25 listopada odbyła się premiera debiutanckiej płyty Everest zatytułowanej „Nie uciekam”. Z tej okazji zadaliśmy kilka pytań liderowi zespołu – Rafałowi Stępczyńskiemu. Zapraszamy na nasz wywiad.
fot. materiały prasowe
„Nie uciekam” to pierwsza Twoja płyta nagrana wspólnie z zespołem jako Everest. Co było bezpośrednim pretekstem, żeby po wielu latach zaistnieć wreszcie z własnym materiałem?
Nagrałem już wcześniej dłuższy materiał (jeszcze jako eReSt), który nie został jednak zwieńczony wydawnictwem. Jest inny od „Nie uciekam”, ale równie ciekawy, zresztą można się z nim zapoznać na YouTube. Jest to też odpowiedź na Twoje pytanie, konsekwencją tego, co działo się wczoraj jest to, co dzieje się dzisiaj. Zdaję sobie sprawę, że w moim przypadku może wydarzyło się to późno, może trochę za wolno, ale do przodu. Tak widocznie miało być.
Jakie są początki nowego albumu „Nie uciekam”? I czy jakieś szczególne wydarzenia w Twoim życiu określają jego zawartość?
Motywacją jest dla mnie chęć pokazania szerszemu gronu odbiorców możliwie największej części mojej twórczości. Jak wspomniałem późno zacząłem jej rejestrowanie, natomiast pisanie wiąże z początkami mojej przygody z gitarą, czyli dawno dawno temu. 😁 Mam więc mnóstwo piosenek w przysłowiowej szufladzie i wciąż nowe pomysły. Album jest więc takim przekrojem, miksem starszych kompozycji z nowymi. Nie wiem, co było kluczem do wyboru właśnie tych, które znalazły się na płycie? Miałem 7 może 8 utworów – pewniaków, resztę, z kolejnych kilkunastu, wybrali Zbyszek z Gęsikiem, z którymi nagrywałem krążek.
Jako artysta jesteś w pewnym sensie samowystarczalny, bo odpowiadasz za wiele elementów związanych z debiutanckim albumem. Czy można powiedzieć, że udało Ci się zawrzeć na nim fuzję własnych zainteresowań i inspiracji muzycznych?
Jestem odpowiedzialny za teksty, muzykę i wokale, ale bardzo dużą rolę odegrała reszta chłopaków ze Zbigniewem Florkiem na czele, który wybrał muzyków, aranżował materiał (wraz z Michałem Gęsikowskim), nagrywał, produkował, miksował i klawisze też dogrywał. A to wszystko w jego Islands Studio. Poza tym często prowadził mnie za rączkę, bo nie da się ukryć, że jestem nieco zamotanym, żyjącym w swoim świecie gościem. Do tego jest mega spokojnym, opanowanym człowiekiem, który nigdy nie dał mi do zrozumienia, że działam mu na nerwy, męcząc nie najmądrzejszymi pytaniami…😁 Ukłony Zbyszku. Wracając do pytania. Tak jestem zadowolony, słuchając albumu. Aranżację, które uważam za bardzo istotny etap procesu, zostały poprzedzone rozmowami i poszło to w kierunku, jakim chciałem, żeby poszło.
Czy wydanie po latach debiutanckiej płyty jako Everest nie rodziło pewnych niebezpieczeństw w kwestii obszerności materiału? W jaki sposób pomimo wielu pomysłów starałeś się nadać spójności całemu projektowi?
Na płycie jest 13 piosenek, czyli niemało, ale świadomie też różnorodnie. Dlaczego tak? Po części wcześniej wyjaśniłem. Dodam, że nie chciałem, aby było mdło, żeby słuchacz po trzecim numerze miał dość, wiedząc co się wydarzy w następnym. Kolorytu dopełniają zaproszeni goście: Dorota Wróblewska, Sebastian Niemiec, Bartosz Leszczyński, Przemek Ciesielski czy Łukasz Oliwkowski. Z kolei spójność zapewnili, występujący pod szyldem Everest zawodowi muzycy, wspomnieni wcześniej Zbyszek (ex Quidam, Nocny Stróż)i Michał (Nocny Stróż), a także Jarek Szajerski (Blue Sounds obecnie występujący z Krystyną Giżowską) i Krzysztof Szajda (Error Theory). Nie można pominąć tu odpowiedzialnego za mastering Roberta Szydło, a koniec końców myślę, że jakiś wspólny pierwiastek, swoim głosem, ale też jako autor, nadaję ja.
Od lat mieszkasz w podlondyńskim Slough, ale muzycznie jesteś też związany z Inowrocławiem. Czy można powiedzieć, że miejsce, w którym żyjesz naznacza także to, co tworzysz jako artysta? I w jaki sposób zainteresowałeś wytwórnię Farna Records do wydania płyty „Nie uciekam”?
Na pewno tak, wydaję się, że w przypadku każdego artysty tak się dzieje. Choć jest to niezmierzenie, więc nie wiadomo jak bardzo, to jednak na pewno moja twórczość różniłaby się z perspektywy choćby mojego rodzinnego miasta. Co zaś do drugiego zagadnienia to Farna jest dość małą wytwórnią, na dodatek lubującą się w innej nieco stylistyce, natomiast wspólnym mianownikiem jest Inowrocław i (znów) Zbigniew, który podsunął album wydawcy Piotrowi Mazurowskiemu. Temu na tyle spodobał się materiał, że po konsultacji z działającym również w Farna Records Maciejem Mellerem (gitarzysta Riverside) sporządził kontrakt. Ot cała historia. 😁
Everest jest określany jako Twój projekt solowy, jednak bez udziału świetnych muzyków, o których wspomniałeś, nie udałoby Cię się dopełnić pewnej wizji artystycznej. Jak to się stało, że trafiłeś na zespół Nocny Stróż, który towarzyszy Ci na tym albumie?
Oczywiscie, że bez udziału wymienionych wcześniej kolegów nie byłoby tego co jest, a wizja moja, mam wrażenie stopniowo stawała się naszą i nie było ograniczania na żadnym z etapów jej powstawania. Nie ograniczałem się w momencie pisania, nie starałem się wpasować siebie, ani muzyków w żadne szablony. Miała być radość, każdy miał dodać siebie. I tak, mam wrażenie, wyszło. Dlatego też status projektu jest otwarty, być może ewoluujemy w band, czego bym sobie życzył. Prostując niejako twierdzenie zawarte w pytaniu: na albumie znajdziemy jedynie dwa nazwiska ze składu Nocnego Stróża. Faktem jest za to, że współpracowałem wcześniej z pozostałą częścią składu NS, nigdy jednak z całym składem jednocześnie.
Co było dla Ciebie najważniejsze jeśli chodzi o teksty? Na czym najbardziej zależało Ci, żeby w nich zawrzeć?
Teksty są dla mnie istotną częścią całości, nie jej dopełnieniem. Nigdy nie planuję o czym będę pisał. Słowa powinny płynąć wraz z muzyką i zawierać prawdę odzwierciedlającą moment, w którym znajdujemy się, łącząc je właśnie z melodią.
fot. okładka płyty
Pierwszym singlem, który promuje album był utwór tytułowy „Nie uciekam”. Czy to szczególny z jakiegoś powodu dla Ciebie utwór, że zdecydowałeś się go w pierwszej kolejności zaprezentować słuchaczom?
Był lekki dylemat, bo ten pierwszy singiel jest mega istotny. Radziłem się wielu osób z różnych środowisk i wcale nie ułatwiło to zadania, bo każdy miał innego faworyta. Natomiast, może nie na 'pole position’, ale u większości to „Nie uciekam” pojawiało się dosyć często. Przy wyborze kierowałem się też tym, żeby piosenka była, nie tyle najlepsza (cokolwiek to znaczy) a najbardziej reprezentatywna i jednocześnie również nośna.
Co według Ciebie jest największą wartością Twojego albumu i co wyróżnia go na tle innych produkcji na polskim rynku muzycznym?
Szczerze się przyznam, że, nie słucham za wiele muzyki, wobec czego nie będę próbował się z nikim zestawiać. O sile Everest za to może powiem tak – nie jest jednowymiarowo zarówno w warstwie muzycznej, jak i w tekstowej; nie ma wymuszonych dźwięków; nie ma wymuszonych słów. Do tego sądzę, że jest całkiem melodyjnie, przestrzennie i oryginalnie, bo nie wiem czy znajdziesz tak na już odpowiednik na naszym rynku muzycznym. U podstaw tego leży warsztat chłopaków i serducho włożone w nagrania.
Dotarcie do potencjalnych słuchaczy w dzisiejszych czasach jest bardzo trudne ze względu na dużą ilość muzyki, która nas otacza. Co stanowi dla Ciebie największą przeszkodę w dotarciu do potencjalnego odbiorcy?
Nie za bardzo wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Raczkuję dopiero, uczę się na żywym organizmie (album), nie zawsze stawiając odpowiednie kroki. Sądzę, że gdyby o dotarciu do potencjalnego odbiorcy decydowała tylko wartość artystyczna, to rynek muzyczny mógłby wyglądać inaczej.
Czy jesteś gotowy, żeby wyjść z tym materiałem do publiczności podczas koncertów? Czy w ogóle podczas tworzenia takiego materiału myślałeś, jak będzie się on prezentował na żywo?
Na pewno tak, naturalnym, kolejnym krokiem powinny być koncerty. Zobaczymy jednak do jakiego grona odbiorców uda nam się dotrzeć i jakie będą reakcje słuchaczy na naszą muzykę. Jedno to są moje/nasze odczucia, ale w kontekście koncertów zależy nam, aby wychodząc na scenę czuć, że publiczność chce nas słuchać – po prostu.
Czy album „Nie uciekam” określa w jakiś sposób Twoje dalsze poczynania artystyczne? Czy będziesz kontynuował działalność jako Everest?
Wiesz, jeszcze jakiś miesiąc temu uzależniałem to od powodzenia „Nie uciekam”. Dziś już taki kategoryczny nie jestem… te wszystkie kawałki w szufladzie… Zresztą jak wejdziesz raz do studia, to już tak łatwo z niego nie wyjdziesz. A czy jako Everest czy jako Rysy😁… tego nie wiem. Zobaczymy, co czas przyniesie. Dzięki wielkie i pozdrówki.
4 odpowiedzi na “„Mam mnóstwo piosenek w szufladzie i wciąż nowe pomysły” – Rafał Stępczyński (Everest) [WYWIAD]”