Żerca – „Żer” [RECENZJA]

Nasz ocena

“Żer” to wyjątkowy, niezwykle intrygujący album artysty występującego jako Żerca. Płyta ukazała się w serwisach streamingowych oraz w wersji fizycznej, a poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

Recenzja płyty „Żer” – Żerca (2022)

Żerca, czyli Bartłomiej Dziadosz zaprezentował swego rodzaju muzyczny cykl, odnoszący się do futurystycznych brzmień, ale w wyraźny sposób czerpiący także z etnicznych motywów. Te dodatkowe elementy istotnie wzbogacają album zatytułowany „Żer”, nadając mu specyficznego, jakże indywidualnego charakteru. To pokazuje też, że muzyka ilustracyjna wciąż pełni ważną rolę, szczególnie jeśli znajdzie się na nią swój sposób, który nie odnosi się w sposób bezpośredni do tego, co już gdzieś słyszeliśmy.

Pomysł na tak rozwinięty w swej niszowej formule projekt, to tylko część sukcesu. Trzeba też umiejętnie podejść do tematu, żeby nie powstały – płytko traktujące temat – ilustracje muzyczne, które nużą swoim mało angażującym klimatem. Żercy udało się nie tylko uniknąć pewnych pułapek związanych z taką stylistyką muzyczną – artysta nadał wręcz wytrawności wszystkim kompozycjom, układając je w przemyślany sposób, tak by tworzyły jakąś większą historię. Do tego dochodzi ciekawa dynamika i pewnego rodzaju ekspresja, utrzymująca na właściwym poziomie temperaturę tego wydarzenia.

Dostaliśmy osiem krótkich miniatur muzycznych, nieprzeciążonych nadmierną ilością składników, choć to detale tworzą styl całego albumu („Bezmiar„). A wszystko dzieje się na interesującej płaszczyźnie artystycznej, gdzie nie znajdziemy grama taniego efekciarstwa. Dlatego wciąga filmowy nastrój „Układu sił„, ale porusza także sięgający do emocjonalnej pierwotności utwór „Głusz„. Jest też odrobina niepokoju („Wszechleśny„) oraz pewnej monumentalności zbudowanej na etnicznych odniesieniach („Tembr„). Najwięcej dzieje się jednak, gdy pojawiają się ludyczne formy oraz bębny z domieszką mantrycznego kolorytu („Żer„). W poszczególne kompozycje wpisany został również element natury, co nadało całości bardziej osobliwego wymiaru.

Żerca wykonał kawał dobrej roboty, choć przecież materiał na tej płycie nie jest zbyt długi (można wręcz uznać ją jako zapowiedź czegoś jeszcze większego). Artysta skupił się na znalezieniu punktów wspólnych, które będą łączyć poszczególne utwory w jedną, nieprzesadzoną eksperymentalnie całość. Ten projekt pokazuje, że muzyka ilustracyjna nie jest tłem, a potrafi pełnić rolę pierwszoplanową, co jest w tym przypadku największym sukcesem. Niewielu twórców to potrafi. Dopełnieniem całości jest wydanie fizyczne, gdzie okładka w sposób symboliczny nawiązuje do muzyki, która znalazła się na albumie „Żer„. Aż trudno uwierzyć, że za tymi utworami stoi właściwie tylko jeden człowiek (kompozytor, producent, twórca koncepcji).

Łukasz Dębowski

 

Podróż od pierwotności po futuryzm. Żerca debiutuje albumem “Żer”

Jedna odpowiedź do “Żerca – „Żer” [RECENZJA]”

Leave a Reply