„Iluzja dnia” to tytuł nowej, niezwykle ciekawej płyty Wojciecha Ciuraja. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Iluzja dnia” – Wojciech Ciuraj (2024)
Wojciech Ciuraj to artysta ambitny, mający szerokie horyzonty myślowe, jeśli chodzi o tworzenie kolejnych albumów. Udowodnił to już na swoich poprzednich płytach, z czego „Tryptyk Śląski”, to obszerna encyklopedia muzyki i emocji. Twórca nie osiadł jednak na laurach, prezentując kolejny projekt, będący odbiciem jego niesamowicie wciągającej wizji artystycznej. Tym razem jest nieco bardziej piosenkowo, a jednocześnie wciąż rockowa energia rozciąga jego twórczość w zupełnie nieprzewidywalnym kierunku. Taka właśnie jest „Iluzja dnia”. To płyta pełna niejednoznacznych kreacji muzycznych.
Ukłon w stronę klasyki jest widoczny, bo solidne fundamenty są potrzebne do określenia pewnego zakresu brzmieniowego, który na końcu staje się pełniejszą, a przy okazji mocno zindywidualizowaną wypowiedzią samego artysty. A ten nie boi się eksperymentować, nawet jeśli odnajdziemy w tym ślad, czegoś nam już znanego. Najlepszym tego dowodem jest rozpoczynający się od lekkiej improwizacji utwór „Taki wiatr pod narty (że aż żal wylądować)„. Ciekawym więc aspektem jest to, że Ciuraj korzystając z tego, co od lat daje nam muzyka rockowa, potrafi wykorzystać ją w mniej konwencjonalny sposób.
Twórca wciąż sięga także do rocka progresywnego, co nadaje całości nieco malowniczego charakteru (genialny utwór „Potem„). Ważnym akcentem jest psychodeliczny wydźwięk, tak zmyślnie pogłębiający klimat niektórych kompozycji („Ronin„).
Współczesne akcenty zawarte są w elektronice, a więc instrumenty klawiszowe w tym przypadku odgrywają także duże znaczenie (Krzysztof Walczyk). Do tego dochodzi należyta produkcja muzyczna, co jednak w przypadku projektów Wojtka nie jest zaskakujące. Dbanie o każdy element sprawia, że nie mamy do czynienia z archaizmem mogącym pokonać to przedsięwzięcie.
Przy tej okazji warto zwrócić uwagę, w jaki sposób artysta prezentuje poszczególne instrumenty, które w każdym momencie znajdują swoje odpowiednie miejsce. Tutaj należy docenić wkład wszystkich muzyków, którzy wzbogacili istotę tego wydarzenia, czyli obok wspomnianego Krzysztofa Walczyka (klawisze), pojawili się Jan Mitoraj (gitara prowadząca, akustyczna), Klaudia Wachtarczyk (gitara basowa), Olek Gonsior (perkusja), Jacek Szuła (m.in. ciekawie zaaranżowana harmonijka ustna w piosenkowej „Pieśni tarczy„), Mateusz Wachtarczyk (trąbka w zasługującym na uznanie numerze „Wracam do siebie„) oraz Yoshinori Kataoka (solo klawiszowe w utworze „Sen o białych kartkach”).
Album „Iluzja dnia” to ważny projekt Wojciecha Ciuraja, niestojący w cieniu jego wcześniejszych dokonań artystycznych. To duża sztuka utrzymać na wysokim poziomie kolejne inicjatywy, które są odbiciem dużej kreatywności i umiejętności przekazywania tego, co istotne w szeroko pojętej muzyce rockowej. Tym bardziej, że dźwięk tworzy obszar do tak ważnego w jego utworach przekazu, opartego na poetyzujących opowieściach.
I jak się okazuje krótsze formy także są dla niego interesujące, bo każdy utwór został oryginalnie zintensyfikowany niebanalnymi treściami muzycznymi. Nie dajmy się zwieść singlowemu kawałkowi „Czy dobrze się tu bawię?„, bo na tej płycie dzieje się znacznie więcej niż może nam się wydawać po zbyt pobieżnym przesłuchaniu całości. Ta twórczość wymaga odpowiedniej uwagi, nawet gdy pojawiają się bardziej przystępne uformowania muzyczne, bo tylko wtedy można odkryć jej pełen koloryt.
Łukasz Dębowski
fot. okładka płyty (obraz Erwin Sówka)