Łukasz Makowski Quartet – „Łukasz Makowski Quartet” [RECENZJA]

Nasz ocena

W maju 2025 ukazał się pierwszy, jakże ciekawy album jazzowego zespołu Łukasz Makowski Quartet. Poniżej prezentujemy naszą recenzję tego wydarzenia.

Recenzja płyty „Łukasz Makowski Quartet” – Łukasz Makowski Quartet (2025)

Łukasz Makowski to muzyk ze znaczącym doświadczeniem, zarówno jazzowym, jak i klasycznym. Współpracował z artystami z całego świata, by w końcu skomponować utwory, które mógł podpisać własnym nazwiskiem. Wraz ze swoim zespołem, Łukasz Makowski Quartet, nagrał album będący zwieńczeniem jego długiej drogi, ale też wyrazem głębokiej wypowiedzi artystycznej — gdzie siła muzyki idzie w parze z mnogością pomysłów, jakie udało się na nim zawrzeć.

Tutaj klasyczne inklinacje jazzowe wykraczają poza utarte standardy, przesuwając się w stronę fusion, z umiejętnością budowania różnorodnego klimatu. Ta zdolność tworzenia wielobarwnych kompozycji sprawia, że projekt grupy wykracza poza schematyzm i przewidywalność. Smooth jazzowe uwarunkowania stają się przestrzenią dla zobrazowania bardziej zindywidualizowanych propozycji, które — choć rozbudowane — nigdy nie przynoszą nużących momentów. To pulsująca muzyka życia, pozwalająca słuchaczowi znaleźć się w centrum tak kreatywnie rozwiniętych form.

Obok kontrabasu i sześciostrunowego basu Łukasza Makowskiego pojawiają się saksofony (tenorowy i altowy) Łukasza Banaszkiewicza, pianino Pawła Kukuły oraz perkusja Marcina Jahra. Taki skład wystarczył, by przy znakomitym współgraniu instrumentów i zrozumieniu idei całego przedsięwzięcia stworzyć projekt niebanalny, choć korzystający z tego, co w takiej muzyce już słyszeliśmy. Obecność lidera nie dominuje — każdy element poszczególnych utworów jest wyważony, dając możliwość współistnienia każdego instrumentu na równym poziomie emocjonalnym. Wspólne dążenie do jednego celu jest wyraźnie słyszalne i nawet jeśli chwilowo wybrzmiewa jeden z muzyków, za chwilę wszystko ulega płynnej zamianie. To praca harmonijna, naprzemienna, a zarazem bardzo intrygująca (świetnie słychać to w „Brombie”). Tutaj łatwo dostrzec, na czym polega praca zespołowa, ale bez szablonowego odgrywania przygotowanych partii melodycznych.

Band znakomicie potrafi też budować nastrój — czasem robi się spokojnie, by po chwili pokazać, że energetyczne akcenty również nie są mu obce. Potwierdza to szlachetnie rozpisany utwór „Blues for Niels”, poświęcony pamięci wybitnego duńskiego kontrabasisty jazzowego Nielsa-Henninga Ørsteda Pedersena. Nie dziwi więc dłuższy wstęp oparty wyłącznie na brzmieniu kontrabasu Makowskiego, który w surowej aranżacji prezentuje się imponująco. To, co jednak dzieje się dalej, ponownie wykracza poza oczywistą formułę.

Jeśli potrzebujemy większego wytchnienia, zespół potrafi spowolnić tętno — nie tracąc przy tym energii, która zostaje podtrzymana nawet w spokojniejszych momentach („Midnight Bossa”). Słychać to również w rozleniwionym, mającym duży potencjał relaksacyjny, ale nieco nadmiernie rozmytym „Spring Is Coming”.

Łukasz Makowski Quartet to projekt z wyraźną tożsamością i artystyczną ambicją. Na tym albumie jazz nie potrzebuje wielkich deklaracji, by przemówić własnym, klarownym, a zarazem bogatym brzmieniowo głosem. Co ważne, słucha się tego z ogromną przyjemnością, bo nie ma w niej nachalnych eksperymentów, alternatywnych odcieni czy przesadzonych improwizacji, które mogłyby być trudne w pobieżnym odsłuchu. Tutaj, niezależnie od poziomu zaangażowania, można wtopić się w tę frapująco podaną muzykę. A im więcej czasu jej poświęcimy, tym więcej wyłuskamy z niej detali, które z łatwością zespolą się z naszymi uczuciami. I to właśnie stanowi największy walor dosyć szeroko rozpisanej koncepcji bandu.

Łukasz Dębowski

*****

Łukasz Makowski Quartet prezentuje debiutancki album!

Leave a Reply