„Ciężko pracujemy, aby nasze marzenia się spełniły” – How We Met [WYWIAD]

„GoodAss Memories” to tytuł debiutanckiej płyty zespołu How We Met, w którym liderem jest wokalista i gitarzysta – Oscar Jensen. Zapraszamy na wywiad z bandem, który opowiedział nam o swojej muzyce, zdradzając kilka szczegółów związanych z nowymi piosenkami.

fot. materiały prasowe

„GoodAss memories” to tytuł Waszej debiutanckiej płyty. Czy można powiedzieć, że zawarliście na niej wszystkie swoje dotychczasowe pomysły artystyczne, zamykając w ten sposób pewien etap w działalności zespołu How We Met?

Z płytą „GoodAss Memories” zamykamy pewien istotny dla nas rozdział. Przy tworzeniu płyty zależało nam na uchwyceniu i przekazaniu naszym słuchaczom emocji związanych z naszym czasem dorastania. Ten czas był pełen imprez, przelotnych miłości, odważnych decyzji oraz prób odnalezienia siebie na tym Świecie.

Czy jest jakaś odgórna idea muzyczna, która miała być siłą napędową Waszych piosenek? Czy „kalifornijski punk rock” jest punktem odniesienia do tego, co można usłyszeć na Waszej pierwszej płycie? 

Każdy z nas dorastał słuchając zespołów jak Green Day, Blink 182, Sum 41, Red Hot Chili Peppers. Tworząc płytę „GoodAss Memories” nie myśleliśmy wcale o tym, żeby brzmieć jak oni. Gramy dokładnie to co nam sprawia ultra przyjemność, a że brzmi zachodnio, czy nawet „kalifornijsko” – pozwolę Wam to ocenić. „GoodAss Memories” to płyta, która dla nas znaczy coś więcej i jesteśmy z siebie dumni, że gramy ze sobą w taki sposób.

 

Oprócz gitar ważne w Waszej muzyce są melodie, a to oznacza, że każdy numer ma przebojowy potencjał. Do czego szczególnie przywiązywaliście uwagę, nagrywając ten album? 

Oscar (wokale, gitara): Nagrywając ten album do każdej piosenki podchodziłem indywidualnie. Każda piosenka niesie w sobie oddzielny przekaz. Nie starałem się, aby były „mainstreamowe”. Skupiałem się na tym, aby forma piosenek nie była zbyt długa oraz – co najważniejsze – żeby melodia była miła dla ucha i została zaśpiewana z głębi serca, czyli tak jak to przeżywam. Oczywiście, nad gitarami i ich brzmieniem wraz z Michałem Bagińskim (mix, mastering) siedzieliśmy dość długo. To co uwielbiam w naszej płycie „GoodAss Memories” to brzmienie bębnów i gitary basowej, tu również staraliśmy się wyłuskać solidny sound.

Wasza muzyka jest niezwykle energetyczna. W jakim stopniu udało Wam się uchwycić energię koncertową na albumie „GoodAss Memories”? Czy jest w ogóle możliwe złapanie takiej energii podczas rejestrowania materiału w studio nagraniowym? Jak to oceniacie?

Nasza muzyka jest energiczna, bo tacy sami jesteśmy na salce, na scenie. Udało nam się uzyskać to po miesiącach pracy w sali prób, gdzie ćwiczyliśmy piosenki, omawialiśmy formy, tempa, aranż. Stworzenie „GoodAss Memories” to dla nas duży krok poprzedzony ciężką pracą. Jak słychać, jest to możliwe aby złapać tę energię, lecz za tym stoi zespół, który siebie bardzo dobrze zna.

Co według Was jest największą wartością tego albumu? Czy jest coś, za co szczególnie lubicie piosenki, które się na nim znalazły?

Największą wartością tego albumu, to pewna różnorodność emocjonalna, bo w różnych piosenkach pojawia się miłość, bunt, zrezygnowanie, zauroczenie, uczucie życia na fali oraz uczucie dostania kosza. Każda z nich jest dla nas wyjątkowa, bo przywraca nas do czasów, kiedy takie emocje czuliśmy. Nie żebyśmy dalej ich nie czuli! One są i będą aktualne, uwierzcie. Wszystkie piosenki lubimy z tej płyty, ale żeby dać przykład: „Letters From Julia” od minuty 2:24 – na koncertach sprawia nam to dużą frajdę.

 

fot. materiały prasowe

Jak odbieracie porównywanie Waszej muzyki do twórczości takich zespołów jak Green Day lub Blink 182? Czy takie porównania nie są dla Was trochę krzywdzące, bo w swojej twórczości chcieliście zawrzeć przede wszystkim własny styl?

Nie, absolutnie. Nawet bardzo nam miło, że na tle polskiej sceny muzycznej jesteśmy zespołem, który gra punk rocka w takiej formie. Poza tym nie widzę nic złego w tych zespołach, świetnie sobie poradzili i my pracujemy ciężko, aby zdobywać ich szczyty, dokładając własne pomysły i muzyczne rozwiązania.

Jednym z utworów, który poznaliśmy przed premierą albumu jest mocniejszy kawałek „New Information”. Moglibyście powiedzieć kilka słów na jego temat? Czym on jest dla Was na tle pozostałych propozycji z płyty?

„New Information” to piosenka buntownika, który nie zgadza się z obowiązującym systemem. Ta piosenka jest o władzy, która niszczy kraj, niszczy społeczeństwo, system finansowy – wszystko po to, aby jego przywódca i jego złodzieje mieli lepiej niż inni. „New Information” mówi o destabilizacji, uczucia braku twardego fundamentu, na którym nasze życie codzienne się toczy. Ta piosenka również jest preludium do kolejnej polskiej piosenki „Nie zgadzam się” o podobnym charakterze. Za to piosenka „Apocalypse” wieńczy ten buntowniczy rajd.

 

Teksty są ważną stroną Waszej twórczości. W jaki sposób podchodziłeś do pisania tekstów? Czy pisałeś z perspektywy obserwatora, a może bardziej zależało Ci na osobistych historiach, które odnoszą się do Twojego życia?

Oscar: Te wszystkie teksty to moje osobiste doznania i historie. „Letters From Julia”, „GoodAss Memories”, „Why”, „L A” to tylko przykłady, które naprawdę się wydarzyły i czułem, że muszę z siebie wylać te emocje na kartkę papieru, dokładając do tego muzykę. Rzadko piszę z czyjejś perspektywy. Jeśli człowiek nie doświadczy pewnych sytuacji, to według mnie może zrobić podejście do napisania tekstu, lecz to później brzmi jednak mało wiarygodnie. Ja muszę to przeżyć – wówczas piszę prawdę. Dlatego też podróżuję, poznaję ludzi, eksperymentuje muzycznie i powracam myślami do przeszłości.

Wiele tekstów jest w języku angielskim, ale to nie znaczy, że nie piszesz także w języku polskim. W którym języku jest Ci łatwiej wyrażać, to co masz do przekazania? Czy czujesz, że polskie teksty mają większą szansę dotarcia do publiczności, co pokazuje duża popularność utworu „Buzi”?

Oscar: Jestem w pół Kanadyjczykiem i w pół Polakiem, i przyznaje się, że pisze mi się łatwiej w języku angielskim – może dlatego, że słucham w większości muzyki w tym języku. Co nie znaczy, że nie lubię po polsku pisać, absolutnie! Mam czasami taki przypływ i temat do piosenki… wtedy wszystko mi się ładnie układa. Lecz gdybym miał napisać na miejscu piosenkę, język jej byłby chyba uzależniony od tematu i innych muzyczny, melodyjnych aspektów. Naturalnie, „Buzi” łatwo trafia do polskich słuchaczy bo jest po polsku. 🙂 Staramy się naszą angielskojęzyczną muzykę zaszczepić w Polakach oraz za granicą.

 

Jak z perspektywy czasu oceniasz swój udział w muzycznych programach telewizyjnych? Czy czujesz, że miały one wpływ na to, że zacząłeś grać w zespole i tworzyć własne piosenki? Co tak naprawdę sprawiło, że zostałeś muzykiem?

Oscar: Ja gram i tworzę piosenki w zespołach od kiedy miałem 14 lat, żaden program muzyczny nie wzbudził we mnie chęci zakładania zespołu. Z perspektywy czasu programy muzyczne to fajna zabawa, dużo poznałem ludzi, stanąłem przed kamerami i zaśpiewałem widzom, uzyskałem wysokie noty i z tego bardzo się cieszę. Oczywiście programy, w których występowałem dodały większej rozpoznawalności, co przełożyło się na większą słuchalność moich piosenek. Stałem się muzykiem dlatego, że widziałem jaką frajdę ma mój tata, grający na gitarze, kiedy byłem mały. Cała moja rodzina jest umuzykalniona i muzyki od urodzenia miałem pełno w domu. To środowisko, rodzina, w której dorastałem zbudowało we mnie odwagę by stanąć na scenie z gitarą i śpiewać.

Co dla Was, jako debiutantów jest najtrudniejsze, żeby przebić się ze swoją muzyką do publiczności? Czy czujecie, że jest miejsce dla Waszej muzyki na polskim rynku muzycznym, ale trudno Wam z nią dotrzeć do słuchaczy?

Dla nas najtrudniejsze jest przebić się przez „hałas” w social mediach – tam są wszyscy nasi słuchacze. Idzie nam powoli, ale skutecznie. Uważamy, że nasza muzyka należy do świata i jest dostępna poprzez serwisy streamingowe. Każdy może nas posłuchać, nie szufladkujemy naszej działalności i nie zamykamy się na granie tylko w Polsce. Naszym wspólnym celem jest Świat. A w Polsce oczywiście, że jest dla nas miejsce, tak jak i dla zagranicznych muzyków! Ciężko pracujemy, aby nasze marzenia się spełniły.

Na czym Wam, jako zespołowi szczególnie dzisiaj zależy? Co oprócz grania koncertów jest najważniejsze w działalności zespołu How We Met?

Zależy nam by grać jako zespół w takiej formie, i by utrzymywać między nami przyjaźń. Grać więcej koncertów. Zdobywać więcej fanów i spełniać marzenia. Trzymajcie kciuki bo w 2024 roku zaskoczymy z niejednej strony!

Dzięki za pytania. Pozdrawiam redakcję. 🙂

 

fot. materiały prasowe

 

Leave a Reply