Po ponad dwóch latach od przełomowego w karierze Meek, Oh Why? „Zachodu”, 11 marca premierę miał jego nowy album – „Offline”. Poznajcie naszą recenzję tej płyty.
Recenzja płyty “Offline” – Meek, Oh Why? (Asfalt Records, 2022)
“Offline” nie jest rewolucyjny względem krążka z 2019 roku, stanowi natomiast interesującą ewolucję. Przejawia się ona poprzez większą rolę syntezatorów, które ubarwiają poszczególne kompozycje. Ich dźwięki tworzą w wyobraźni sinusoidalne, często emocjonalne pejzaże.
Pierwsze utwory budują nastrój niepokoju, wciągając nas do swojego specyficznego, wręcz odrealnionego świata. Pojawia się nawet uczucie jakiegoś pozytywnego zakłopotania, które prowadzi aż do „Nocnego nieba”. A to mocny punkt tego albumu, który aż prosi się o zapętlenie, poprzez wciągające, zjawiskowo przestrzenne, choć zbudowane na lekkości dźwięków brzmienie. To kawałek pobudzający wyobraźnię, prowadzący do dwóch skojarzeń. Pierwsze, że stanowi on opozycję energetyczną do utworu promującego poprzedni album, tytułowego „Zachodu”. Drugie, mimowolne i dosyć subiektywne skojarzenie – syntezatory delikatnie przypominają te wykorzystane w popularnym singlu „I Ciebie też, bardzo” Męskiego Grania.
Przyznam, że „Zachód” był materiałem, który łatwiej i szybciej trafił do mnie. Zawierał mniej tajemniczości, pewnej zawiłości, a kompozycje nie były aż tak wypełnione elektroniką, którą przecież mainstream jest obecnie przepełniony.
Pod względem tekstów również jest inaczej. Ciekawiej. Nie chcę ujmować Mikołajowi poprzednich dokonań, jednak „Offline” posiada w wielu miejscach bardziej skomplikowane, znacząco pogłębione teksty, na których trzeba się bardziej skupić, aby umieć je pojąć i na swój uniwersalny sposób zinterpretować. Tutaj wyłania się kolejna zaleta nowego „dziecka” muzyka – to materiał wymagający większego zaangażowania, by usłyszeć coś więcej. Wymuszający włączenia naszej wyobraźni w tryb „Offline”, czyli odcięcia się od tego, co nas rozprasza.
Te owiane mgłą tajemnicy utwory przeplatają się z ciut bardziej przystępnymi, dając chwilę odpoczynku, by za chwilę znów zaskoczyć słowami, dźwiękami, zabiegami stylistycznymi, a także nieoczywistym wytyczaniem ścieżek w tej artystycznej wyprawie.
Podróż rozpoczyna kawałek „Z Tobą chcę”, momentami przypominający „Płytę Rodzaju”, zawierającą podobne syntetyczne dźwięki, których w obu przypadkach użył Mikołaj. Miły dodatek stanowi wykorzystanie sampla z utworu Zbigniewa Wodeckiego i Zdzisławy Sośnickiej „Z Tobą chcę oglądać świat”. Wraz z kolejnym utworem „2019” następuje emocjonalno-energetyczna zmiana, budząca stan niepokoju i niepewności – wspomniany w tekście „mętlik w głowie”. Pod koniec kompozycji, specyficznego nastroju, jakby komizmu sytuacji, czy pewnego wybudzenia z letargu dodaje dźwięk trąbki Michała Żaka.
Gdybym miał wybrać jedną pozycję z albumu, która najbardziej przypadła mi do gustu, postawiłbym na „Kormorany”. Poczynając od oryginalnego tytułu, przez storytelling, aż po bajecznie budowane napięcie kompozycji, do której dołączają kolejne instrumenty i syntetyczne dźwięki. To wszystko zwieńczone zostało śpiewem Szczepana Pospieszalskiego. Urokliwy dodatek stanowi ascetyczny, jakby amatorski, ale jakże chwytający za serce dźwięk fortepianu. Ważny jest także udział w “Uśpionych Agentach” muzyka jazzowego młodego pokolenia, otwartego na współpracę z różnymi artystami, totalnie kreatywnego Kuby Więcka.
Pomimo ewolucji na przestrzeni lat – ba, zestawiając z „Miło było poznać” śmiałego przewrotu – Meek, oh Why? dalej zachowuje w swojej twórczości charakterystyczny trzon. Począwszy od nienachalnej liryki, która przez zgrabne składanie słów w zdania stanowi oryginalny storytelling, aż po przyjemną dla ucha trąbkę, a także oryginalny autotune, który można interpretować jako mikołajowe alter ego.
Może “Offline” nie jest krążkiem, który cenię bardziej niż „Zachód” (jak dla mnie za dużo synthowych brzmień), to jednak album ukazuje ciągły rozwój częstochowskiego artysty, który wciąż potrafi zgrabnie czerpać z wielu gatunków (rap, indie, synth pop).
By zacząć w pełni odkrywać potencjał „Offline”, trzeba paradoksalnie samemu włączyć ten tryb, odcinając się od wszystkiego co nas rozprasza, czyli sociali, powiadomień, wiadomości… Warto więc zafundować sobie pół godziny z niebanalną i wciąż niezwykle przenikliwą twórczością Mikołaja.
Adrian Kaczmarek