„Wszystkie narkotyki świata” to pierwszy od 10 lat, studyjny album zespołu Myslovitz. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Wszystkie narkotyki świata” – Myslovitz (2023)
Po wielu latach zespół Myslovitz nie jest już kojarzony wyłącznie z pierwszym wokalistą – Arturem Rojkiem, bo w końcu za ich twórczością kryje się nie tylko charyzma lidera, ale wartość niezwykle charakterystycznych kompozycji. Grupa nie miała łatwo, bo po całkiem udanej płycie „1.577”, nagranej wspólnie z wokalistą Michałem Kowalonkiem, ich drogi po kilku latach także się rozeszły. Minęło 10 lat, do zespołu dołączył Mateusz Parzymięso, a to znów zaowocowało albumem „Wszystkie narkotyki świata”.
Jeśli ktoś przestał wierzyć, że Myslovitz nagra jeszcze przyzwoite piosenki, ten będzie zaskoczony tym, co znalazło się na ich nowej płycie. Zresztą już pierwsza zapowiedź zasygnalizowała, że coś się kroi („Miłość„) i jest to jedna z ciekawszych nowych propozycji, za którą odpowiada Przemysław Myszor (kompozycja i tekst). Właściwie ten utwór jest bardzo udanym pomostem pomiędzy tym, za co pokochaliśmy ich twórczość przed laty, a tym, co nowe, bo jednak bez dzisiejszego kolorytu twórczego, nagrywanie premierowego materiału nie miałoby sensu. Świetne, lekko jazgotliwe zwrotki są ciekawym „zderzeniem” syntezatorów z gitarowym, sensualnym brzmieniem gitar i lekką melancholią, stanowiącą istotę tego – ale nie tylko tego – numeru.
Właściwie wiele elementów spaja w całość wszystkie utwory. Nieźle wypadają więc sentymentalne, choć już nie tak hipnotyzujące „Wszystkie narkotyki świata” (muzyka – Jacek Kuderski, słowa – Przemysław Myszor) i doskonały w swej dynamice „Pakman” (muzyka – Jacek Kuderski, słowa – Wojciech Powaga-Grabowski). Tych mocniejszych akcentów gitarowych nieco brakuje, ale te, które już słyszymy są niezwykle trafione, pełne, intensywne w swej emocjonalności.
Zespół stara się przełamać pewną konwencjonalność, ale nie robi tego na siłę, o czym świadczą fajnie wysunięte na pierwszy plan bębny w jakże melodyjnym „Królu Wzgórza„. Kiedy robi się nieco lżej, bardziej piosenkowo, wtedy temperatura albumu trochę spada („Inny„), ale podnoszą ją znów typowe dla Myslovitz, pachnące soczystą nostalgią, doskonale rozpracowane od strony muzycznej kawałki („19„, „Powoli„). Punkt kulminacyjny następuje jednak pod koniec, gdy pojawia się ponad 7 minutowa, lekko płynąca, a przy okazji mieniąca się wieloma kolorami artystycznymi „Dziewczyna z wiersza Lennona„. Dostaliśmy też pierwiastek kobiecy, bo w „Latawcach” usłyszymy Kasię Gołomską (ATLVNTA), co nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że grupa ma już kawałek nagrany z wokalistką – Marią Peszek („W deszczu maleńkich żółtych kwiatów” z 2006 roku).
Żadnych zastrzeżeń nie można mieć do słów, które utkały te propozycje wraz z przyjemnym wokalem Mateusza, łatwo odnajdującym się w nich ze swoją wrażliwością. To nie jest zwykłe tekściarstwo, ale przekaz, który zahacza o rockową poetykę, tak interesująco korespondującą z muzyką na tym albumie.
„Wszystkie narkotyki świata” to przemyślana całość, która przy okazji jest o czymś. Już sam tytuł daje nam do myślenia, pozostawiając margines na własne stwierdzenie tego, co w dzisiejszych czasach jest naszym narkotykiem. Może to być miłość, przyjaźń, sztuka, ale jak wiemy uzależnieniem jest też władza, a nawet hejt i nienawiść. Wiele wątków, choć jedna prawda kryje się w tych piosenkach. Tak, bo to album bardzo autentyczny, zrodzony z ciągłej pasji do muzyki, niosący swoje przesłanie bez patosu i udowodniania czegoś na siłę. Do tego dochodzi zawodowstwo i nieprzeforsowanie muzyczne, co sprawia, że te piosenki są po prostu smaczne. Warto sprawdzić, bo Myslovitz wciąż jest w dobrej formie.
Łukasz Dębowski