Blues Connections to fuzja bluesa z rockiem, funkiem, jazzem i poezją. W kwietniu tego roku ukazał się wyjątkowy album zespołu, zatytułowany “Pamiętam”. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Pamiętam” – Blues Connesctions (2023)
W dużym uproszczeniu, Blues Connections idzie śladami Tadeusza Nalepy (od takiej muzyki zaczynali), choć tak naprawdę ich brzmienie jest nieco bogatsze, bo zespół nie starał się ograniczyć stylistycznie, czerpiąc wyłącznie z jednego gatunku. Dlatego na albumie „Pamiętam” korzenna muzyka blues-rockowa stanowi fundament określający ich twórczość, ale znajdziemy tu też kilka niespodzianek, daleko wykraczających poza oczywiste skojarzenia artystyczne.
Nie są to jednak odniesienia muzyczne, które miałyby w jakiś sposób na nowo zdefiniować wartość takiej muzyki. Nie znajdziemy więc na tej płycie form eksperymentalnych, choć trzeba przyznać, że kilka propozycji jest mocno zagęszczonych instrumentalnie („Nie wracaj„). Dynamika poszczególnych kompozycji nie pozwala też myśleć o tym projekcie, jako o czymś archaicznym. Świeżość uwypuklająca zawodowe podejście muzyków do tego wydarzenia sprawia, że jawi nam się obraz czegoś ponadczasowo doskonałego.
Na jego szczególność wpłynęła także smutna sytuacja. W czasie przygotowań do nagrań zmarł lider grupy – Mikołaj Flont, którego harmonijki można usłyszeć w tych utworach. Pozostała część bandu, chcąc dokończyć nagranie albumu, zdecydowała się w ten sposób upamiętnić założyciela Blues Connections. To sprawia, że ten materiał pulsuje dodatkowymi emocjami, tak starannie niesionymi przez kolegów z zespołu. Świetna realizacja nie pozwala też odczuć, że wykorzystane motywy harmonijek Flonta pochodzą z koncertów.
Dopracowanie, a jednocześnie umiejscowienie całości w żywej formie – gdzie dźwięki płyną na swobodzie wykonawczej – sprawia, że każda propozycja ma mocno autentyczny wydźwięk. Czasem jest bardziej wytrawnie, bo znać o sobie daje brudne brzmienie gitarowe niesione na przejrzystości melodycznej i wokalnej specyfice Michała Jaśkiewicza, którego głos wydaje się stworzony do takiego stylu („Dreaming of You„). Rasowy, głęboki, nieprzesadnie uwypuklony, choć oddający wszystko to, co interpretacja wokalisty powinna ze sobą nieść. Warto wsłuchać się szczególnie w spokojniejsze, bardziej poetyckie momenty, by to w pełni odczuć („Pustka„). Taka umiejętność poruszania się na pograniczu śpiewu i deklamacji miewa w tym przypadku swój bardowski urok.
Ciekawie wypada też współdziałanie na siebie całego instrumentarium, bo każdy z muzyków dołożył do tego albumu niebagatelną część własnych umiejętności. Nawet perkusja wybija się czasem na prowadzenie, co daje możliwość odnalezienia w grze Maksymiliana Krefta około jazzowej ekspresji („Bez Ciebie„). Zresztą dialog wszystkich muzyków wypada często bardzo intrygująco („Nie wracaj„). Tutaj należy wspomnieć o wybornych solówkach gitarowych Piotra Słodkowskiego i jakże sprawnie ukazanej pulsacji basowej Krzysztofa Słodkowskiego. A przecież w „Czekam” pojawia się też niezła partia saksofonu (gościnnie Maciej Flont). Dzięki temu słychać, że Blues Connections to jeden organizm, a charakter wykonań całej grupy sprawił, że powstał niebanalny zestaw kompozycji.
Choć brakuje w tym jeszcze silnie określonej indywidualności zespołu, to nie da się ukryć, że panowie mają wszelkie narzędzia do tego, by dalej tworzyć w takiej gatunkowej różnorodności. Dlatego płyta „Pamiętam” to udana eksploracja bluesowej energii z dzisiejszą, bardziej wyszukaną swoistością artystyczną. Mówiąc prościej, po prostu dobrze słucha się tego materiału. To płyta, która przy okazji stała się hołdem dla nieżyjącego przyjaciela, gdzie źródło wciąż obfituje w trafne rozwiązania muzyczne. Ogromny szacunek za robienie tego, co wciąż ma dla nich ogromne znaczenie.
Łukasz Dębowski