GOOTOVSKY – “Last Wanderer” [RECENZJA]

Nasz ocena

10 lipca 2020 ukazał się w fizycznie i w streamingu debiutancki album „Last Wanderer” GOOTOVSKIEGO, czyli Dariusza Gutowskiego. Na płycie znalazło się 13 utworów z ilustracyjną muzyką elektroniczną. Poznajcie naszą recenzję tego albumu.

fot. okładka płyty

Recenzja płyty “Last Wanderer” – GOOTOVSKY (SOLITON, 2020)

„Last Wanderer” GOOTOVSKIEGO to doskonale przemyślany od strony muzycznej album, nie mieszczący się do końca w dzisiejszych trendach. Koncepcyjnie dopracowany i stanowiący przeciwwagę dla wszystkich projektów, w których brzmienie przeładowane jest syntetycznymi, tak często sklonowanymi w teraźniejszej rzeczywistości dźwiękami.

Okazuje się, że za pomocą żywych instrumentów też można stworzyć charakterystyczne kompozycje, a przeróżne syntezatory wyznaczają jedynie główny szlak podążania artysty w wyznaczonym celu. Bazując na stylowych rozwiązaniach muzycznych z przełomu lat 80. i 90., Dariusz Gutowski (bo tak naprawdę się nazywa) zaznaczył swoją charakterystyczną, momentami nieco kosmiczną wizję muzyki. „Last Wanderer” budzi skojarzenie z solowym projektem Irka Dregera, który jako zespół Medusa wydał w drugiej połowie lat 90. dwie płyty i trzecią w 2000 roku (supportował też samego Mike’a Oldfield’a).

Gootovsky podąża jednak własną drogą muzycznych zapatrywań i inspiracji. W jego kompozycjach wiele jest motywów klimatycznych, ale zawsze są one rozedrgane, nieoczywiste, trudne do jednoznacznego sprecyzowania („The World I Like A Bubble”). Niekiedy dowodzenie przejmują poszczególne instrumenty, które za chwilę zmieniają swoje pierwotne miejsce, przepuszczając na pierwszy plan koncepcję opartą na instrumentach klawiszowych samego lidera.

W kilku miejscach słychać motyw przewodni chociażby fletu Mai Miro-Wiśniewskiej, by za chwilę dostrzec sprawnie dołączone dźwięki fortepianu Mateusza Lipińskiego („Fighting Like Don Quixote”). Pojawiają się też momenty bardziej gitarowe („Dangerous Love”). Także niech nas nie zwiedzie pierwsza kompozycja „Ocean Is Calling”, gdzie usłyszymy szum fal pomału wprowadzający nas w nastrój całego albumu. Dalej już nie jest tak spokojnie, a momentami bywa bardzo energetycznie i przez to niezwykle oryginalnie. Do tego dochodzą pojawiające się gdzieniegdzie wokalizy (uwaga!) bardzo zdolnej i wciąż za mało docenionej Patrycji Goli („Always Together”).

W tym przypadku muzyka instrumentalna potrzebuje dodatkowego wsparcia, żeby pokazać, że za nią też może stać przekaz. I Gootovskiemu udało się osiągnąć ten cel. To nie jest muzyka tła, bo niesie ze sobą coś znacznie więcej, niż moglibyśmy oczekiwać. A nieco archaiczna forma, bez nachalnych odniesień do tego co było, stać się może interesującą podróżą w czasie. Artysta zobrazował pewną wizję artystyczną, która doskonale odnajduje się także w dzisiejszej rzeczywistości. W końcu za całą realizację odpowiedzialny jest zawodowiec, od lat tworzący różne projekty muzyczne – Piotr Łukaszewski. Profesjonalne podejście do tematu dodaje niewątpliwej jakości temu wydarzeniu. Trzeba posłuchać.

Łukasz Dębowski

 

Tracklista:

1. Ocean is calling
2. Empty nights
3. Always uphill
4. Fighting like Don Quixote
5. The world is like a bubble
6. Pray for rain
7. Everything comes alive
8. Find a lost love
9. Dangerous love
10. Last wanderer
11. Come back home
12. When the sun is rising
13. Always together

Płyta dostępna jest w sklepie:

oraz w serwisach streamingowych:

 

Leave a Reply