Krzysztof Cugowski – „50/70. Moje najważniejsze” [RECENZJA]

Nasz ocena

Krzysztof Cugowski – prawdziwy gigant polskiej sceny muzycznej, jeden z tych, którzy stworzyli rocka nad Wisłą, współtwórca Budki Suflera – obchodzi swój podwójny jubileusz. Z tej okazji prezentuje dwupłytowy album „50/70. Moje najważniejsze”, którego recenzję znajdziecie na naszym portalu.

fot. okładka płyty

Recenzja płyty „50/70. Moje najważniejsze” – Krzysztof Cugowski (Mystic, 2020)

„Z przeżytych siedemdziesięciu lat, 50 spędziłem bliżej lub dalej sceny” – mówi o swojej karierze Krzysztof Cugowski. Pół wieku na scenie – czy ktokolwiek z nas potrafi to sobie wyobrazić? Jako współzałożyciel i najdłuższy stażem wokalista Budki Suflera, Cugowski wypracował sobie markę nie do podrobienia.

Nie będzie nadużyciem napisać, że to właśnie jego głos kojarzy się z Budką najbardziej. Kariera Cuga to jednak nie tylko Budka Suflera; to także działalność solowa, która nie została pominięta w świętowaniu okrągłego jubileuszu.

Jakże trafnie został zatytułowany urodzinowy album Jubilata – „50/70. Moje najważniejsze”. Dwupłytowe wydawnictwo to bowiem nic innego, jak właśnie ulubione piosenki artysty z jego własnego repertuaru, z ostatnich pięćdziesięciu lat muzycznej działalności.

Artysta podszedł do sprawy ambicjonalnie, ponieważ wszystkie piosenki nagrał od nowa. Na pierwszej płycie zamieścił nowe wykonania swoich piosenek solowych oraz tych nagranych z Budką Suflera. Drugi krążek stanowi zapis koncertu, który odbył się w 2018 roku siedzibie Radia Lublin – miejscu szczególnym dla Krzysztofa Cugowskiego, a także symbolicznym z perspektywy działalności Budki Suflera. Nie dziwi zatem fakt, że na drugiej płycie znalazły się już tylko piosenki Budki.

Powiedzmy sobie wprost – Cugowski nie poszedł na łatwiznę. Podczas gdy tworzenie albumu „The Best of” niejednokrotnie ogranicza się dzisiaj do wyselekcjonowania nagranych już dawno temu przebojów, Krzysztof Cugowski poszedł o dwa, a nawet trzy kroki dalej. Nie tylko nagrał swoje piosenki od nowa w studio (CD1), nie tylko zagrał specjalny koncert z myślą o nowej płycie (CD2), ale również dobrał repertuar w taki sposób, aby to on sam czuł się w nim komfortowo. Pewnie dlatego na żadnej z płyt nie uświadczymy wielkich popowych przebojów Budki Suflera z nowszej ery jej działalności (np. „Takie tango”, „Bal wszystkich świętych”), które – choć przyniosły Budce wielki komercyjny sukces – nie są ulubionymi piosenkami ich wykonawcy. Na obu płytach znajdziemy za to klasyczne utwory zespołu, głównie z początków działalności, z których Budka zasłynęła, i które dzisiaj są już po prostu kultowe (m.in. „Sen o dolinie”, „Jest taki samotny dom”, „Cień wielkiej góry”). Z kolei na pierwszym krążku nie zabrakło też solowych piosenek artysty, z cudownym „Wielkim Kpiarzem” na czele. Niech jednak nikogo nie zmyli podniosły charakter tych utworów w kontekście całego wydawnictwa. Na płytach znalazły się również utwory lżejsze i zdecydowanie bardziej rozrywkowe, jak choćby „Ratujmy co się da” czy „Twoje radio”.

Z drugiej strony, przejawem bezkompromisowości wydawnictwa jest otwierający pierwszą płytę utwór „Blues George’a Maxwella”, którego wykonaniem Cugowski powraca wspomnieniami do swoich młodzieńczych fascynacji bluesem. W dalszej części albumu utwory Budki oraz solowe piosenki Cugowskiego mieszają się, o chronologii wydawniczej nie ma mowy, ale okazuje się, że nie stanowi to żadnej przeszkody w odbiorze materiału. Nowe wykonania Cugowskiego sprawiają, że nie odczuwa się rozbieżności czasowej (nierzadko wieloletniej) między następującymi po sobie piosenkami. Wszystkie utwory opowiadane są bowiem z perspektywy dojrzałego, doświadczonego życiowo mężczyzny i świadomego wokalisty. Tajemnica tkwi również w unikatowości tego materiału, który na przestrzeni lat nie zestarzał się. Wręcz przeciwnie – z ust 70-letniego Cugowskiego brzmi jeszcze bardziej autentycznie, wybrzmiewa jeszcze bardziej doniośle, niż przed laty.

Za oprawę muzyczną dla wokalu Cugowskiego odpowiada Zespół Mistrzów – kwartet muzyków występujących z artystą już od kilku dobrych lat. Panowie zadbali o odświeżone aranżacje wszystkich utworów, zwykle łagodniejsze od oryginałów, co okazało się wielką zaletą. Na drugiej płycie znajdziemy nawet instrumentalny utwór w wyłącznym wykonaniu Zespołu Mistrzów („Kluski postraszone oranżadą”). Uwagę słuchacza powinna także przykuć doskonała produkcja albumu. Kunszt producencki słychać najokazalej w pierwszym singlu promującym wydawnictwo – „Demony wojny”, nagranym w 1998 roku do filmu pod tym samym tytułem, a wydanym na własnej płycie Cugowskiego dopiero teraz. To prawdziwa uczta dla ucha.

Jeśli świętować 70 lat życia i 50 lat na scenie, to tylko tak, jak robi to Krzysztof Cugowski. Jubileuszowy album artysty to nie jest zwyczajna kompilacja największych przebojów, jakich pełno na półkach sklepów muzycznych. To wyselekcjonowany przez Cugowskiego materiał, który – nagrany od nowa – brzmi lepiej niż kiedykolwiek. Klasa.

Jonatan Paszkiewicz

 

2 odpowiedzi na “Krzysztof Cugowski – „50/70. Moje najważniejsze” [RECENZJA]”

Leave a Reply