“Noc/Dzień” to drugi album niezależnego artysty Karola Ossolińskiego, który zamyka jego “rozdział wrocławski”. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka płyty (Kaja Kurczuk)
Recenzja płyty „Noc/Dzień” – Karol Ossoliński (2021)
„Noc/Dzień” to drugi solowy album niezależnego artysty Karola Ossolińskiego. Jego muzyka wykracza poza piosenkową formę, zamykając się w klimatycznych, nierzadko psychodelicznych opowieściach. Niemal każdy utwór owiany jest dozą niejasności, niewytłumaczalnych do końca wiraży krążących wokół niszowej alternatywy. Stąd główne źródło inspiracji stanowią elektroniczne motywy ozdobione dozą bitów perkusyjnych, wokalu i melorecytacji.
Za tę ostatnią odpowiada Adam Koszutski, który na nowo zinterpretował wiersz „Między nami nic nie było” Adama Asnyka, przenosząc go do współczesności poprzez nasycone plamy brzmieniowe Ossolińskiego. Nie bez znaczenia jest też tytuł tego utworu – „(A) Miłość”. Zresztą nazwy poszczególnych propozycji wskazują, że mamy do czynienia z bardzo osobistą całością zamkniętą w jakiejś określonej czasoprzestrzeni („(Ch) Życie rodzinne”, „(B) Ulica”, „(D) 7 pięter”). Wydawać się wręcz może, że to części większej układanki, tworzącej zmyślną całość. A spoiwem tego są właśnie dźwięki osiadłe w nieoczywistych, zupełnie pozbawionych typowej konstrukcji kompozycjach.
Autor stawia na emocjonalność, stąd często pojawiają się znienacka różne wątki, które w ostatecznym zetknięciu pasują do siebie idealnie („(E) Emocje”). Może niekiedy brakuje im siły przebicia oraz bardziej rozciągniętego na wielu płaszczyznach brzmienia, jednak takie podejście do formy muzycznej ma też swoją wyraźną, często oryginalną specyfikę. Szkoda, że tak rzadko artysta sięgał po żywe instrumenty, bo trzeba przyznać, ze klarnet Mateusza Rybickiego w utworze „(P) Wieczory” dodał bardziej wytrawnego, może nawet nieco szlachetniejszego wymiaru. Intymny charakter tej, jak i innych propozycji potrafi jednak przyciągać uwagę.
Łatwo zatopić się w niepokojącym klimacie całej płyty, gdzie niespodziewanie słyszymy oddechy, szepty, czasem pokrzykiwania… To dodaje naturalności tym kompozycjom, które w przestrzennie rozciągniętym napięciu i tak określonym syntetyzmie znajdują swoje uzasadnione miejsce. Poza tym niepokój oraz chłód szumu brzmieniowego potrafi zawładnąć emocjami słuchacza („(B) Ulica”), co właściwie należy uznać za istotę i rzeczywisty atut większości utworów.
Tylko czasem może wydawać się, jakby to był zaczyn, czy też demo czegoś większego, a to zapewne efekt zbyt surowej produkcji. Niekiedy przydałby się mocniejszy sznyt, który pozwoliłoby pogłębić poszczególne utwory, nadając im znaczącego wyrazu artystycznego. Pomimo tego, trzeba docenić sam zamysł Karola Ossolińskiego, który bez wątpienia nie próbuje wpisać się w jakiś modny, nadmiernie eksploatowany nurt muzyczny. Artysta wręcz starał się stworzyć swój własny język wypowiedzi, co zaowocowało wydaniem całkiem sprawnie opisanego muzycznie albumu „Noc/Dzień”.
Łukasz Dębowski