Pierwszy dzień. Wątpliwa renoma 60. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu [RELACJA]

W czasach, gdy na mapie Polski pojawiło się mnóstwo festiwali muzycznych, Opole nie jest już mekką polskiej piosenki. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu przechodzi niewątpliwy kryzys, choć za wszelką cenę próbuje się bronić, zapraszając gwiazdy, które w każdych okolicznościach – także politycznych – są w stanie wystąpić na legendarnych deskach amfiteatru.

60. KFPP miał największą reklamę, gdy Doda zdecydowała się upublicznić, że została niewłaściwie, wręcz wulgarnie potraktowana przez reżysera jednego z koncertów. W przeciwnym razie nikt by nawet nie pamiętał, że kolejna odsłona festiwalu zbliża się wielkimi krokami. Nie to w tym wszystkim jest najważniejsze, choć jeśli to prawda, to nagłośnienie sprawy przyniosło pozytywny skutek, bo reżyser – Mikołaj Dobrowolski został odsunięty od reżyserowania jej występu.

fot. materiały promocyjne

Początek festiwalu został zrealizowany z możliwym rozmachem. Na rozpoczęcie całości wybrano kilka piosenek (medley), które poprawnie zostały wykonane przez zaproszonych gości, m.in. Jolę Darowną, Sarę Chmiel, Roxie Węgiel, Pectus i Sound’n’Grace. Na pewno pomogły w tym świetne aranżacje i wykonania na żywo z towarzyszeniem orkiestry Grzegorza Urbana. Na scenie przypomniane zostały bardzo wybiórczo wyselekcjonowane przeboje z minionych 60 lat.

Wielka Gala – Od Opola do Opola” nabrała większego rozmachu wraz z kolejnymi koncertami (mini recitalami), choć wybór artystów był całkowicie przypadkowy – czyli według zasady – zaprośmy kilku gości, którzy bezpiecznie wpiszą się w program imprezy. Stąd obok Zakopowera, pojawił się nieznośnie przewidywalny, banalny, wręcz irytujący zespół Golec uOrkiestra, a także ciągle mająca wiele energii Wanda Kwietniewska z niestety nic już nieznaczącą w dzisiejszych czasach grupą Wanda i Banda (40 lat na scenie, choć ostatni sukces i przeboje to lata 80.) oraz nudny do bólu Pectus, który ostatni przebój wylansował 10 lat temu („Barcelona”). Usłyszeliśmy też największe przeboje Lombardu (oczywiście bez Małgorzaty Ostrowskiej, która i tak w Opolu by się nie pojawiła ze względu na to, że wielu artystów odcina się od TVP). Na szczęście obecna wokalistka – Marta Cugier podziękowała Ostrowskiej, nie zapominając o Wandzie Kwietniewskiej, także będącej częścią tego zespołu w latach 80.

Universe wciąż – o dziwo – istnieje (w końcu Mirek Breguła zmarł w 2007 roku), a wokalistą jest współzałożyciel – Henryk Czich. Następnie usłyszeliśmy Krzysztofa Jaryczewskiego (45 lat na scenie), dziś bez Oddziału Zamkniętego, choć właśnie piosenki nagrane z tym składem wybrzmiały na scenie („Ten Wasz świat”), z czego trzeba wyróżnić zaśpiewany wspólnie z niezwykle zdolną córką – Mają Laurą – kawałek „Obudź się” (warto poszukać, bo dziewczyna ma na koncie świetny, choć trudny, osadzony w głębokiej alternatywie album).

Nieco wcześniej usłyszeliśmy dziwne, niby rapowe przypomnienie piosenki Jerzego Połomskiego, wplecione zupełnie bez sensu pomiędzy występami kolejnych artystów. W przerywnikach pojawiał się Marek Sierocki po to, by z promptera przeczytać m.in., jakie piosenki były najczęściej grane w rozgłośniach radiowych. Można to uznać za strzał w kolano realizatorów festiwalu, którzy w ten sposób pokazali, że nie interesuje ich to, czego ludzie obecnie słuchają. Wydarzenie nie odzwierciedla także trendów kształtujących polski rynek muzyczny. I wcale nie chodzi tu jedynie o rap, sanah, Podsiadło, bo scena muzyczna w Polsce jest znacznie bogatsza, więc można sięgać po mniej popularnych, a interesujących artystów. No, ale kto miałby wykonywać te piosenki, skoro większość z nich nie zjawiłaby się – z przyczyn wiadomych – na tym festiwalu.

Za to usłyszeliśmy „Prząśniczkę” w wykonaniu Włodka Pawlika (skąd pomysł na takie doczepienie tej propozycji?) oraz wystąpili w powiększonym składzie (?) Trubadurzy (50 lat na scenie). Koncert nie był jednak ustawiony według stażu, bo po nich pojawiła się Lanberry („Waniliowe”), Oskar Cyms („Daj mi znać”), Dominik Dudek („Wydaje się” / „Be Good”) i Roxie Węgiel („Miasto”). Niemal na końcu tej części koncertu zaprezentował się… Zespół Śląsk (tańczyli, a nie śpiewali), który mógłby zająć miejsce tancerzy, bo Ci usilnie przeszkadzali artystom (znów pod kierownictwem – obskakującego już chyba wszystkie duże wydarzenia, co stało się nieznośne – Augustina Egurroli).

Do występujących artystów (tych ze znacznym stażem) powędrowały okolicznościowe statuetki. Wydawać by się mogło, że po tym wszystkim nic nie może nas zaskoczyć, a jednak dostaliśmy niespodziankę, bo zaśpiewała wątpliwie zdolna, strasznie stremowana, ale za to pięknie prezentująca się wizualnie – MaRina. Pełna patosu piosenka „W blasku” pokazała, że jej pozycja nic nieznaczącej wokalistki jest niezagrożona (nie pomógł nawet Sound’n’Grace).

 

DEBIUTY

Koncert Debiutów otworzył króciutki recital Dody (odzianej m.in. w wielkie skrzydła anioła), podczas którego wokalistka wykonała swoje piosenki z najnowszej płyty „Aquaria”. Całość została poprzecinana fleszami starszego repertuaru, który mieszał się z „remizowym” stylem Gromee’ego. Nie zabrakło również tancerzy i jubileuszowej nagrody tegorocznego KFPP.

Następnie usłyszeliśmy debiutujących wykonawców, których zapowiadała myląca się Edyta Herbuś i trzymający klasę Aleksander Sikora. Wystąpili kolejno: Konrad Baum (ciekawy głos, słaba piosenka), Magda Bereda (trudno nazwać ją debiutantką, bo na koncie ma już album), laureatka „Szansy na Sukces. Opole 2023 – Karolina Fryt (mająca dziwną manierę aktorską, ale na szczęście ciekawy autorski utwór „Wykrzycz”), a także kolejny laureat Szansy na Sukces – Kamil Jachyra (totalnie banalna piosenka „Kocham Cię”).

Po nim pojawiła się Klaudia Kowalik (ma swoją wizję – lub jej brak – na karierę muzyczną), działająca już kilka lat charyzmatyczna Ewa Novel (w niezłej piosence Marka Kościkiewicza „Na końcu świata”), Jan Majewski (z fajnym kawałkiem „Właściwie mi dobrze”), kolejna NIEdebiutantka Ada Szulc (ma na koncie wydany 10 lat temu album z DJ Adamusem, teraz zaprezentowała nijaki utwór „Co teraz?”), laureatka Festiwalu Zaczarowanej Piosenki – Marti Wójcik (niestety piosenka zupełnie pospolita i ten fatalny tekst) i zespół Felivers (energetyczny i wyróżniający się na tle pozostałych, ale również z kiepskim tekstem numer „Szminka”). Poziom koncertu Debiuty był średni, więc nie dziwi, że to do nich trafiła nagroda jury (im. Anny Jantar). Wyróżnienie publiczności powędrowało natomiast do Jana Majewskiego.

W oczekiwaniu na wyniki głosowania widzów mogliśmy usłyszeć Feel (przeterminowany zespół bez pomysłu na nowy repertuar) oraz Blue Cafe (świeżo, przyjemnie, ale niestety bez emocji).

Łukasz Dębowski

 

Jedna odpowiedź do “Pierwszy dzień. Wątpliwa renoma 60. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu [RELACJA]”

  1. Dziewczynka z Mam Talent to Klaudia Kulawik, więc ta Klaudia, ktora wystąpiła na debiutach to kompletnie inna osoba. Co do reszty się zgadzam. Herbuś była okropna, te jej ciągłe pomyłki były bardzo irytujące.

Leave a Reply