26 maja ukazał się album “Bardo” Mai Laury. W ostatnich latach artystka była członkinią zespołu Ścianka, teraz powraca w autorskiej odsłonie. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tej niezwykle poruszającej płyty.
Recenzja płyty „Bardo” – Maja Laura (2022)
Maja Laura dotąd była częścią zespołu Ścianka, teraz z pomocą Macieja Cieślaka (producent) nagrała debiutancki album „Bardo”. I bez wątpienia z powodzeniem zawiłość emocji przełożyła się na alternatywną formę tej płyty. Artystka wypełniła przestrzeń muzyką zbudowaną na intymnych wspomnieniach – śmierci, smutku, bólu, ale też piękna i nadziei. Każde przeżycie znalazło swoje odbicie w dźwiękach, które układają się w niezwykle sugestywny sposób, tworząc obraz czegoś niepowtarzalnego w swej wymowie.
Maja skonstruowała wzór muzyczny jakby od podstaw, a składa się on z pozornie odległych od siebie fragmentów artystycznej rzeczywistości. Obok oszczędnego brzmienia pianina pojawiają się brudne syntezatory. Stąd monumentalne, niekiedy połamane brzmienie klawiszy zderza się tutaj z czystością kameralistyki.
Ten album to głównie klimat i bezpośrednie oddziaływanie na słuchacza emocjami zaklętymi w nastrojowe, niekiedy przytłaczające, trudne do zdefiniowania dźwięki. Czuć wewnętrzy wyraz ciężkich przeżyć zobrazowany w dosyć nietypowy sposób. Artystka nie epatuje jednak smutkiem, raczej stoi obok pewnych wydarzeń, które miały miejsce w jej życiu, wysyłając pojedyncze sygnały z bardziej uniwersalnym przekazem („Wiatr„).
Nie zawsze słowo jest najważniejsze, a swego rodzaju skłębienie nut, które układa się w paraliżującą doznaniami konstrukcję („Nefertiti„). Pojawia się nawet coś na kształt niedefiniowalnej stylistycznie awangardy („You and Whose Army?„) i doza natleniającego całość oniryzmu („Left„). W tym wszystkim najmocniej urzeka emocjonalna intensywność, ujawniona poprzez wysublimowane motywy pianina (stworzony dla mamy „Shelter„). Należy też dodać, że Maja jest wykształconą muzycznie artystką (uczyła się m.in. u Włodziemiarza Nahornego), co dodatkowo przekłada się na jakość tego wydarzenia.
To nie są oderwane od wszelkich zasad kompozycje, żyjące na zasadzie nieskoordynowania muzycznego. Wręcz przeciwnie. Za tym albumem kryje się przemyślana zasada budowania wszystkiego wyłącznie na własnych zasadach. A wyciąganie wybranych motywów muzycznych oraz tekstowych (większość jest w języku angielskim) w stronę światła nie pozwala słuchaczowi pogubić się w tych utworach. Dlatego płyta „Bardo„, to interesująco zharmonizowana muzycznie propozycja, która daje możliwość zaszyć się we własnych, głęboko skrywanych myślach. Przy tym wymagająca skupienia i zaangażowania. Maja Laura to polski Nick Cave w spódnicy. Doceńmy więc, że mamy taki skarb.
Łukasz Dębowski
“Uczucia związane z muzyką na Bardo są moją osobistą tragedią” – Maja Laura [WYWIAD]