„Zabawnie jest żonglować słowami, których na co dzień używa się w pracy” – Kołdra [WYWIAD]

“Korpo Diem” to tytuł debiutancka płyta wrocławskiego zespołu Kołdra, która ukazała się pod naszym patronatem medialnym. Fuzja wielogatunkowa – tak w skrócie można określić ich muzykę. A co muzycy twierdzą na temat swojej muzyki i życiu w korpo? O tym w poniższym wywiadzie.

fot. Adrian Kaczmarek

Zespół Kołdra to nietuzinkowy projekt na polskim rynku muzycznym. Jak to się stało, że w ogóle zaczęliście ze sobą grać i tworzyć własne piosenki? Czy od razu było wiadomo, że Kołdra będzie tworzyć swój repertuar?

Piotr: To, że większość z nas jest z IT i gramy taki właśnie repertuar jest całkowicie przypadkowe. Gdy dołączyłem do składu cel był już konkretnie zarysowany przez Agnieszkę.

Michał M.: Każdy z nas dochodził do zespołu trochę w innym czasie a tym magnesem, który nas do niego przyciągnął był oczywiście pomysł i głos Agnieszki. Większość materiału, albo chociaż jego zarysu, było już gotowe w momencie, gdy dołączałem także nie można tu mówić o żadnym przypadku, bo zarówno tematyka jak i stylistyka w jakiej gramy wpasowała się idealnie w moje upodobania.

Aga: Zaczęło się od pomysłu i pierwszych tekstów, zalążków melodii – to był 2018 rok. Od początku zależało mi na zespole grającym muzykę autorską – jest to sytuacja, w której zdecydowanie ciężej zdobywa się odbiorców (niestety), ale satysfakcja jest o wiele większa. W 2020 roku zaprosiłam do wspólnej przygody gitarzystę Radka Kuczyńskiego, po dwóch miesiącach dołączył znaleziony w internetach Piotr Gil (bas), po kolejnych poszukiwaniach Karol Smolski (instrumenty Klawiszowe) oraz Michał Małkowicz (perkusja). Karol i Radek poszli własną muzyczną drogą, a do składu doszli Kuba Chrobak (gitara) oraz Michał Olejnik (instr. klawiszowe). Pierwszy koncert w grudniu 2021 zagraliśmy w obecnym zestawieniu.

Michał O: Ja zostałem polecony przez Kubę, z którym wspólnie studiujemy na Katedrze Jazzu Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Przyznam, że miałem pewne obawy związane z tym czy się odnajdę w tematyce naszej muzyki, jednak jak się szybko okazało – nie mogłem się bardziej mylić.

Czy można powiedzieć, że jakieś wydarzenia miały ważny wpływ na to, że zaczęliście myśleć poważnie o muzyce? Czy jednym z nich był Wasz udział w 42. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej w 2022 roku?

Piotr: Myślę, że wszyscy myśleliśmy poważnie o Kołdrze nawet, gdy nasz zespół tak się jeszcze nie nazywał.

Michał M.: Mimo, że spora część zespołu żyje na co dzień w korporacyjnych realiach, to w zasadzie nie nie da się tu znaleźć nikogo, kto nie miałby muzycznej przeszłości najczęściej wywodzącej się z wczesnych lat dzieciństwa także można powiedzieć, że ten muzyczny głód kiełkował już od bardzo dawna.

Aga: To prawda, na samą nazwę zespołu od początków jego formowania, czekaliśmy rok – dopiero kiedy Kuba zasilił szeregi (wrzesień 2021) podjęliśmy decyzję wybierając jedną z ok. 400 propozycji nazw. Ale sam plan na stworzenie muzyki z pongliszowymi tekstami był od początku zdefiniowany. Pomysł na udział w PPA to był odważny impuls – nasz trzeci występ na scenie. Z naszym niestandardowym repertuarem ciężko się wpasować w ramy. Każdy utwór jest stylistycznie z innej bajki, teksty pisane hermetycznym słownictwem branżowym – brzmi jak alternatywa nawet dla alternatywy. Więc zdecydowaliśmy, że jak chcemy się pokazać to najlepiej to zrobić wśród publiczności otwartej na nieoczywistości – a taka na pewno pojawia się na wydarzeniach związanych z PPA.

Michał O: Wydaje mi się, że to jak się wzajemnie inspirujemy jest wystarczającym motorem do działania. Sama kwestia grania koncertów, czy nagrywania krążka w moim mniemaniu jest po prostu formalnością. Szkoda byłoby się nie dzielić z szerszą publiką tym, co powstaje w wyniku naszej współpracy. Zwyczajnie kujemy żelazo póki gorące.

 

fot. Piotr Kuc

Wasza muzyka jest bardzo różnorodna, więc samo nasuwa się pytanie – w jaki sposób szukaliście pomysłów na każdą kompozycję? Czy to działo się bardziej spontanicznie, czy działaliście według wewnątrz zespołowego planu na każdy utwór?

Piotr: Kompozycje powstawały pod tekst, nieraz całkiem przewrotnie, np. utwór „Risorsy” opowiada o wypaleniu zawodowym i jest ogólnie dołującym kawałkiem, a jednak samej muzyce bliżej do wesołej bossa novy.

Kuba: Różnorodność muzyki wynika z różnorodności tekstów oraz intencji jak najlepszego oddania klimatu każdej z opowieści. Ponadto lubujemy się w wielu gatunkach muzycznych i trudno by nam było pozostać tylko przy jednym z nich.

Michał M.: W większości przypadków było to proste ponieważ tekst i pomysł często był już z góry założony, a my jako zespół mieliśmy tylko za zadanie dobrać styl i wydobyć z słów odpowiedni vibe. Na szczęście mając na pokładzie tyle doświadczonych głów wielokrotnie bywało tak, że utwory aranżowały się same podczas wspólnego jamowania na cotygodniowych próbach.

Ile czasu musieliście spędzić na próbach, żeby w ogóle zacząć myśleć o własnych piosenkach? Czy praca przy utworach bywała dla Was trudna, żeby osiągnąć satysfakcjonujący efekt?

Aga: Wychodziło to bardzo organicznie i od początku istotne było nastawienie na współtworzenie. Dla mnie kontakt z innymi muzykami to podstawa dla inspiracji – często po próbach jeszcze w drodze powrotnej do domu wpadałam na pomysł tekstu, melodii na następny utwór. Albo oczywiście powstawały one w trakcie prób. Stworzyliśmy przestrzeń otwartą na wpływy każdej osoby w zespole, bezpieczną do szaleństwa i testowania pomysłów. Jedną z przeszkód jest czas – spotykamy się tylko raz w tygodniu na kilka godzin, a lista tematów pozamuzycznych w zespole, który sam się organizuje jest z czasem coraz dłuższa. Powoli dłubiemy nowe utworki, sprawdzamy różne podejścia. Na szczęście nic i nikt nas nie pogania.

Michał M.: Chęć grania własnej muzyki jest chyba dla nas wszystkich wspólnym mianownikiem, dlatego czerpiemy ogromną satysfakcję ilekroć uda się stworzyć coś nowego.

Ciekawym utworem na płycie jest „Korpollada”, gdzie zaproszeni goście dograli swoje partie podkreślające latynoską stylistykę piosenki. Skąd pomysł na taki numer i zaproszenie jeszcze innych muzyków do udziału w Waszym przedsięwzięciu?

Piotr: Myślę, że wszyscy zaproszeni sami byli zaskoczeni tak unikalnym projektem, myślę, że to ich przekonało, żeby do nas dołączyć.

Michał M.: Dla osób, które mnie znają nie jest żadną tajemnicą, że jest to chyba mój ulubiony kawałek na płycie. Nie mogło być z resztą inaczej bo dla perkusisty gorące latynoamerykanskie rytmy istną kopalnią inspiracji. Jednak, aby zrealizować wszystkie pomysły i stworzyć pełnię brzmienia czasem potrzeba więcej niż dwóch rąk dlatego wspólnie doszliśmy do wniosku, że ten utwór trzeba zrobić z pompą i zaprosić kilka wspaniałych osób do współpracy.

Aga: Ten utwór chyba najbardziej zmieniał się stylistycznie w trakcie tworzenia. Początkowo była to bardziej ballada – co zresztą sugeruje nazwa (jeszcze w wersji demo sklejonej w garage band dawno, dawno temu). W podstawowym składzie brakowało nam brzmień, które będą kojarzyły się z produkcjami Santany – a tak bezsprzecznie Korpollada zaczęła nam wybrzmiewać w finalnej, wymarzonej wersji. Dlatego zaprosiliśmy zaprzyjaźnioną Dziką Sekcję Dętą (Konrad Gzik – saksofon tenorowy, Adrian Gzik – puzon, Bartek Kacperski – trąbka). Podczas mixu Jacek Antosik zaproponował nam wzbogacenie tego kierunku dodatkowymi instrumentami perkusyjnymi – i tak trafiliśmy na Marcelego Foltana, wrocławskiego perkusistę. Wszyscy goście doskonale wyczuli klimat utworu. Mamy nadzieję, że spotkamy się muzycznie jeszcze nie raz.

 

Jednym z singli promujących album został utwór „Coaching”. Możecie przybliżyć ideę powstania tej piosenki? Czy w ogóle wybór singli z tak różnorodnej stylistycznie płyty bywał problemem?

Piotr: „Coaching” jest chyba najbardziej unikalnym utworem na całej płycie. Początkowo miał być jedynie wstawką, monologiem. Na jednej z prób zagrałem zapętlone trzy dźwięki na kontrabasie, Michał dograł trip-hopowy beat, reszta zaczęła improwizować. Ten utwór jest całkowicie improwizowany i za każdym razem, gdy gramy na żywo, brzmi całkowicie inaczej.

Michał M.: Oczywiście. Wybór singli to był dość długi proces ponieważ chcieliśmy aby te wizytówki stopniowo odsłaniały pełną gamę kolorów jaką potem słuchacze będą mogli znaleźć w kompletnym albumie.

Michał O: Bazując na głosach które słyszę od znajomych, czy to po koncertach, czy po przesłuchaniu naszej płyty, okazuje się, że najbardziej zapadają im w pamięć te utwory, które są zupełnie proste pod względem formy, czy harmonii. „Coaching” jest właśnie taki. Oszczędność w rysowaniu formy sprawia, że zostaje nam dużo przestrzeni, w której się spotykamy i pokazujemy naszą unikatową, wspólną wrażliwość. Ten utwór jest jednym z bardziej mi bliższych właśnie z tego powodu, że nie da się go zagrać nie będąc tu i teraz, bez pełnego otwarcia się na współmuzyków. Z kolei ewolucja jakiej doznał ten utwór również jest gigantyczna. Za każdym razem brzmi zupełnie inaczej.

Nieco kabaretowa forma, którą uwypuklają teksty jest dosyć specyficzna i projektowo mogłaby nie zostać poważnie odebrana. Czy nie mieliście obaw związanych z całym albumem, że nie będzie on do końca właściwie zrozumiany?

Piotr: Braliśmy to pod uwagę, ale mam nadzieję, że pojawi się kilka osób, które posłuchają nas i powiedzą: „Wiem o co chodzi tej całej Kołdrze!”

Michał M.: Od początku byliśmy świadomi, że to co tworzymy to muzyka inteligentna, pełna dowcipu, ironii i chcieliśmy aby stylistyką była równie ciekawa co słowa. Z jednej strony można spokojnie powiedzieć, że nie jest to mainstream, jak pop, rap czy deep house, ale też w brew pozorom współczesny człowiek coraz bardziej ceni sobie rozrywki które pobudzają do myślenia. Bo kto nie lubi dobrego kabaretu. 🙂

Aga: Nie można mieć wpływu na czyiś odbiór, a z drugiej strony blokować się oczekiwaniami, że wszyscy odbiorcy muszą zrozumieć w ten jeden jedyny, właściwy sposób. Osobiście bardzo jestem ciekawa interpretacji odbiegających od założeń autorów – za każdym razem wzrusza mnie, że coś potrafi poruszać (zarówno pozytywnie jak i negatywnie) w tak różnych emocjach, ich barwach, odcieniach i intensywności.

Michał O.: Myślę, że nie istnieje coś takiego jak “właściwe” rozumienie muzyki. W moim odczuciu muzyki nie odbiera się rozumem. Nie powinno się zastanawiać, czy coś mi się podoba, czy nie. Oczywiście różnimy się wszyscy doświadczeniami, gustami, preferencjami, ale czy to znaczy, że będziemy słuchać muzyki z uprzedzeniami? Kwestia doboru środków i podjętych decyzji w sprawie utworów jest raczej po stronie artystów. Jeśli ktoś znajdzie w naszej twórczości coś, co z nim „zarezonuje”, to właśnie o to chodzi.

 

fot. okładka płyty

Życie w korporacji może wydawać się mało inspirujące, jednak w Waszym przypadku okazało się, że tak nie jest. Czy idea pisania tekstów w taki sposób była od początku oczywista? Czy pisanie ich w taki sposób było w ogóle jakimś wyzwaniem?

Aga: Wiele tekstów przyszło „samo”. W pracy spędza się dużą część życia. Dla mnie wszystko się przeplata – emocje, doświadczenia, podejście do człowieka i wykonywania zadań. Jeżeli więc moja wrażliwość pozwala mi na dostrzeganie w życiu codziennym piękna i „kwasów”, jeśli jestem wyczulona na odbiór otoczenia niejako subiektywnie odbierając wytwarzające się w relacjach z innymi ludźmi, przedmiotami, czy też sytuacjami energie – to dlaczego by nie przenieść tego do środowiska, które uchodzi za wyjątkowo bezduszne i uwypuklić człowieczeństwo w świecie maszyn? Wszędzie gdzie jest człowiek pojawia się ten pierwiastek instynktu, poza algorytmami i czystym racjonalizmem. Poza tym zabawnie jest żonglować słowami, których na co dzień używa się w pracy. Korpomowa ma bardzo barwne brzmienie i – dla ludzi spoza środowiska – jest to egzotyczne. Pamiętam jak wchodziłam w ten świat i bardzo mnie to fascynowało.

Michał M.: Korpo slang to krok dość odważny, ale też jest to pewna nisza. Coraz więcej z nas sporą część życia spędza w realiach pracy, spotkań i goniących nas zadań, dlatego uznaliśmy, że taki materiał może z powodzeniem znaleźć dla siebie miejsce jak choćby na różnego rodzaju eventach pracowniczych, gdzie można choć przez chwilę się pośmiać z swojej codzienności.

Spora część zespołu pracuje w branży IT. Czy nikt nie miał do Was pretensji, że w tekstach pojawiły się sytuacje, które – patrząc na to z przymrużeniem oka nie powinny wypłynąć na światło dzienne?

Piotr: Jeszcze nie mamy utworu o podgrzewaniu makreli w mikrofalówce, myślę, że to jest temat tabu.

Michał M.: Myślę, że to co cechuje całą branżę IT, to właśnie otwarta głowa i dystans do codzienności. Z własnego doświadczenia wiem, że praca w pełnym skupieniu niejednokrotnie powoduje różnego rodzaju sytuacje stresowe, także często z znajomymi dworujemy sobie z naszej codzienności i tutaj Kołdra wychodzi naprzeciw potrzebom klienta. 🙂

Aga: Zastanawiam się które z naszych tekstów zdradzają jakieś nieoczywistości �� Czasami dobrze jest poruszyć kijkiem i wytknąć przyswojone problemy – chociażby te związane z brakiem szacunku w relacji rekruter – osoba rekrutowana („ReCruelTacja”), managerskich irytujących zachowaniach („MeMene”), nieumiejętności komunikacji wewnątrz zespołowej („Fancy Facylitatorka”) lub braku szacunku do pracowników „na słuchawce” („Na Supporcie”). Do tematów głębokich dobrze jest podejść z humorem, wtedy są łatwiej przyswajane i nie są automatycznie odrzucane przez ego – stąd żartobliwa, często satyryczna forma.

Za co pokrótce najbardziej lubicie Wasz album „Korpo Diem”? Czy każdy z Was nieco inaczej patrzy na te piosenki, traktując niektóre z nich w sposób bardziej osobisty?

Piotr: „Korpo Diem” to dla mnie wynik ciężkiej, ale niesamowicie satysfakcjonującej pracy w studio i poza nim z ludźmi, których uwielbiam. Czuć tę przyjaźń w każdym dźwięku.

Aga: Dla mnie album „Korpo Diem” to przede wszystkim wyjście ze strefy komfortu, sporo zawirowań i finalnie – ogromna wdzięczność.

Kuba: Z racji na to że jestem studentem na kierunku gitary jazzowej i planuje zostać muzykiem dla mnie „Korpo Diem” to bardzo cenne doświadczenie na gruncie zawodowym. Niezmiernie cieszę się, że mnie to spotkało i to jeszcze z tak fajnymi i zgranymi ludźmi. Cenie wszystkie utwory na płycie, każdy z nich był nieco inną przygodą. Najbliższą więź czuje do „Risorsów” oraz „Coachingu”.

Michał O: „Korpo Diem” to mój pierwszy album, zatem waga tego przedsięwzięcia jest dla mnie szczególna. To jest moment, w którym lata spędzone na szlifowaniu warsztatu, zdobywaniu wiedzy, tysiącach godzin spędzonych w samotności w ćwiczeniówce zaczyna wychodzić na światło dzienne. Jestem wciąż pod wielkim wrażeniem tego wydarzenia. Nie sądziłem, że będę dziś w tym miejscu. Jeśli chodzi o same utwory, to uwielbiam „Coaching”. Wykonywanie tego numeru na scenie zawsze popycha mnie w stronę szukania nowych środków.

Michał M.: Jeżeli miałbym wznieść toast podsumowywujący lata pracy i osiągnięć, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem, to dla mnie projekt „Korpo Diem” byłby właśnie nim.

W marcu tego roku wystąpiliście na scenie sali widowiskowej Centrum Kultury Agora podczas rozdania nagród WARTO. Jak wspominacie to wydarzenie i jak będzie wyglądała dalsza działalność koncertowa zespołu?

Piotr: Nominacja do nagrody WARTO zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach, poznaliśmy wtedy cztery fantastyczne zespoły i właśnie wtedy postanowiliśmy się nawzajem wspierać, a co za tym idzie, wspierać wrocławską scenę alternatywną.

Aga: Tantfreaky, Daffodil Pill, Easy Dose, Marek Niedzielski – to niesamowite, że po raz pierwszy w historii nagrody WARTO, nominowane zespoły same zorganizowały wspólny występ! Bardzo się wszyscy polubiliśmy zarówno muzycznie jak i personalnie.

Michał M.: Jak wspominamy? – Było warto. 🙂

Jedną z niespodzianek, które poznaliśmy przed premierą płyty był świąteczny utwór „Korpolęda”. Czy możecie zdradzić, jakie jeszcze niespodzianki szykuje Kołdra na najbliższe miesiące?

Piotr: Jak powiemy, to nie będzie niespodzianki, prawda? ��

Aga: Nowy repertuar na pewno będzie zaskoczeniem. 🙂

Michał M.: Myślę, że nie zdradzę tajemnicy stwierdzeniem, że będzie kreatywnie. 🙂

Michał O: Będzie nowo, intrygująco i na pewno zupełnie inaczej…

Czy jesteście w stanie porzucić Wasze dotychczasowe zajęcia, jeśli okaże się, że pojawi się większe zainteresowanie Waszym zespołem? Czy jednak muzykę traktujecie jako przygodę i nie wiążecie z nią priorytetowych planów?

Piotr: Czy jestem w stanie porzucić moje zajęcie? Raczej nie, za bardzo lubię moją pracę! ��

Aga: Ja w sercu jestem głównie muzykiem, potem pracownikiem IT. Jeśli będzie okazja – chętnie w to wskoczę. 🙂 W razie czego – mam backup w postaci dodatkowej profesji. Wielu artystów ma ten problem – poświęcają się sztuce, w której sukces jest wypadkową wielu czynników, często nieprzewidywalnych. Osiągać sukces i robić to, co rzeczywiście gra w duszy – to dopiero wyzwanie. A jeszcze utrzymywać to przez całe życie zapewniając sobie i rodzinie bezpieczeństwo – jedynie nieliczni osiągają ten poziom. Mając taką utopijną wizję wymarzonego życia patrzę w tym oto kierunku, jednocześnie nie odlatując zbyt daleko od ziemi.

Michał M.: Jak wspominałem na początku, cała Kołdra wyrosła w muzyce. Sam fakt powstania albumu „Korpo Diem” jest dowodem na to, że nie jesteśmy w stanie o niej zapomnieć mimo codziennych obowiązków. Jednak życie muzyka, to nie jest też wyłącznie zabawa. To masę czasu pracy i niejednokrotnie podróży i poświęceń, aby utrzymać się na fali, dlatego ze swojej strony mogę powiedzieć, że bardzo chwalę sobie stabilizację jaka płynie z dywersyfikacji przychodów i z pewnością bym z niej nie zrezygnował. 🙂

Michał O.: Ja może przekornie – jestem w stanie zacząć pracę w korpo, ale nie porzucając zajmowania się muzyką. W niedalekiej przyszłości planuję rozszerzyć swoje kompetencje i trochę odejść od bycia muzykiem na pełen etat, ale są to póki co jedynie plany.

 

Kołdra – “Korpo Diem” [RECENZJA]

Leave a Reply