymiarowego albumu dojrzewała we mnie bardzo, ale to bardzo długo. 🙂 Cały czas nie czułem się gotowy pod wieloma względami na jego nagranie – miedzy innymi pod względem umiejętności, pod względem technicznym i pod względem finansowym.

fot. materiały prasowe

I tak sobie trwałem, ćwiczyłem, uczyłem się reżyserii dźwięku, inwestowałem w sprzęt studyjny i w instrumenty, i odkładałem w czasie moment podjęcia decyzji o nagraniu czegoś swojego.

Nagle pojawiła się pandemia i na początku byłem przerażony, wszyscy byliśmy – ten strach i obawa o nadchodzącą przyszłość zmobilizowały mnie do zaczęcia pracy nad albumem. Pomyślałem… albo teraz… albo nigdy. Trzy miesiące później ukazał się mój pierwszy singiel „MOBILEM”, i tak zacząłem pracę nad „Snów Gięcie” . Cały proces od decyzji do wydania fizycznego albumu zajął mi około dwa lata, z tym że, album powstawał rok, a drugi rok tak naprawdę odbijałem się od ściany, szukając wytwórni, której koniec końców nie znalazłem, dlatego wydałem płytę sam.

Na czym najbardziej zależało Ci, żeby uwidocznić na tym albumie od strony czysto muzycznej? Miałeś jakieś założenia względem formowania tych kompozycji?

Chyba najbardziej zależało mi na tym, żeby zaskoczyć słuchacza. Plan od początku był taki, żeby się nie ograniczać w kwestii stylistyki. Jeśli coś, co wyszło spod moich palców spodobało mi się, to szedłem dalej tym tropem. Starałem się zawsze odbiegać trochę od jakichś utartych szlaków i sprawić, by te utwory nie były oczywiste. Każdy numer traktowałem jako wyzwanie i starałem się spełniać w nim jakieś moje fantazje muzyczne.

W singlowym utworze „Raaj” można usłyszeć Paprodziada. Jak na niego trafiłeś i jak w ogóle doszło do Waszej współpracy?

Jakieś 13 lat temu kolega puścił mi w samochodzie pierwszą płytę zespołu Łąki Łan „Lakilanda” i tak zaczęła się moja przygoda z słuchaniem tego zespołu, który z każdą kolejną płytą coraz bardziej rozkładał mnie na łopatki. Podczas nagrywania mojego singla „Raaj” wpadłem na szalony pomysł, żeby zaprosić do współpracy Paprodziada. Napisałem do niego, wysłałem mu utwór i on po prostu się zgodził. 🙂 Jestem mu za to bardzo, bardzo wdzięczny.

 

Pierwszym singlem promującym był utwór „Mobilem”, którego przesłanie wydaje się pogodne. Czy na co dzień jesteś pogodnym człowiekiem, dla którego – idąc za słowami piosenki – ważny jest „natury zew”?

Raczej jestem pogodnym gościem, ale tak jak wszyscy miewam lepsze i gorsze dni, czasem dłuższe okresy. A w pogodzie ducha niewątpliwie pomaga mi przebywanie poza domem i obcowanie z naturą. Blisko domu mam Zuiderpark, który jest jednym z największych parków w Rotterdamie, gdzie jestem praktycznie codziennie, przez praktycznie cały rok. Oprócz tego, prawie co tydzień jeździmy nad może do miejscowości Scheveningen, gdzie spędzamy z rodziną większość dnia. Czasem odwiedzamy także inne parki i plaże. Są jeszcze ogniska w każdą pełnię księżyca organizowane przez polską społeczność, które odbywają się w na plaży w Monster, gdzie także jestem stałym bywalcem. Prowadzę intensywne życie, i nie wyobrażam sobie nie przebywać w przyrodzie. Bez tego bym oszalał.

Czy za powstaniem tego albumu kryła się jakaś ogólna idea? Jakie według Ciebie ogólne przesłanie można wysnuć po jego przesłuchaniu z Twojej, jako twórcy perspektywy?

Płyta jest dość różnorodna pod względem przekazu i na pewno przesłań jest tam kilka, ale nie przychodzi mi do głowy żadne jakieś ogóle przesłanie. Przynajmniej ja sam tworząc album nie miałem takiego założenia. Generalnie kręciłem się gdzieś blisko tematów rozwoju osobistego na wielu płaszczyznach, wokół wglądów we własne słabości i jakichś moich rozkminek na te tematy.

Czy można powiedzieć, że utwór „Love Song” był jakimś wyrazem dezaprobaty względem tego, co dzieje się w naszym kraju? Jakie różnice dostrzegasz pomiędzy Holandią, gdzie mieszkasz, a Polską?

Utwór „Love Song” miał być czymś na miarę protestsongu, to się zgadza. a jeśli chodzi o Holandię to jest to kraj, który ma pewnie swoje inne problemy i znalazłoby się pewnie kilka różnic miedzy Polską a Holandią, ale nie chce mi się jakoś ich doszukiwać. Bardziej obchodzi mnie to, co się dzieje w Polsce, ponieważ w niedalekiej przyszłości będziemy z rodziną wracać i osiedlać się w naszym rodzimym kraju.

 

Czy są na tej płycie, które odbierasz bardzo osobiście? Może znalazł się na nim utwór, który jest szczególnie ważny dla Ciebie z jakiegoś powodu?

Na płycie znajduje się kilka utworów, które są bardziej osobiste. Do takich utworów należą „Wszystko mam”, „Pył” czy „Troski”. Jak miałbym wybrać jeden numer, który najbardziej mnie porusza, to chyba wybrałbym „Wszystko mam”. Podczas wykonywanie go odczuwam najsilniejsze emocje.

Ile można dowiedzieć się o Tobie, słuchając tej płyty? Czy czujesz, że pozwoliłeś sobie na pełną otwartość artystyczną, jeśli chodzi o debiutancki album?

Myślę, że sporo słuchacz może się o mnie dowiedzieć. 🙂 W tekstach próbowałem tak naprawdę jak najbardziej się odsłonić. Było to moją intencją w większości utworów. Chciałem, żeby słuchacz mnie poznał, żeby poczuł, że na głębszych poziomach jesteśmy właściwie tacy sami. Wszyscy mamy u podstaw te same potrzeby i na przykład jakiś ból w związku. Z ich niezaspokojeniem. Śpiewając o tym miałem wielką nadzieję, że choć trochę uda mi się odbiorcę zbliżyć do siebie.

W utworze „Bum” postawiłeś na duet z Martyną Szczepaniak. Skąd pomysł na kobiecy akcent na tej płycie?

Z Martyną zapoznała mnie moja ówczesna promotorka Hania (którą pozdrawiam, 😉 i to w sumie był jej pomysł. Tak doszło do naszej muzycznej współpracy, za co jestem przewdzięczny! Utwór „Bum” jest moim ulubionym utworem na tej płycie ze względu właśnie na udział w nim Martyny! Cudownie się jej słucha.

 

fot. okładka płyty

Mówiąc o gościach nie możemy pominąć gitarzysty Roberta Cichego (w utworze „Sen”). Możesz powiedzieć kilka słów na jego temat? Jakim jest człowiekiem, a jakim artystą?

Robert to stary muzyczny wyga, dla którego scena i reflektory, to środowisko naturalne. Wiem to, ponieważ posprawdzałem z kim grał, gra, jak długo się tym zajmuje i jestem pewien podziwu dla jego wytrwałości, determinacji i sznytu muzycznego. Oprócz tego jego solowa kariera się rozkręca cały czas i jest mu z nią coraz bardziej do twarzy. Mieliśmy jakiś kontakt mailowo/facebookowy podczas tworzenia utworu „Sen” i Robert dał się poznać, jako ciepły i życzliwy człowiek z wielkim sercem do muzy i do ludzi. Bardzo się cieszę, że przyjął zaproszenie do jednego z moich utworów!

Dosyć wiele wziąłeś na siebie przy tworzeniu tego albumu, bo jesteś multiinstrumentalistą, kompozytorem i piszesz teksty. Czy czujesz satysfakcję, a może jakieś spełnienie jako artysta, jeśli chodzi o utwory, które znalazły się na płycie „Snów gięcie”?

Zgadza się. Sporo jest na tej płycie „mnie” i wynika to głównie z mojej pasji do muzy. Odczuwam dużą satysfakcję z tego, że większość w sumie zagrałem sam, ale ta płyta + teledyski, to praca pewnie około trzydziestu osób! A z wielką chęcią angażowałem w mój projekt innych muzyków, aktorów, mixserów itd. I uważam, że jest to wielka wartość dodana na tej płycie. Każda z tych osób włożyła także cząstkę siebie, za co jestem im przeogromnie wdzięczny.

Co jest dla Ciebie, jako debiutującego artysty najtrudniejsze w dotarciu do słuchacza? Czy czujesz, że ten album ma potencjał, który powinno odkryć znacznie więcej osób?

Samo docieranie do nowych słuchaczy jest samo w sobie po prostu bardzo trudne. Mimo profesjonalnej promotorki, kupy serca władowanej w ten projekt, kupy kasy, nie udało mi dotrzeć do takiej grupy odbiorców, jaką bym sobie wymarzył – ale takie jest życie! Jestem wdzięczny za to, że dopiąłem swego, że spełniam swoje „sny”, że udało mi się nawiązać znajomości i współpracę z tymi wszystkimi osobami. Czuję naprawdę ogromną wdzięczność za tę „LĘKCJĘ”. 🙂 A końca tej drogi nikt nie zna! Ja na pewno dużo się nauczyłem i będę tworzył dalej. A jeśli chodzi o to, czy ten album ma potencjał, to szczerze powiem, że nie wiem i myślę, że nie mnie to tak naprawdę oceniać.

Czy będziesz starał się przełożyć utwory z płyty „Słów gięcie” na koncerty? Jeśli tak, to co na nich usłyszymy oprócz materiału z tego albumu?

Przyjdzie czas i na koncerty, ale póki co muszę chwilę odpocząć, zająć się innymi rzeczami i nabrać wiatru w żagle. 🙂

 

 

Emil Szwajk – “Snów gięcie” [RECENZJA]

Leave a Reply