„Koncerty odgrywają przeogromną rolę w budowaniu relacji z publicznością” – Poisonsweet [WYWIAD]

“Gate 61” to debiutancki album alternatywnego duetu Poisonsweet, który ukazał się pod naszym patronatem medialnym. Na płycie znajdziemy wiele elektroniki, o której – ale nie tylko – porozmawialiśmy z zespołem.

fot. Rafal Spreng

„Gate 61” to Wasz debiutancki album. Jak długo szukaliście muzycznych rozwiązań, kształtujących wszystkie utwory, które się na nim znalazły? I jakie w ogóle były początki Poisonsweet?

Marta: Część utworów z płyty miała już aranżacje, kiedy dołączyłam do Poisonsweet dwa lata temu. Zdecydowałam się zmienić teksty i linie melodyczne. Dzięki temu mogłam uczestniczyć w procesie ich tworzenia (np. „Way Out”, „Rapid” czy „Today”). Rafał masterował je potem od nowa i finalnie zmieniał czasem decyzję, które brzmienia mają być bardziej z przodu, a który w tle. Reszta utworów powstała całkowicie od zera, jako owoc dwuletniej współpracy (np. „You and me”, „Control”, Roller Coaster” czy „Blind Alley”).

Rafał: Poprzednie próby zbudowania zespołu Poisonsweet kończyły się niestety niepowodzeniami. Osoby śpiewające pojawiały się i znikały. Nie potrafiły na dłużej zagrzać miejsca i zaangażować się. W tym czasie nie przestawałem komponować i wyszukiwać ciekawych brzmień do kolejnych numerów. Kiedy na ogłoszenie odpowiedziała Marta, bardzo szybko zrozumieliśmy, że odbieramy na tych samych falach.

 

Czy można powiedzieć, że Waszym głównym zamysłem było użycie pokaźnej ilości elektroniki? Czy nie mieliście pokus, żeby wzbogacić brzmienia płyty innymi instrumentami?

Marta: Powiem może coś niestandardowego, ale nie mieliśmy. My nie możemy się tą elektroniką nasycić. Jej bogactwo i nieograniczone możliwości sprawiają, że przy tworzeniu tej płyty nie tęskniliśmy za innymi instrumentami.

Rafał: Teraz z kolei przewija się w naszych rozmowach pomysł wykorzystania dodatkowych instrumentów na następnej płycie.

Ostatnio pojawia się bardzo wiele projektów, które czerpią z elektroniki, choć uważacie, że eksploatujecie gatunek nie do końca odkryty w Polsce. Jak można to rozumieć? Czy nie znajdujecie w Polsce muzyki, która w jakiś sposób byłaby Wam bliska?

Marta: Znajdujemy artystów, którzy nam się podobają, ale takich, tworzących naprawdę całkowicie elektronicznie nie ma aż tak wielu i o to nam głównie chodziło. Dla dużej ilości zespołów elektronika to dodatek, u nas elektronika wypełnia utwory po brzegi.

 W jaki sposób można rozumieć tytuł „Gate 61”, który wydaje się równie zagadkowy, co grafika na okładce płyty? Czy posługiwanie się pewną symboliką można uznać za ideę całego albumu?

Rafał: Okładkę zaprojektował ceniony warszawski grafik – Victor Soma. Nie chcieliśmy naszych fotografii na froncie albumu. Victor przesłuchał nasze piosenki i zaprojektował surrealne grafiki, które kojarzyły mu się z naszą muzyką.

Marta: Motywem przewodnim była nazwa zespołu. Victor chciał aby wyszły z tego słodko-trujące obrazki, ale oczywiście tu każdy detal ma osobne znaczenie. Mogę jedynie zdradzić, że front pokazuje warstwę zewnętrzną naszej muzyki, środek digipacka wewnętrzną. Nazwa „Gate 61” ma konkretne znaczenie, ale w naszym odczuciu słowo „gate” można interpretować na tyle sposobów, że nie chcemy wyjaśnieniami zepsuć słuchaczowi zabawy. Nie chcemy obrazić inteligencji słuchacza.

 

fot. okładka płyty

Czy istnieje jakieś ogólne przesłanie, jeśli chodzi o teksty na tym albumie? Co przede wszystkim chcieliście na nim uwypuklić, jeśli chodzi o przekaz?

Marta: Chciałam, żeby teksty były zróżnicowane i pewnie zabrzmię teraz jak hipiska (śmiech), ale nam naprawdę zależy, żeby teksty nie dołowały słuchacza. Zawsze jest światełko w tunelu.

Chciałam poruszyć kwestię związków, bo ta jest większości z nas bardzo bliska („Never Again”, „Erase”), ale też temat konfliktów międzyludzkich („You And Me”), nawiązać do jakiś bieżących wydarzeń, np. zaginięcia nastolatki („Control”). Z kolei w „Rapidzie” jest tak wiele brzmień rodem z filmów science-fiction, że postanowiłam odwołać się do filmu „Blade Runner”, za którym akurat z Rafałem przepadamy. Nasza muzyka ma być rozrywką, ale zawierać konkretny, przemyślany przekaz, jak chociażby to, żeby się nie poddawać, nawet jeśli upadamy raz za razem („Roller Coaster”).

Jedna Pani redaktor nazwała mnie marzycielką. Pewnie nią jestem, ale nie wstydzę się tego. Wstydziłabym się jednak, gdybym promowała w swojej muzyce przemoc, hejt, deptanie wartości itp.

Czy pisanie tekstów było ściśle związane z albumem? A może są to teksty, które przy okazji płyty miałaś okazję wyjąć z szuflady i pokazać je szerszej publiczności?

Marta: Nie. Pisanie do szuflady nie jest w moim stylu. Słyszę jakieś początkowe brzmienia zaproponowane przez Rafała do piosenki i wchodzę w jej klimat. Widzę od razu obrazy i zaraz potem słowa. Tylko do „Fali” większość tekstu napisałam kilka lat temu, a „Azarius” to tekst Rafała, przetłumaczony przeze mnie na język angielski.

Do jednego z singli promujących, czyli utworu „You & Me” powstał niepokojący teledysk, który wpisuje się w głęboką sferę Waszej muzyki. Czy utwór, a co za tym idzie teledysk jest w tym przypadku formą jakiegoś protestu?

Rafał: Tak, zdecydowanie. Muzyka od zawsze pełniła taką funkcję. To nieoczywisty protest song wobec nienawiści człowieka do człowieka, rodzącej konflikty/wojny.

Marta: W teledysku wykorzystaliśmy sceny z prawdziwych protestów, zdjęcia zniszczonej Ukrainy. Jeśli ktoś nie widział klipu i nie wsłucha się dobrze w słowa, myśli że „You And Me” to piosenka o miłości. Lubimy z Rafałem kamuflować przekaz.

 

Każdy utwór to nieco inna historia, ale tylko jedna z nich została opowiedziana w języku polskim („Fale”). Dlaczego cały materiał został napisany w języku angielskim? Czy ten język angielski pozwala Wam złapać łatwiejszy kontakt ze słuchaczem?

Rafał: Jestem osobą przesiąkniętą do szpiku kości muzyką elektroniczną. Kocham ją od kiedy byłem dzieckiem. Słuchałem głównie zagranicznych kapel i synth pop automatycznie kojarzył mi się z językiem angielskim, dlatego Marta śpiewa po angielsku.

Marta: Bardzo lubię język polski. „Fale” to zwiastun częstszego używania języka polskiego w tekstach.

Czy możecie powiedzieć, za co przede wszystkim lubicie album „Gate 61”? Co według Was jest jego największą wartością?

Rafał: To jest muzyka angażująca. Gęstość brzmień powoduje, że niekoniecznie jest to muzyka do słuchania w tle. Poza tym ilość brzmień jest tak duża w większości piosenek, że z każdym kolejnym wysłuchaniem można odkrywać coś na nowo.

Marta: Chciałam, żeby mój głos otulał słuchacza i był kontrastem do często surowych, industrialnych brzmień generowanych przez Rafała.

Co jest dla Was najtrudniejsze w dotarciu do potencjalnego słuchacza? Czy rozgłośnie radiowe są w ogóle otwarte na granie Waszej muzyki?

Marta: Są otwarte na puszczanie naszej muzyki jednorazowo. Nam zależy jednak, żeby dotrzeć oczywiście do dużej ilości słuchaczy. Chcielibyśmy znaleźć się na listach, a z tym jest już spory problem. W dotarciu do słuchacza utrudnia dodatkowo ogólny przesyt informacji w social media.

Macie za sobą już kilka koncertów zagranych wspólnie z zespołem Stillnox. Z jaką reakcją publiczności spotkaliście się dotychczas na koncertach? Czy po wydaniu płyty najważniejsze będzie teraz zagranie własnych koncertów? I czy jesteście otwarci na propozycje koncertowe?

Rafał: Ludzie bawią się przy naszej muzyce, tańczą, skaczą. Spotkaliśmy się z ogromem wspaniałych reakcji. Nawiązaliśmy ciekawe znajomości. Koncerty odgrywają przeogromną rolę w budowaniu relacji z publicznością. Słuchacze dobrze bawiący się na występie zostają już z zespołem. Lajkują posty, kupują płyty. Są cudowni i motywują do działania. My bardzo lubimy występować. Jesteśmy w trakcie organizowania nowych występów, a co za tym idzie – otwarci na kolejne propozycje.

 

Jedna odpowiedź do “„Koncerty odgrywają przeogromną rolę w budowaniu relacji z publicznością” – Poisonsweet [WYWIAD]”

Leave a Reply