“Pomimo” to tytuł pierwszego albumu krakowskiego artysty Krzysztofa Sołtysińskiego. Piosenki, które znalazły się na tej płycie noszą znamiona muzyki poetyckiej i jazzowej. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka płyty
Recenzja płyty “POMIMO” – Krzysztof Sołtysiński (2022)
Zapewne nie każdemu znany jest krakowski artysta Krzysztof Sołtysiński, który ma na koncie pierwszy album zatytułowany “POMIMO”. Niezależny twórca zaprosił do współpracy doskonałych muzyków, nie tylko jazzowych i stworzył zestaw klimatycznych utworów, które ujmują trafnością lirycznego słowa (twórca jest autorem tekstów) i niebanalną melodyką, wykraczającą poza typową piosenkę poetycką.
Nie da się ukryć, że na pozór niszowa produkcja posiada bogatą warstwę emocjonalną ukrytą w słowie, ale też w każdym wyważonym dźwięku. Do tego dochodzi ten trudny do opisania “krakowski” nastrój, tak specyficznie naznaczający produkcje wielu twórców, pochodzących z tych regionów Małopolski.
Aż trudno uwierzyć, że album “POMIMO“, to pierwsza poważna produkcja Sołtysińskiego. Dojrzałe, pełne refleksji miniatury tworzą unikatową przestrzeń muzyczną, w której artysta czuje się doskonale. Każda kompozycja oparta została na żywym brzmieniu instrumentów – gitara, bas, pianino, mandolina i skrzypce. I to wystarczyło, by zbudować coś znamiennie urokliwego, a przy tym niosącego wagę słowa, które staje się częścią jakiejś historii. To takie fabularyzowane, niebanalne anegdotki, pomiędzy którymi zdarzają się głębsze przemyślenia (“(…) mgła, w którą trzeba się zanurzyć, gdy przyjdzie jesień ta ostatnia, gdy z życia tyle co z podróży, wspomnienie zbyt krótkiego lata”).
Subtelnie jazzujący nastrój (często dzięki lekkości dźwięków pianina, za którym zasiadł Kuba Płużek) miesza się z intymnością swobodnie ukazanych propozycji. Bez silenia się na stworzenie czegoś niezwykle oryginalnego, udało się rozpisać scenariusz na piękne, minimalistyczne opowieści zawarte w tych piosenkach.
Ich energia nie jest jednak taka sama. Zdarzają się niespodzianki, które stają się urozmaiceniem całego materiału. Obok zacisznych propozycji pojawia się też większy rozmach i mocniej zaznaczony wyraz artystyczny ze świetnie doklejonymi chórkami (“Kantyczka“), a nawet lekka bossanova (“Ostatni taniec“). Największym zaskoczeniem była jednak… kwestia rapowana, którą uskutecznił pochodzący z zespołu Szpilersi – Decó (“W oknie“). Wokalnie wsparła Krzysztofa także Ewa Zgoda, co wypadło niezwykle magnetyzująco, w chyba najbardziej czytelnym odniesieniu do poezji śpiewanej utworze zatytułowanym “Miasteczka“.
To nie jest album dla każdego. Na pewno nie dotrze przekaz tych piosenek do słuchaczy, którzy cenią sobie artystów zaprzyjaźnionych z komercyjnym blichtrem. A szkoda, bo te kameralne opowieści okraszone pozornie drobnym dźwiękiem posiadają możliwość silniejszego oddziaływania niż niejeden “przeprodukowany” projekt około artystyczny. “POMIMO” jest skuteczną odtrutką na dzisiejsze, przeciążone nadmiarem informacji czasy. Piosenka autorska Krzysztofa Sołtysińskiego ma się bardzo dobrze. Czasem warto przenieść się do takiego, jakby niewielkiego, ale jakże osobistego świata pełnego szczerości. Z dostrzeżeniem kunsztu twórczego, który ten projekt niewątpliwie posiada, nie powinniśmy mieć więc żadnego problemu.
Łukasz Dębowski
Krzysztof Sołtysiński z płytą “Pomimo”. Posłuchaj utworu “Miasteczka”