Horntet – „Horntet” [RECENZJA]

Nasz ocena

Horntet to kwintet swingowo-jazzowy, który w minionym 2023 roku wydał swój debiutancki album. Charakterystyka ich brzmienia to połączenie inspiracji jazzem lat 60. XX wieku z nowatorskim wykonawstwem. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tej niezwykle ciekawej płyty.

Recenzja płyty „Horntet” – Horntet (ForTune, 2023)

Horntet bazuje na mocnych elementach jazzu lat 50/60., ale potrafi uwspółcześnić przekaz brzmieniowy nowatorskimi elementami, które kształtują ich muzykę w dosyć oryginalny sposób. Tak też dzieje się na debiutanckim albumie zatytułowanym po prostu „Horntet”, który powstał dzięki współpracy z Narodowym Instytutem Muzyki i Tańca w ramach programu „Jazzowy debiut fonograficzny”. Można to uznać za pewien rodzaj rekomendacji, choć w ich przypadku najlepiej broni się sama muzyka, będąca wynikiem dużej erudycji, ale przede wszystkim szerokiej wizji artystycznej, która specyficznie naznacza ten projekt.

To zdecydowanie żywa materia muzyczna, pełna werwy i upojnej, zjawiskowo płynącej energii. Właściwie należy powiedzieć, że ten album to zderzenie różnych intencji, gdzieś na końcu spajających się w pełną artyzmu „opowieść”. A odpowiadają za nią wszyscy muzycy, czyli Bartłomiej Leśniak (fortepian), Robert Wypasek (saksofon tenorowy i sopranowy), Szymon Ziółkowski (saksofon altowy i sopranowy), Mikołaj Sikora (kontrabas) i Piotr Przewoźniak (perkusja).

Zawodowo zmaterializowana iluminacja muzyczna zrodziła się w tym przypadku na podłożu klasycznych założeń, tradycji, ale też nowoczesnego jazzu. Każda propozycja w ich wykonaniu zaciekawia brawurą i fachowym udoskonalaniem pewnych odniesień, które budują mocny fundament całości. Wyjątkowo wypadają fragmenty propozycji, w których występuje coś na zasadzie kontrastu, gdzie każdy artysta stara się zaznaczyć swoją obecność poprzez własny reprezentatywny styl, jednocześnie nawiązując do harmonii innego motywu muzycznego. I co ciekawe, to wszystko ze sobą doskonale współgra, tworząc pewną kompletność („Przewoźnik”).

W niektórych miejscach dochodzi do interesującego zestawienia klasycznych motywów – wynikających z przyjmującego czasem pierwszoplanową rolę fortepianu – z frywolnością dęciaków, które przeistaczają w mniej oczywistym kierunku przyjętą strategię. Zresztą wiele tu zmian tempa, wpływających na klimat całości i w takich miejscach improwizowany format staje się jakby częścią większego spektaklu muzycznego („Autopilot”).

Nie zabrakło też poruszających spokojniejszym klimatem, bardziej stonowanych momentów, które nie starają się potęgować bezpośrednich doznań, ale za to pogłębiają emocjonalną stronę projektu („Przebudzenia”). Na płycie znalazła się też zaskakująca kompozycja, bo wyciągnięta z repertuaru amerykańskiego pianisty – Theloniousa Monka („Pannonica”). Nowa aranżacja tej propozycji może być zaskakująca, bo znacząco odbiega od pierwowzoru, wpisując się język, którym posługuje się zespół (warto dostrzec solo perkusyjne).

Wiele dzieje się na tej płycie, co potwierdza duże zaangażowanie i mnogą ilość pomysłów, odpowiednio rozmieszczoną w dosyć długich kompozycjach. To znów sprawia, że album nie przytłacza ekspresją i niekiedy mocnym natężeniem muzycznym. Także charakterystyczna dla free jazzu polirytmiczność nie jest przesadzona, bo równoważy ją jakby swingowa lekkość. Należy dodać, że grupie Horntet znakomicie udało się przenieść niedzisiejszy nastrój do współczesności, nadając mu zupełnie nowego sensu. Do tego dochodzi intensywność wyrazu, a także znacząca świadomość (wrażliwość) muzyczna wszystkich muzyków. Także jest kreatywnie, ale z zachowaniem pewnych standardów.

Ten album wydany przez ForTune to duże, jakże pozytywne zaskoczenie i warto, żeby jak najwięcej osób mogło się o nim dowiedzieć. Ze względu na długość, nie trzeba odtwarzać w całości, ale na pewno każdy jego moment jest wart uwagi.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply