Pierwsza solowa płyta Tańki Szafraniec – wokalistki, kompozytorki i autorki tekstów, jest silnym głosem niezależnej artystki. „Mozaika” to pełna barw mieszanka muzyczna: od big-beatu po alternatywny pop-rock. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Mozaika” – Tańka Szafraniec (2021)
Choć „Mozaika” to debiutancki album Tańki Szafraniec, to artystka nie jest postacią anonimową. Przez lata współpracowała z wieloma wykonawcami (m.in. Zbigniew Wodecki, Dorota Miśkiewicz), brała udział w różnych programach telewizyjnych (m.in. „X Factor”), a na koncie ma też ciekawy projekt „Maria” z utworami do słów Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, co także znalazło swoje odbicie na tej płycie. Jak wskazuje sam tytuł krążka, dostaliśmy muzyczny miszmasz, spajający w jedną całość wiele muzycznych inspiracji.
Najważniejsza wydaje się miłość Tańki do żywych, organicznych brzmień. Pierwszorzędne miejsce w jej piosenkach zajmuje więc big-beat, blues, rockowa poetyka, ale też popowa szlachetność. Zebranie doskonałego składu muzyków zapewniło w tym przypadku wysoką jakość materiału muzycznego, który przyciąga uwagę poprawnie zarysowanym słowem, wytrawną, jakże intensywną w kolorystycznej różnorodności kompozycją i czystą wrażliwością wokalistki.
Częścią zespołu jest mąż wokalistki – Michał Szafraniec (duet wokalny w utworze „Zielone wino„), a także rozchwytywany ostatnimi czasy – Tomasz „Harry” Waldowski (klawisze, gitara basowa, perkusja) oraz Kacper Stolarczyk (gitara), Tomasz Świerk (klawisze), Maciej Matysiak (kontrabas) i Ludwina Pol (chórki). Akurat wymienienie wszystkich muzyków w tym przypadku jest bardzo ważne, bo należy zwrócić uwagę na dialogi instrumentalne, które rozpisują ważność poszczególnych propozycji. Doskonałe zrozumienie różnorodności stylistycznej oraz przyjętej formuły całego albumu miało bezpośrednie przełożenie na jego kształt, ale staje się też istotne dla słuchacza, który ma pełną możliwość odkrywania jego poszczególnych warstw. W końcu to muzyka wielowymiarowa.
Dosyć ryzykowne było zawarcie na tej płycie kompozycji synth-popowych, które stają niejako rozwinięciem całości, choć tak naprawdę burzą spójność niektórych wątków („Pochyl się miły nade mną„, „Mama„). Organiczny charakter traci przez to zupełnie niepotrzebnie pierwotną soczystość. Te mniej gitarowe momenty ratują na szczęście osobiste teksty (wszystkie autorskie oraz trzy wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej) i charyzma wokalistki. Pochylając się jednak nad samym nastrojem albumu „Mozaika„, to płynie on szerokim nurtem pomiędzy nieprzesadnie energetycznymi, lekkimi aranżacyjnie propozycjami, a niezwykle treściwymi, tnącymi emocjonalnością utworami („Oczy na skrzydłach„). Ważny jest także vintage’owy sznyt (lata 60. i 70.), który właśnie nadaje rasowego stylu całości („Teraz i tu„). Do tego odrobina większego rozmachu również bywa intrygująca („Na wietrze„).
Na pewno obrany kierunek wydaje się bardzo ciekawy i został na tej płycie sensownie zaprezentowany. Do tego dochodzi umiejętne pogłębianie klimatu, przez co udało się uniknąć trywialności, ale też wyjść poza schematyzm związany z pop-rockową konwencją. Pewne odstępstwa od pierwotnej osi muzycznej tego materiału mogą wydawać się niepotrzebne, choć nie wpływają one w żadnym stopniu na jego wysoką jakość. Warto śledzić dalsze poczynania Tańki Szafraniec, bo zapewne niejednokrotnie jeszcze nas czymś zaskoczy. Ma ku temu wszelkie narzędzia i predyspozycje. „Mozaika” to bardzo ważny album, który w dłuższej perspektywie przyniesie artystce zasłużone docenienie.
Łukasz Dębowski
2 odpowiedzi na “Tańka Szafraniec – „Mozaika” [RECENZJA]”