„Nie myślałam, że nagram konceptualną płytę o kobiecości” – Bovska [WYWIAD]

Album „Dzika” ukazuje świat z bardzo kobiecej perspektywy. Zapraszamy na nasz wywiad z Bovską, z którą poruszyliśmy wiele tematów związanych z nową płytą.

fot. materiały prasowe

Po przesłuchaniu nowej płyty „Dzika” odniosłem wrażenie, że przeszłaś dużą przemianę. Odważniej też mówisz o różnych rzeczach. Z czego to wynika?

Gdy pisałam nowe piosenki, nie miałam wrażenia, że jakoś bardziej się odsłaniam. Wcześniej też zawierałam w moich utworach osobiste wątki. Może przy tej płycie zaczęłam się precyzyjniej wyrażać, ale też korzystałam z mniejszej ilości metafor, co pozwalało mi poruszać różne tematy w sposób bardziej bezpośredni. Ja się tego nie boję.

 

Gdy piszę lub potem wykonuję jakiś utwór, staję się on osobnym bytem, który pozwala mi stworzyć – czasem intymną – opowieść. Może idzie za tym dojrzałość, albo inny sposób myślenia o sobie, który pomaga mi odkrywać własne słabości. Dlatego nie mam obaw z tym związanych. Chcę, żeby moje piosenki dotarły blisko do słuchacza, pozostając z nim na dłużej.

Czy to znaczy, że nagrałaś najbardziej osobistą płytę?

Myślę, że jest osobista i wiele łączy ją z moim pierwszym albumem „Kaktus”, chociaż system pracy nad nią, szczególnie od strony muzycznej, był zupełnie inny. Odmienność pracy miała wpływ na to, jak ona ostatecznie brzmi. Chociażby to, że nie nagrałam tej płyty z Janem Smoczyńskim, z którym stworzyłam cztery poprzednie, wpłynął na to, jak ona się prezentuje. Nowe piosenki pisałam z Archiem (red. Archie Shevsky), co rzutowało na ich ostateczny kształt. 

Obaj panowie są wybitnymi producentami i kompozytorami, więc nie realizowali jedynie mojej wizji. Udało nam się stworzyć twórczą relację. Dlatego nowa płyta – choć bardzo osobista – jest współkomponowana przez Archiego, ma też wiele pomysłów, które pozostawił po sobie Archie. Natomiast moja współpraca z Jasiem wciąż trwa, bo gramy ze sobą na koncertach i przecież wciąż będziemy wykonywać piosenki ze starszego repertuaru. Jesteśmy więc połączeni ze sobą na zawsze.

 

Co wpłynęło tak dobrze na Twoją współpracę z Archiem, która doprowadziła Was do nagrania całej płyty?

Myślę, że jeśli ludzie dobrze dogadują się ze sobą tak po ludzku, to są w stanie dogadać się także artystycznie. Dobra energia między ludźmi działa także w muzyce. Poznaliśmy się poprzez wspólnych znajomych i management. Któregoś razu graliśmy razem na scenie Teatru Syrena moją piosenkę „Jim” w takim specjalnym koncercie dedykowanym Josephowi Conradowi. Potem spotkaliśmy się na Europejskim Stadionie Kultury w Rzeszowie. Początkowo nie zdawałam sobie nawet sprawy, że on pisze piosenki. Korespondowaliśmy ze sobą długo, aż padł pomysł, żeby spróbować coś wspólnie stworzyć. Początkowo planowałam nagrać ten album z wieloma producentami, ale ostatecznie tak nam się dobrze pracowało, że stworzyliśmy całość. I to piosenka „Dzika” otworzyła nam drogę do dalszych poczynań. Wtedy poczułam, że muzycznie zaiskrzyło między nami. Później pojawił się utwór „Rzeka”, potem „Bałtyk”. Archie świetnie odbiera emocje, dlatego czułam się komfortowo nawet w tak intymnej sytuacji, jaką jest nagrywanie wokali. 

Czy śpiewanie ma dla Ciebie terapeutyczną funkcję?

Na pewno tak, poczułam to podczas wykonywania piosenek Kory. Wtedy coś się we mnie zmieniło. Śpiewanie otwiera ciało i duszę i w danym momencie może to być pomocne w postrzeganiu wielu rzeczy. Także wydarzenia, które pojawiają się w naszym życiu mają wpływ na to, co w nas zachodzi. Dla przykładu wojna w Ukrainie i emocje związane z informacją o niej, odbiły swoje piętno w utworze „Nie ma nic”.

Intuicja mi podpowiada, że jeszcze nie jedną piosenkę napiszemy razem z Archiem. Czuję, że znaleźliśmy wspólne pole do eksploatacji, które zdecydowanie nie zostało wyczerpane.

Czy od początku Twojej współpracy z Archiem, myślałaś o nagraniu całej płyty?

Właśnie zupełnie nie. W ogóle nie chciałam mieć zbyt wielu założeń w kontekście twórczym. Chciałam dać się poprowadzić temu co mnie spotyka, kierując się swoją intuicją. Idąc z przeczuciem. Takim drogowskazem stała się piosenka „Dzika”. Gdy powstała, wyznaczyła w pewnym sensie kierunek całego albumu. Dopiero później okazało się, że ten utwór jest częścią większej całości. Nie myślałam też, że nagram konceptualną płytę o kobiecości. Moim jedynym założeniem – bo muszę mieć jakieś założenie – było, żeby iść w stronę własnej duchowości, opartej na czymś innym niż wcześniej. Chciałam zbudować się na nowo poprzez te piosenki. Czułam taką potrzebę. Nabrałam więcej odwagi w precyzyjnym wyrażaniu własnych myśli. 

 

fot. materiały prasowe (okładka płyty)

Czy dowiedziałaś się czegoś o sobie, pisząc nowe piosenki?

Tak. Dzięki nowym piosenkom mogłam dotrzeć w głąb siebie, bo zrzuciłam poszczególne warstwy, które mi w tym przeszkadzały. Poczułam że jestem trochę bliżej prawdy o sobie, ale także w kontekście tego, co dzieje się dookoła. Starałam się też nie zgubić jakiejś prawdy o samej piosence, tak, żeby była ona czytelna dla samego słuchacza. Chciałam, żeby związek emocjonalny z muzyką i tekstem pokrywał się ze sobą. Zależało mi również na spójności wyrazowej w kontekście wykonawczym, czego znów świetnie pilnował Archie. 

Nowy album „Dzika” to inna muzyczna historia, która nie kojarzy się bezpośrednio z tym, co wcześniej nagrywałaś. W jaki sposób szukałaś przestrzeni muzycznej, która w jakiś sposób zdefiniuje ten album?

Jak już wspomniałam utwór „Dzika” wyznaczył pewien kierunek, bo pojawiła się w nim gitara, która stała się ważnym elementem całego albumu. To jest duża zmiana, bo gram teraz w kwartecie, a nie jak to było wcześniej – w trio. Na gitarze wspiera mnie Krzysztof Kawałko. To on nagrał większość gitar na album Dzika. Inaczej nagrywaliśmy też bębny, bo w akustyczny sposób. Nagrał je wybitny perkusista Michał Dąbrówka. Przy nagrywaniu poszczególnych piosenek dbaliśmy, by nie było w nich niepotrzebnych elementów. Takie uproszczenie w moim odczuciu miało swój głęboki sens. Wszystko działo się intuicyjnie, co znów przełożyło się na ostateczny kształt całości.

Zgodzisz się z przekonaniem, że Twoja nowa płyta jest bardziej piosenkowa pod względem sposobu budowania melodii?

To prawda, bo piosenki są mniej konceptualne w sensie produkcyjnym, bardziej skupione na melodii i przepływie emocjonalnym. Tak bym to ujęła. Wiele rzeczy działo się jednak na zasadzie eksperymentu, a więc niektóre pomysły lądowały w koszu. Tak dzieje się zresztą przy każdej płycie i w każdej materii twórczej. To nieuniknione. 

W kontekście tej płyty wiele mówi się o kobiecości, co szczególnie wyznaczył utwór „Iskry”.

„Iskry” to piosenka o radości z poruszania się, o radości z celebracji swojego ciała w ruchu. To temat bardzo obecny od zawsze w moich poszukiwaniach, jednak wcześniej widocznie nie potrafiłam tego dostatecznie dobrze ująć w piosence. Tutaj to wybrzmiało. Stworzyłam też wraz z Filipem Skrońcem film pt. „Iskry” – dokument o kobiecości, w którym bohaterki odpowiadają na pytanie czym dla nich jest kobiecość. Poruszam też temat niepłodności i niespełnionego macierzyństwa w klipie do utworu „Wielka cisza”, w reżyserii Magdy Zielińskiej. Wreszcie tytułowa „Dzika” – o odkrywaniu dzikiej części swojej natury, o poszukiwaniu jej. Ta kobiecość po prostu z tego wszystkiego jakoś sama wyłazi. A ja chcę mówić o rzeczach, które dla mnie są wartościowe. 

 

Chcesz powiedzieć, że pisanie o różnych, czasem intymnych sprawach było dla Ciebie łatwe?

Wiele rzeczy musiałam w sobie przetrawić, a pozwolił mi na to czas pandemii. Dla mnie to był trudny okres, bo wtedy przestało mi się cokolwiek chcieć. Nie potrafiłam znaleźć w sobie twórczej energii. Miałam w sobie dużo lęku i jakąś wielką niemoc. Przestraszyłam się tego i musiałam wiele rzeczy w sobie zredefiniować. Zdałam sobie sprawę, że jestem przede wszystkim twórcą, nieważne nawet jakim akurat medium się posługuję. Słowem, muzyką czy pędzlem. Piosenka jest punktem wyjścia, bo niesie treść, którą przetwarzam na najróżniejsze sposoby, także te wizualne i  audiowizualne. Zarówno piosenka jak i materia plastyczna posługują się symbolami, skrótami. Tekst, trochę jak poezja, syntetyzuje pewne myśli i uczucia. Wszystko to niesie ze sobą emocje. 

Okładka do płyty „Dzika” też nie jest oczywista, bo można z niej wyczytać wiele emocji. Chciałaś trochę nią prowokować?

Myślę, że jest w niej jakiś wymiar prowokacji – pewne siebie, groźne spojrzenie, diagonalna kompozycja, otwarte usta, wąski kadr. Zdjęcie na okładce zrobiła mi Olga Urbanek. Poprzez ten wąski kadr zdjęcie staje się niejednoznaczne. Myślę, że to zupełnie inna, nowa Bovska spogląda z okładki.

Czy taki utwór jak „Ziemia mi się pali” napisałabyś jeszcze kilka lat temu? A może to jest również efekt Twojej teraźniejszej dojrzałości?

Myślę, że jeszcze kilka lat temu nie napisałabym takiej piosenki. To mój manifest siły i wolności. Piosenka to jest ułamek rzeczywistości, która w danym momencie rodzi się w Tobie. Później następuje ukształtowanie jakiejś myśli, pogłębienie i nadanie jej znaczenia poprzez muzykę. Dla mnie ważne było, żeby każdy utwór mnie wzruszał i tak jest również z tym numerem. Mając tą piosenkę w słuchawkach, idąc przez miasto, na pewno można dodać sobie pewności siebie. Tak ją odczuwam. 

Czy musiałaś wyjść poza własną strefę komfortu przy którejś nowej piosence?

Poza strefę komfortu musiałam wyjść, nagrywając teledysk do piosenki „Wielka cisza”, która bez klipu ma uniwersalny przekaz. Z klipem jest wzbogacona o warstwę narracyjną dotykającą tematu niepłodności i leczenia in vitro. Poprzez ten teledysk dotknęłam tematu tabu, który dotyczy również mojej osobistej historii i zmagania. Realizacja klipu była rodzajem wyzwolenia.  

Z jaką reakcją spotkałaś się po pokazaniu tego teledysku?

To było niesamowite, bo odezwało się mnóstwo ludzi, którzy mierzą się z tym problemem niepłodności, z trudami leczenia in vitro, z niezrozumieniem i samotnością w zakresie leczenia w ogóle. 

Cieszę się, że poprzez piosenkę, mogłam wesprzeć osoby, które właśnie w tym trudnym zmaganiu z leczeniem odczuwają wielką amplitudę najróżniejszych emocji. Wierzę, że muzyka przynosi możliwość szybkiego dotarcia do wnętrza, do czyjejś wrażliwości, że może nieść ukojenie.  

 

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w ostatecznym zamknięciu albumu w takiej formie?

Najtrudniejsze jest po prostu zamknięcie projektu, zakończenie prac nad nim i przyjęcie, że już więcej nic nie poprawiamy. Wydaje mi się, że album „Dzika”, to jest dopiero rozpoczęciem jakiejś wypowiedzi, że ona jeszcze się nie zakończyła, choć ten album jest skończony i kompletny. 

Trudne bywają w procesie twórczym blokady, które sprawiały, że siedząc w studiu nagraniowym, nie byliśmy w stanie wykrzesać nic z pomysłów, które ze sobą przynosiliśmy. To bywało frustrujące. Na tym jednak, tak jak wspomniałam, polega proces twórczy. 

Czy chcesz powiedzieć, że album „Dzika” to Twój nowy początek, a tym samym rozpoczęłaś nim inny etap swojego życia?

Już przy poprzedniej płycie „Sorrento” wiedziałam, że coś za sobą zamykam. Długo nosiłam w sobie frustrację wynikającą z nieumiejętności posługiwania się takim językiem, jakim bym chciała. Wiedziałam wtedy, że kolejny album nie ukaże się zbyt szybko, dlatego minęły aż 3 lata zanim wydałam „Dziką”. Wcześniej wszystko działo się szybko. Musiałam najwyraźniej się zatrzymać, przestałam ścigać się ze sobą i wyszło mi to na dobre. Czasem potrzeba więcej czasu, by coś w nas dojrzało, było gotowe na pokazanie światu.

Wiele na tej płycie odniesień do wody. Dużo czasu – idąc za tytułem jednej z piosenek – spędzasz nad „Bałtykiem”?

Tak, przynajmniej miesiąc w ciągu roku spędzam nad Morzem Bałtyckim. Poza tym jestem sternikiem jachtowym, swego czasu pływałam po morzu. Bałtyk jest na swój sposób symboliczny w moim życiu, stąd może tak wiele odwołań do wody na tej płycie.

W jaki sposób będziesz łączyła nowe piosenki z wcześniejszym, odmiennym repertuarem na koncertach?

Nie mogę zdradzić zbyt wiele, ale obiecuję, że będzie energetycznie. Na pewno wszystkie piosenki połączy gitara. To będzie ich wspólny mianownik. Już nie mogę doczekać się kolejnych spotkań z publicznością, którą – mam nadzieję – zaskoczę podczas występów na żywo. Już niebawem na swoich social mediach będę ogłaszać kolejne koncertowe niespodzianki i trasę. 

Rozmawiał: Łukasz Dębowski

 

Jedna odpowiedź do “„Nie myślałam, że nagram konceptualną płytę o kobiecości” – Bovska [WYWIAD]”

Leave a Reply