DODA Aquaria Tour. Wielkie koncertowe show Dody w Łodzi. Jak było? [RELACJA]

Koncert Dody w ramach „Aquaria Tour” odbył się 20 stycznia 2024 roku w łódzkiej Atlas Arenie. Jak przystało na „Dream Show” nie zabrakło rozmachu, który opierał się na świetnych wizualizacjach, choreografiach tanecznych i ograniczonych efektach specjalnych. Podczas występu wokalistki można było usłyszeć przede wszystkim piosenki z jej najnowszej płyty „Aquaria„.

fot. Łukasz Dębowski

Na początku warto wspomnieć, że koncert Dody w Łodzi został już dawno wyprzedany, co należy uznać za niewątpliwy sukces. Był to przedostatni przystanek – kolejny występ w ramach „Aquaria Tour” odbędzie się jeszcze w Gdańsku (27 stycznia).

Doda jest artystką popową i jak na taką przystało, starała się zrobić show, które będzie możliwie potężne, biorąc pod uwagę możliwości jakie są w Polsce. Za takim wydarzeniem stoją przecież ogromne pieniądze, na które może liczyć w naszym kraju niewielu, m.in. Dawid Podsiadło i sanah, bo to oni są w stanie wyprzedać stadiony. A Doda?

Jak się okazało ryzyko zorganizowania takiego przedsięwzięcia opłaciło się także finansowo. Estetyka muzyczna, którą reprezentuje wokalistka znalazła duże zainteresowanie, o czym świadczy nie tylko wyprzedany koncert, ale także podwójnie platynowa płyta „Aquaria” (powyżej 60 tysięcy sprzedanych egzemplarzy) oraz ogromny sukces piosenki „Nim zajdzie słońce”, nagranej ze Smolastym (najczęściej grana w rozgłośniach radiowych, za co w Łodzi odebrali nagrodę). Zresztą raper pojawił się osobiście „na bis”, wykonując wspomniany utwór z Dodą, a także jeszcze jeden numer.

 

 

To, co przede wszystkim przyciągało uwagę, to całkiem precyzyjnie dopracowane show (wykonania z tancerzami), ubarwione doskonałymi filmikami. Wizualizacje wokalistka stworzyła wraz z reżyserem Michałem Pańszczykiem i to one pozwoliły podkreślić całą oprawę oraz przedstawić Dodę, jako wykreowaną postać na potrzeby nowych piosenek, a także pokazać jej osobowość, kryjącą się za hasłem „WULGARTYZM„. I tutaj niekiedy można było zobaczyć obrazki roznegliżowanej twórczyni (moment, w którym odbijały się na wielkim ekranie jedynie pośladki był „niezapomniany”). Takie widoki mogły wywołać kontrowersje kilkadziesiąt lat temu, gdy robiła to Madonna. A czy dziś robi to jeszcze wrażenie? Na pewno nie, na szczęście nie na tym opierała się przeważająca część koncertu. Zresztą w ten sposób artystka próbowała wyjaśnić jeden z elementów jej życia, czyli pojawiające się „kontrowersje”. Moim zdaniem niepotrzebnie.

Na uwagę zasługuje dobre wykonanie wokalne poszczególnych propozycji. Jakie są jej możliwości, każdy może sam ocenić, jednak to, że piosenki zostały zadowalająco zaśpiewane nie podlega dyskusji. I było to już słychać, gdy Doda na samym początku wyszła z muszli. Wtedy wykonała „Don’t Wanna Hide”, by za chwilę zaprezentować jeszcze utwór „No Rush”. Całkiem sprawnie poradziła sobie także z „Bez Ciebie chcę żyć wiecznie”. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że – oprócz wypełnienia układów tanecznych – wokalistka, np. unosiła się nad sceną, to trzeba docenić jej starania w tej kwestii (choreografie należały do Magdy Brdey).

 

Na pewno przygotowanie całego show wymagało od Dody znakomitej kondycji fizycznej, bo jednak dwugodzinne wydarzenie, to już jest pewne wyzwanie. Pomogły jej w tym krótkie przerwy, do których należał występ drag queens, ciekawie nawiązujących do minionych kreacji artystki. Panie toczyły ze sobą krótkie dialogi, po czym tańczyły do „Dżagi”, „Szansy”, „Bad Girls, „Riotki” i „Nie daj się”. Akcent przywołujący uśmiech na twarzy.

Wyróżnić należy także króciutki set akustyczny, kiedy to muzycy wraz z wokalistką wykonali wspólnie m.in. piosenkę „Dziękuję”, wyrażając w ten sposób wdzięczność dla wszystkich, którzy pomagali jej przejść przez trudne momenty w życiu.

Podczas wykonania przeboju „Melodia ta” na scenie rozbłysła pokaźna tęcza, a piosenkarka znów zawisła nad sceną. Tutaj należy wspomnieć, że budowa sceny dała możliwość świetnego operowania światłami, a słowa uznania należą się dla wszystkich, stojących za organizacją tego przedsięwzięcia.

Może nie była to moc atrakcji, ale całość była bardzo dobrze przygotowana i nawet jeśli pojawiły się jakieś usterki techniczne, to tym razem nie były one widoczne. Jak informuje Doda, to ostatnie koncerty w jej karierze muzycznej. Chociaż sądząc po jej krótkim wywiadzie w programie „Dzień dobry TVN”, wszystko jest kwestią ceny i jeśli znajdą się sponsorzy, którzy będą w stanie przebić stawkę związaną z kończącą się trasą, to artystka nie wyklucza powrotu na scenę. Zresztą koncerty w ramach „Aquaria Tour” także odbyły się po trzyletniej przerwie. Dlatego nic nie jest niemożliwe, a hasło „ostatnie koncerty” mogło zadziałać w tym przypadku doskonale pod względem marketingowym.

Łukasz Dębowski

 

fot. okładka płyty

 

Doda z nagrodą MTV Europe Music Awards 2023 i klip do utworu “Nie otwieram oczu”

Leave a Reply