Takiego duetu jeszcze nie było. Po wielu latach pracy w branży muzycznej, Greg Strangler zaprezentował własny utwór. W piosence “Puk Puk Puk” gościnnie pojawił się Czesław Mozil.
Jak stworzyć prostą, bezpretensjonalną piosenkę, która nie będzie raziła banałem? Ten patent posiada Greg Strangler, który nie tak dawno zaprezentował własny, jakże urzekający w swej bezpośredniości utwór „Puk Puk Puk„. Twórca od wielu lat działa w branży muzycznej, ale dopiero teraz postawił na solowy repertuar, czego konsekwencją było wydanie właśnie tego singla. To, co zwraca uwagę już na początku, to przede wszystkim lekki, naturalny, oparty na żywym brzmieniu wydźwięk samej kompozycji.
fot. materiały prasowe
Powściągliwość muzyczna nie oznacza w tym przypadku czegoś mało interesującego od strony instrumentalnej. Wręcz przeciwnie, bo artysta zdecydował się wykorzystać cały szereg różnych instrumentów, kształtujących wymiar tej propozycji. Stąd obok mandoliny i gitary Grega usłyszymy przyjemnie zaaranżowane smyczki (altówka, wiolonczela, skrzypce), ale także ładnie wkomponowaną gitarę basową, pianino i nienachalnie prezentującą się perkusję. To daje nam szerszy obraz tego, co tworzy specyficzny, aczkolwiek wciąż dosyć intymny klimat ten ciepłej muzycznie piosenki. Przy tej okazji nie można też pominąć gościa specjalnego, którym jest Czesław Mozil. Jego obecność wydaje się uzasadniona, bo estetyka muzyczna reprezentowana przez Grega jest bardzo bliska im obu. To przecież taki numer, który mógłby się znaleźć w repertuarze popularnego wokalisty, dlatego jego wrażliwość tak bardzo pasuje do tego, co reprezentuje Strangler.
Przekaz płynący z tej propozycji wydaje się dosyć błahy, ale tak naprawdę dotyka ważnych spraw. W końcu jest to utwór o miłości, ale nie dotyczy oczywistych aspektów z nią związanych. Jak mówi artysta: „(…) to piosenka oczywiście o miłości, o byciu razem nie tylko wtedy kiedy jest dobrze, ale też wtedy kiedy przebywając w przymusowym zamknięciu uczymy się o sobie wielu niekoniecznie przyjemnych rzeczy”. Ten kontekst jest bardzo ważny, tym bardziej, że słowa w czytelny sposób odnoszą się do tematu, nie tworząc przy tym coś niewłaściwie opisanego pod względem stylistycznym. Właściwie dostaliśmy taki mały poetycki obrazek.
„Puk Puk Puk” to przystępny w swej formie kawałek, który przyciąga uwagę swoją otwartością. Łatwość odbioru nie sprawia jednak, że mamy do czynienia z czymś niewartym uwagi. Tutaj indie folkowa energia posłużyła do przedstawienia konkretnej, w tym przypadku bardzo autentycznej historii. I na tle tego wszystkiego wystarczająco jasno pobłyskuje charyzma Grega Stranglera, który nareszcie zaprezentował nam coś swojego. Czekamy na więcej!
[rec. Łukasz Dębowski]
*****
Na zewnątrz pandemia. Cały świat zamknął się w domach. Przeniesieni do rzeczywistości online powoli oduczamy się bezpośredniego kontaktu ze znajomymi, klientami, współpracownikami. Czasem zdarzy nam się zapomnieć o myciu zębów, albo włożeniu spodni na video chat z szefem.
Po kilku miesiącach noszenie tej samej podkoszulki przez tydzień staje się normą, a po kilku kolejnych ubrania zostawione na podłodze rosną pod sufit. Może i góry bielizny przeszkadzają w chodzeniu, ale to nie problem. I tak nie ma dokąd iść. Można zostać w domu i gnić na kanapie. Ważne, żeby mieć z kim.
“Puk Puk Puk” to piosenka oczywiście o miłości. O byciu razem nie tylko wtedy kiedy jest dobrze, ale też wtedy kiedy przebywając w przymusowym zamknięciu uczymy się o sobie wielu niekoniecznie przyjemnych rzeczy. O pozostawaniu razem, nawet w niesprzyjających warunkach. Piosenka w całości napisana i zaaranżowana przez autora. Nagrana w studio Sound & Wave z udziałem zespołu, kwartetu wokalnego i chóru. Głosu w jednej ze zwrotek oraz w refrenach użyczył Czesław Mozil. Miks wykonał Jakub Krukowski.
*****