“Pop niejedno ma oblicze” – Natalia Nykiel [WYWIAD]

„REGNUM” to trzeci studyjny album Natalii Nykiel. To najbardziej osobisty krążek w karierze artystki. Powstawał w trudnym czasie – kiedy zostaliśmy zmuszeni do odcięcia się od świata, stając pod przymusem konfrontacji z samymi sobą. Zapraszamy na naszą rozmowę z wokalistką.

Jak się czujesz wydając kolejną płytę? To już Twoje czwarte wydawnictwo.

Zawsze jestem podekscytowana. Te premiery są takimi mocnymi momentami. Cieszę się, że to już, bo czekaliśmy na tę premierę rok. Zapowiadałam, że płyta będzie na jesień, ale wtedy niestety nie mogła się ukazać. Tak samo z resztą czekam na koncert w Stodole, który był już parę razy przekładany. Czasy mamy takie, jakie mamy i nie mam na to większego wpływu. Mam nadzieję jednak, że 7 kwietnia wszyscy się spotkamy na koncercie.

fot. materiały prasowe

Sama praca nad albumem była poukładana, konsekwentna, z pewnymi założeniami czy raczej wszystko odbywało się bardziej impulsywnie?

Z płytami mam tak, że nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie. Zaczynamy pracę i ciężko jest coś wyliczyć. Muzyka nie jest czymś matematycznym, co można zaplanować. To jest zawsze duża ciekawość mimo, że mamy jakieś założenia. Mieliśmy z Foxem pierwszy raz w życiu plan, że chcemy zrobić płytę popową. Nie wiem czy ostatecznie nam to wyszło, bo to już podlega ocenie słuchaczy.

Może i czuć ten pop, o którym wspominasz, ale to nie jest taki pop z jakim wszyscy sobie utożsamiamy ten gatunek.

Pop niejedno ma oblicze. Żyjemy w takich czasach, że ciężko coś nazwać jednym konkretnym gatunkiem. Wszystko jest przemieszane. Przykładowo – dla mnie nawet Sanah zaliczana do popowych artystek nie jest takim charakterystycznym popem. To jest zupełnie nowy popowy styl, coś, co dopiero niedawno się urodziło na naszej scenie.

Przemiał artystów stał się też bardzo duży.

W ogóle przez te ostatnie dwa lata scena popowa została przejęta przez hip-hop i tak naprawdę, to dopiero tam się dużo dzieje. Mam wrażenie, że ja debiutowałam jeszcze w takich czasach, gdzie te debiuty były bardziej trwałe. To jest też dla mnie jakiś kosmos, że to się działo 9 lat temu. Obecnie, tak jak szybko można zaistnieć, tak szybko ta iskra może zgasnąć. Ale taki jest teraz rynek. Na całym świecie on się zmienia.

Wydając swój debiutancki album przyjęłaś taktykę, że najpierw stworzyłaś całą płytę, a dopiero później wypuszczałaś kolejne single. Myślisz, że taki zabieg miałby szansę bytu na współczesnym rynku, żeby ludzie nie zdążyli zapomnieć o danym artyście?

Ciężko powiedzieć. W zasadzie od kilku lat widzimy tendencję, że to single się najbardziej sprzedają, a rzadko kto słucha całych płyt. Nawet w serwisach streamingowych. Nie mówiąc już o tym, kto idzie i kupuje fizyczne wydanie płyty. Jest na szczęście stała grupa osób, która chętnie kupi CD czy winyl. Ja zawsze uważałam, że super jest wydawać albumy, bo to jest całość. Mam takie poczucie, że przy “Regnum” każdy z tych singli oddzielnie daje zupełnie inne światło na tę płytę, a dopiero jak się posłucha jej w całości, to można ją zrozumieć. I nie jestem w tym postrzeganiu osamotniona, bo takich komentarzy od fanów czy dziennikarzy jest mnóstwo. Moim zdaniem, to właśnie jest jej największy atut. Mam wrażenie, że gdy wychodził każdy z tych singli, to fani mogli być trochę powiedzmy skonfundowani na zasadzie: “to co będzie na tej płycie skoro każdy z tych singli jest zupełnie z innej bajki”. Uważam, że żaden z tych singli nie jest w pełni reprezentatywny dla całego albumu.

Żyjąc w czasach, gdzie jesteśmy otoczeni ogromną ilością nowej muzyki niemal zawsze zdarza się, że po pierwszym, drugim singlu już nastawiamy się na klimat danej płyty. U Ciebie spotkało mnie miłe zaskoczenie, bo przez różnorodność singli ciężko było się na cokolwiek nastawić, tym bardziej, że cała płyta to naprawdę istna muzyczna mieszanka. Jednak ma się wrażenie, że jest to wszystko spójne, przemyślane, zamknięte. I to, że następną płytą nie będziesz kontynuować tej, bo ta płyta stawia jasno swoje rozpoczęcie i zakończenie.

Im bardziej sobie myślę o wracaniu do stylu, albo o inspirowaniu się swoimi starszymi numerami, to wydaje mi się, że jest to dla mnie fizycznie niemożliwe. Ciężko byłoby wrócić do jakiegoś stylu z danej płyty i go kontynuować. Ja naprawdę bardzo lubię się rozwijać i szukać nowych rzeczy. Faktycznie przy tej płycie miałam w pewnym momencie taką obawę, że może jest tu za duży rozstrzał, ale z drugiej strony ona ma w sobie jakiś jeden wspólny czynnik, który łączy cały ten eklektyzm. Lubię różnorodność, lubię być zaskakiwana i lubię zaskakiwać, a tą płytą nawet sama siebie trochę zaskoczyłam. Niemniej ważna jest dla mnie ta płyta przede wszystkim pod względem tekstowym. Muzycznie mieliśmy z Foxem dużo zabawy podróżując po rożnych stylach i gatunkach.

 

Miło słyszeć, że bawiliście się przy produkcji tej płyty, bo często jest tak, że ludzie po dłuższym czasie zaczynają robić muzykę po prostu mechanicznie i ginie ta radość z tworzenia. A masz też czasami takie skoki, że robicie sobie jakiś utwór, czy nawet macie już opracowany cały koncept płyty i nagle wpada Ci super pomysł i zaczynacie robić coś kompletnie odklejonego?

Oczywiście, że tak! Właśnie takie rzeczy odklejone, inne, oryginalne są najfajniejsze. Po co mam robić jedną nudną rzecz, która trzyma się koncepcji, zasad i reguł skoro mogę zrobić pięć odklejonych, które będą nowatorskie, zaskakujące i zupełnie pomijające wszystkie standardy. Uważam, że najgorsza jest obojętność. Ostatnio miałam wywiad i dziennikarka powiedziała mi, że moja płyta ją wkurzyła. I bardzo dobrze! Lepiej, że Cię wkurzyła niż by Ci przeleciała i nic po sobie nie zostawiła. Lubię jak coś wzbudza emocje. Przeróżne. Każda emocja jest dobra bo coś nam mówi, coś w nas wywołuje. Zdecydowanie wolę wywoływać emocje niż być artystką robiącą wszystko pod jakieś reguły i względem czyichś oczekiwań. Naprawdę ja nie czekam na słodzenie à propos płyty, bo każdy ma prawo powiedzieć, że jemu się po prostu nie podoba. O gustach się nie dyskutuje. (śmiech)

Masz tutaj rację, bo jest naprawdę wiele albumów, przy których wystarczy się zamyślić i nagle przelatuje nam cała płyta i nic z niej nie pamiętamy. A od strony wizualnej masz zawsze duży wpływ na to jak wygląda szata graficzna albumu? Ty rzucasz swój pomysł jaką byś chciała okładkę czy bardziej ktoś wychodzi Ci z inicjatywą?

Ja w ogóle wychodzę z założenia i trzymam się go od samego początku, że ja się najlepiej znam na muzyce, a jest ogrom ludzi, którzy znają się świetnie na grafice, reżyserii itp. Ja mam muzyczną wyobraźnię i oczywiście coś tam wizualnie też jestem w stanie powiedzieć, ale wiem, że są na pewno lepsi ode mnie i mam ogromną satysfakcję, że mogę się nimi otaczać. Przy “Regnum” pierwszy raz miałam taką sytuacją, że miałam gotową całą płytę i mogłam do kogoś pójść, pokazać materiał i powiedzieć, żeby ktoś swoją kreatywną głową stworzył świat w jakim widzi mnie w tym albumie. Poszłam więc do Łukasza Zabłockiego i Zuzy Słomińskiej, z którymi współpracuję od lat i którzy dobrze znają moją drogę i estetykę i to właśnie oni są odpowiedzialni za całą tę sferę wizualną. Oczywiście nad efektami pracowała cała moja ekipa, to był bardzo długi i intensywny proces. Jestem bardzo zadowolona z efektów.

A w trakcie robienia utworu nie pojawia Ci się jakiś obraz w głowie, który już gdzieś rysuje wygląd graficzny danego utworu?

Obraz może nie, ale na pewno opisuję je kolorami. Wiem, że jedna jest niebieska, a na przykład druga czerwona. Obrazy może mi się nie klarują też z tego względu, że ja wiem o czym są te piosenki i moja wizja jest zbyt bezpośrednia. Ciężko mi się od niej odbić, żeby wymyślić jakąś fajną metaforę, dlatego często wolę jak ktoś dostrzeże coś w samej muzyce, tekście i znajdzie jakąś zupełnie inną podstawę do kreacji obrazu.

Ale to w takim razie nie dajesz żadnego briefu grafikowi?

Wstępny brief oczywiście, że dajemy, to są godziny rozmów, bo musimy sobie określić kierunki. Wiadomym jest, że do tej płyty nie chcielibyśmy zrobić np. wakacyjnego klipu, plaży etc.

 

Wspominałaś w mediach, że jakiś czas temu udałaś się do psychologa. Chciałem zapytać, czy to było jeszcze przed tworzeniem płyty czy jednak już w trakcie?

To się działo równolegle. Tak naprawdę ta płyta była powodem, dzięki któremu poszłam w ogóle do psychologa. To było po kilku miesiącach lockdownu, czyli w połowie 2020 roku. Przy pracy nad pierwszymi numerami zorientowałam się, że gdy próbuję otworzyć buzię i coś zaśpiewać, nie udaje mi się. Mam jakiś strach, złość związane bezpośrednio z muzyką i śpiewaniem. Miałam też przez to dużo problemów fizycznych, dużo chodziłam do lekarzy, bo przecież w zdrowym ciele zdrowy duch. To totalnie ma sens. Ta płyta trochę zdeterminowała to moje pójście do psychologa. Wszystkie moje spotkania działy się w trakcie nagrywania i tworzenia piosenek. Jest to ściśle związane z moim robieniem porządku w głowie. Przez to ta płyta też jest przesiąknięta moimi osobistymi tematami, które bałam się wypowiedzieć na głos. Dlatego znajdziemy na niej czasami trochę nostalgii. Jest dookoła dużo trudnych rzeczy, a ta płyta jest takim światełkiem w tunelu, że może być lepiej.

A ogólnie jesteś optymistką, pesymistką czy realistką?

Ja jestem zdecydowanie optymistką. W ogóle nikt nie mógł uwierzyć w to, że u mnie się coś źle dzieje, że potrzebuję wsparcia psychologicznego. Staram się wierzyć w ludzi, że są z natury dobrzy, że świat jest z założenia pozytywny, ale wiem, że nie da się tego uskuteczniać zawsze na 100%. Dlatego też w określony sposób prowadzę moje social media. Czasami pluję sobie w brodę, że powinnam tam być częściej i dawać od siebie więcej, ale z drugiej strony mam takie poczucie zakłamania tego świata, bo świat nie jest tylko piękny, kolorowy i wszyscy o tym wiemy, a w social mediach kreowany jest na idealny. Dlatego się aż tak bardzo tam nie udzielam, bo nie chcę kreować idealnego świata. Też mam momenty, że siedzę w domu i chce mi się tylko płakać. Szczególnie młodzi ludzie oglądają to wszystko, nasłuchają się, że jest tak idealnie, że można tak podróżować wszędzie i nie trzeba na to mieć pieniędzy. Wystarczy tylko chcieć i można mieć wszystko. No nie! No nie potrzeba tylko chcieć. Trzeba też popracować, trzeba sobie zaserwować w życiu trochę wyrzeczeń.

W takim razie, czy Twoje postrzeganie samej branży muzycznej w przeciągu tych 9 lat się zmieniło? Jak wchodziłaś w ten śwat po The Voice of Poland to był on kompletnie inny dla Ciebie niż jest teraz?

Na pewno. Jednak dopiero przez pandemię mam poczucie, że branża muzyczna zmieniła się diametralnie. Już zaczynając od tego, że mam wrażenie, że wszyscy ludzie w wytwórniach fonograficznych się jakoś przedziwnie powymieniali w ciągu ostatnich dwóch lat. Na scenie jest wielu nowych artystów, a o wielu już nie słyszymy. Jedni przychodzą, drudzy odchodzą. Ja zawsze podchodziłam do branży z dystansem i skupiałam się na tym, żeby robić swoje. Nie chciałam się też za bardzo zakotwiczyć, więc zawsze się mocno trzymałam swoich znajomych ze studiów czy z rodzinnych stron. Do tej pory mam taki stosunek.

 

fot. materiały prasowe

Zmieniłabyś coś w tej branży od strony muzycznej? Wiem, że wspominałaś, że nie za bardzo śledzisz rynek, ale pewnie zauważyłaś, że hip-hop przesiąkł już chyba wszystkie gatunki.

No tego nie da się nie zauważyć (śmiech). Jeśli chodzi o klasyczny hip-hop, jak powiedzmy Sokół, Pezet czy Łona to oczywiście, to są artyści, których od lat podziwiam. Natomiast nie rozumiem tej nowej fali rapu, który jest tak bardzo zapatrzony w rynek amerykański. Boże, teraz mam wrażenie, że mówię jak taka stara ciotka (śmiech). Ale naprawdę tak się trochę czuję jeśli chodzi o ten gatunek. Bo ja nie rozumiem ani tych tekstów, ani używania autotune’a w taki sposób, w jaki tam się używa. Muzycznie nie mam nic do zarzucenia. Wiele z tych bitów jest super. Niezależnie czy newschoolowe, trapowe czy drillowe. Ja mam po prostu alergię na głupie teksty i może tutaj postawmy kropkę.

Sama w sumie zawiązałaś współpracę z producentami, którzy stworzyli “Jungle Girl” Young Leosii.

Powiem Ci, że sama siebie zaskoczyłam, ale w tym roku bardzo chciałabym poszukać nowych form, których wcześniej nie wykorzystywałam. Faktycznie jak usłyszałam “Jungle Girl” Young Leosi to od razu poprosiłam mojego managera, żeby sprawdził kto robił do tego bit. Następnie odezwaliśmy do chłopaków i tak powstała nowa wersja „Pętli”.

Rozważałaś współpracę z jakimś raperem?

To w ogóle nie jest mój świat i tak naprawdę póki co chyba tego nie widzę, ale to też zależy od danego artysty, zobaczymy co się wydarzy w przyszłości.

Pamiętam, że 3 lata temu Otsochodzi został zapytany podczas jednego z wywiadów z kim spoza hip-hopu chciałby nagrać numer to wymienił właśnie Ciebie.

Ja w ogóle uważam, że on ma bardzo fajną, charakterystyczną barwę jeśli chodzi o tych artystów z rodzimej sceny. Ma coś takiego, że w każdym numerze słychać kiedy to on rapuje. Jakoś tak te nasze drogi nigdy się nie przecięły.

 

fot. okładka płyty

Wracając do “Regnum” bo trochę od niego odeszliśmy. Jak wybierałaś sobie single na ten album, to miałaś na to założony plan, w którą stronę chcesz pokierować słuchacza, żeby mógł sobie odkrywać tę płytę po kolei?

Tu był ogromny problem bo okazało się, że ja miałam zupełnie inne typy na single, mój manager miał inne, wytwórnia miała inne, moja project managerka proponowała jeszcze coś innego. Mieliśmy dużą burzę mózgów. Natomiast jak już wspomniałam, ja totalnie mam poczucie, że tej płyty trzeba słuchać w całości i żaden singiel nie jest w stanie jej zaprezentować w całości.

Było bardziej radiowe P.R.I.D.E, spokojne “Królestwo” i tak myślę, że ciężko jest Ciebie sklasyfikować jako osobę, która z założenia miała robić pop.

No i właśnie po co klasyfikować. Założeniem był pop ale poszliśmy o wiele szerszą drogą. Mamy tu numery popowe, choć może nie tak klasycznie popowe jak nam się kojarzą z radia ale spośród moich płyt „Regnum” jest zdecydowanie najbardziej płytą pop. Tutaj zdecydowanie zeszliśmy z tonu.

Jak sobie rozmawiałem z osobami, które jeszcze nie słyszały tej płyty to jest ogromne rozgraniczenie. Są osoby nie potrafiące słuchać Twoich nowych utworów, ale są też Ci którym dopiero od “Regnum” zaczęła się podobać Twoja twórczość.

Trzeba sobie uświadomić, że ludzie mają różne gusta i inne oczekiwania, więc ja choćbym nie wiem co zrobiła, to nie jestem w stanie sprostać oczekiwaniom wszystkich i też nie chcę tego robić, bo uważam, że muzyka jest najprawdziwsza kiedy artysta robi ją najpierw dla siebie. Jeśli dodatkowo to się komuś spodoba to jest jeszcze lepiej. A robienie czegoś pod oczekiwania jest z góry skazane na porażkę. Widzę te komentarze, że są ludzie, którzy chcieliby bardzo coś w stylu “Errora”, „Spokoju” czy “Bądź duży” i cieszę się z jednej strony, bo to znaczy, że te piosenki są ponadczasowe. Po tylu latach nadal są często grane w radiach i w top na Spotify. Super jest mieć takie hity. Ale trzeba iść dalej, szukać, dojrzewać, rozwijać się. To jest w tym wszystkim najfajniejsze. Fani muszą trochę zaufać artystom, bo aktualnie każdy po jednym singlu wszystko ocenia. To też jest znak naszych czasów. Jest taki przemiał artystów, że jak nam się przez trzydzieści sekund nie spodoba dana piosenka, to idziemy dalej. Natomiast nie mogę być zła, że ktoś moją piosenkę tak przełączy, bo sama tak robię. Natłok nowej muzyki jest taki, że trudno temu sprostać, więc tym bardziej trzeba szukać w tym wszystkim tego, co jest nam najbliższe.

Robiąc z Foxem muzykę już od tylu lat potrzebujecie jakiś dodatkowych bodźców, żeby się pobudzić?

Wiem to czego zmierzasz. Jeśli chodzi Ci o marihuanę to ona jest mi kompletnie obojętna. Zalegalizowana czy zdelegalizowana, nie robi mi to większej różnicy. Ale wracając do Foxa. My mamy ze sobą taki przelot, że się sami nakręcamy na coś nowego. Zanim się spotkamy w studio, to przegadujemy kilka godzin różne tematy. Fox też bardzo dużo sam się uczy, rozwija, szuka nowych rozwiązań produkcyjnych, instrumentów. Jest bardzo otwarty na moje pomysły i sugestie. Dzięki temu wszystkie moje płyty z nim różnią się od siebie. Przy poprzednich płytach czasami bywało tak, że zostawiałam Foxa z demówką czy wstępnym aranżem samego i kończył je w spokoju beze mnie. Przy tej płycie było jednak tak, że od początku do końca siedzieliśmy nad wszystkim razem. Wybieraliśmy wspólnie każdy hihat, stopę itp. To też sprawiło, że ta płyta brzmi zupełnie inaczej niż poprzednie.

Chcieliście czasami specjalnie zaskoczyć słuchacza czy raczej wychodziło to naturalnie?

Powiem tak. Piosenka “Tu nie ma fobii” miała dużo bardziej agresywny wyraz (śmiech). Ale to już był taki moment, że stwierdziliśmy z Foxem, że jest za grubo i musimy trochę spuścić z tonu bo przekroczyliśmy pewną granicę. Zresztą mieliśmy kilka takich odpałowych momentów.

Dużo odrzuciliście z tej płyty?

Dwa numery nie weszły. W ogóle pierwszy raz w życiu miałam sytuację, że jakiś numer nie wszedł na płytę. Nie mam żadnych numerów z poprzednich płyt w szufladzie, nie robimy z Foxem czegoś takiego. Wszystkie nasze inspiracje zostawiamy na ewentualny kolejny raz. Jeśli coś nie działa już w pierwszej fazie, to zostawiamy to i nigdy do tego nie wracamy.

A w trakcie tworzenia szkoda Wam wrzucać jakieś dane nagrywki, ścieżki, rezygnować z tego co już stworzyliście?

Na szczęście z Foxem w ogóle nie jesteśmy perfekcjonistami. Jeżeli czujemy, że jesteśmy w połowie drogi z danym numerem i on po prostu nie siedzi, mamy z nim trudność to go od razu wywalamy do kosza. Nawet go nie kończymy, żeby nie poświęcać czasu na coś co raczej nie wyjdzie. Nie próbujemy w późniejszym czasie ich dopieścić z założeniem, że może coś się tam wydarzy. Bardzo szybko jesteśmy w stanie zweryfikować co jest spoko, a co nie.

Na sam koniec chciałbym zapytać, czy ten okres pandemii był dla Ciebie jakąś zmianą nastawieniowo-życiową?

Był i to bardzo, ale myślę, że wszyscy musieli się trochę zmienić. Ja trochę zluzowałam, dałam sobie więcej czasu na swoje zajawki, rozwój. Odnalazłam swój introwertyzm i bardzo mi się to podoba.

Rozmawiał: Mateusz Kiejnig

 

Jedna odpowiedź do ““Pop niejedno ma oblicze” – Natalia Nykiel [WYWIAD]”

Leave a Reply