
Po kilku latach powrócił zespół Believe, prezentując nową, siódmą w dyskografii płytę, zatytułowaną „The Wyrding Way”. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „The Wyrding Way” – Believe (Mystic Production, 2024)
Mirek Gil, czyli gitarzysta i kompozytor rockowy, to już właściwie człowiek legenda. Na przestrzeni lat stworzył wiele muzyki, a jednym z jego aktualnych projektów jest nieustępliwie podążający własną drogą zespół – Believe. Po 7 latach skład się nieco zmienił, ale grupa nieustannie czerpie z tego, co tworzy nasycony koloryt ich muzyki. Dojrzałość w wyrazie, a także umiejętność stapiania gitarowych brzmień w suity muzyczne, gdzie rock progresywny tworzy bogaty miraż dźwięków, staje się w tym przypadku artystyczną pełnią. Powstała więc płyta „The Wyrding Way”, która zadowoli najbardziej marudnych, ale niekoniecznie konserwatywnych wyznawców takiej muzyki.
Owszem brakuje odrobiny większego nowatorstwa, choć jeśli przyjrzymy się z bliska poszczególnym, często bardzo długim propozycjom, odnajdziemy w tym dzisiejszy sznyt aranżacyjny, który nie tworzy przedsięwzięcia nadmiernie archaicznego. Jednak dla poszukujących czegoś bardziej aktualnego muzycznie, ten album może nie do końca przekonać.
Skupiając się na walorach warto dostrzec doskonałe współgranie ze sobą wszystkich instrumentów, gdzie czasami na pierwszy plan wysuwają się skrzypce (Satomi odpowiedzialna jest także za klawisze), co bywa charakterystyczne dla zespołu. To istnienie obok siebie różnych elementów nie skupia jedynie uwagi na gitarach (świadomie pojawiający się jakby przy okazji – Mirek Gil), choć te w jakiś uporządkowany sposób asymilują się z wokalem (Jinian Wilde) i wyczuloną na budowę kompozycyjną perkusją (Maciek Caputa to także pianista, co pokazał w „Shadowland”). Dopełnieniem jest obecność basisty – Przemysława „Przemasa” Zawadzkiego. Klamrą całości staje się natomiast kwartet smyczkowy (początek i koniec płyty).
Sama forma kompozycyjna nie została ukierunkowana w stronę muzyki rockowej. Chyba po raz pierwszy możemy powiedzieć, że band starał się nadać tym propozycjom szerszej perspektywy artystycznej, wykraczając poza oczywisty format. Stąd w podtekście wyczujemy szaleństwo około folkowego bogactwa, jazzowego ferworu, a nawet pop alternatywnego sensu melodycznego. Przez to każdy numer staje się pojemną opowieścią pisaną na wiele sposobów. Dlatego pomimo długich kompozycji nie czujemy znużenia, czy nie dostrzeżemy niepotrzebnych fragmentów, które mogłyby rozmyć istotę tej muzyki.
Album „The Wyrding Way” to skarbnica wartych uwagi motywów muzycznych, obudowanych artyzmem i świadomością kierunku, w jakim obecnie podąża zespół Believe. Miejmy nadzieję, że kolejna płyta ukaże się szybciej niż za 7 lat, bo przecież takich projektów obecnie nie ma zbyt wielu na polskim rynku muzycznym. Mnóstwo akcentów na tej płycie zasługuje na naszą uwagę, choć wymaga to całkowitego wejścia w ten ustrój, który nie jest obecnie dostatecznie eksponowany. A szkoda.
Łukasz Dębowski