Krzysztof Cugowski na scenie występuje nieprzerwanie od 55 lat, a 20 września ukazała się jego nowa płyta „Wiek to tylko liczba”. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Wiek to tylko liczba” – Krzysztof Cugowski (Mystic, 2024)
Czy mając w zespole (Zespół Mistrzów) tak doskonałych muzyków można nagrać słaby album? Nie można. Krzysztof Cugowski pokazał też, że czerpanie z rock’n’rolla i bluesa nie musi być staromodne, zaszczepiając w swoich piosenkach wiele świeżej energii, ale z namiastką tego, co w takiej muzyce stanowi prawdziwą wartość. Do tego dochodzi głęboki, jakże charakterystyczny głos, dzięki któremu, słuchając nowej płyty zatytułowanej „Wiek to tylko liczba”, nie mamy wątpliwości, że należy ona do jednego z najbardziej charyzmatycznych wokalistów w Polsce. Niby banał, ale czy w dzisiejszych czasach jest to aż tak oczywiste?
To, że zebrane piosenki nie trafią do każdego jest niemal pewne, choć przecież mają one namiastkę przebojowości. W żaden sposób nie staje się to zarzutem, jeśli weźmiemy pod uwagę muzyczny koloryt poszczególnych kompozycji, które nigdy nie wpadają w piosenkowy banał, nawet jeśli z tekstów wyłania się truizm („Na co czekasz / śmiało / na co czekasz zacznij żyć / nie uciekaj / dopóki czujesz rytm / nie narzekaj”). I jakoś tak się stało, że wszystkie opowieści pasują do Cugowskiego, choć przecież to nie on jest autorem tekstów. Słowa pochodzą od J. Onufrowicza, W. Bryskiego, A. Mogielnickiego, A. Sikorowskiego i… najmłodszego syna artysty – Chrisa Cugowskiego.
Ten ostatni popełnił udany tekst do romantycznej – ale pozbawionej patosu – ballady („Ty i ja„). Tutaj pojawiają się piękne solówki gitarowe, ale tak naprawdę na tej płycie rządzi rock’n’roll, niekiedy udekorowany kobiecymi chórkami. Cudnie wypełnia nimi przestrzeń Ania Szarmach, co nie jest takie ewidentne, bo czasem wysuwające się na pierwszy plan „chórkowanie” wypada – w innych pop-rockowych produkcjach – irytująco.
Słuchając całości, często można się złapać na poczuciu, że każdy kawałek po prostu dobrze brzmi, wręcz wszystko idealnie „siedzi” w muzycznej różnorodności, co już staje się wartością samą w sobie. Dlatego obok żarliwych, naprawdę mocnych kompozycji („Ścięte głowy„), pojawiają się bujające, lżejsze, ale wciąż niezwykle stylowe propozycje („Wiek to tylko liczba„). Ba! Usłyszymy nawet dęciaki, które nadają niebanalnego klimatu w porywającym „Panaceum„.
Rockowa dusza wokalisty wciąż silnie jest zakorzeniona w muzyce źródeł, a więc płyta w sposób oczywisty nawiązuje do czasów, gdy liczyło się żywe granie, które nie jest upstrzone bylejakością kompozycyjną. Piosenka musi posiadać tekst, dobrze zobrazowaną, interesującą harmonię i melodię, która dodaje odrobiny przebojowości. I tak też się stało.
Za produkcję muzyczną odpowiada Wojtek Olszak, który wciąż ma wyczucie do dobrych piosenek (nawet jedną sam skomponował – „INCEL„). Najciekawsze stają się jednak te propozycje, które poprzez słowa nie odnoszą się jedynie do przemijania, ale wykraczają poza bezpieczną retorykę, dlatego tak dobrze jest posłuchać, że „Jestem z dzikiego kraju„.
Warto dostrzec, że Krzysztof Cugowski wciąż ma w sobie wiele werwy, która podana z taką dojrzałością, potwierdza jego odczuwanie pewnych sytuacji muzycznych we właściwy sposób. A to, że artysta niezmiennie jest świetnym wokalistą? Do tego nikogo nie trzeba przekonywać, nawet jeśli jego charakterystyczny głos nie dla każdego jest przystępny.
„Wiek to tylko liczba” to świetny album, na którym znalazły się błyskotliwe, pełne artystycznej dorodności, ale też rozrywkowego polotu piosenki. Autentyzm, zaangażowanie, ale też lekkość wykonawcza potwierdzają najwyższą jakość tego wydarzenia. I to bez zbędnego przynudzania oraz umizgiwania się do kogokolwiek.
Łukasz Dębowski
*****
Na płycie artyście towarzyszy Zespół Mistrzów, który od sześciu lat jest częścią jego muzycznej podróż, a są nimi: Jacek Królik (gitary), Cezary Konrad (perkusja), Robert Kubiszyn (bas) oraz Tomasz Kałwak (instrumenty klawiszowe).