De Mono ma już 32 lata, 15 albumów i niegasnący patent na przeboje. Andrzej Krzywy i spółka nie chcą oglądać się za siebie i mają dla nas kolejny album pod niezwykle sugestywnym tytułem „Reset”. Nowe brzmienia, nowe aranżacje, nowi producenci muzyczni i… nowy album.
„Praca nad tym albumem trwała ponad 2 lata, ale opłaciło się. Chcieliśmy, aby płyta nie była naiwna i banalna, żeby wzruszała i bawiła, żeby pozostała na dłużej w sercach słuchaczy ” – mówi o tym albumie Andrzej Krzywy
Recenzja płyty „Reset” – De Mono (Wydawnictwo Agora, 2019)
Zespół De Mono pod dowodzeniem Andrzeja Krzywego nagrał nową płytę „Reset”. Bez wnikania w to, które De Mono jest tym właściwym, należy docenić potencjał tego albumu.
Grupie udało się odświeżyć brzmienie, rozwinąć melodykę, która przecież zawsze była ich domeną. Stąd tytułowy „Reset” znalazł tu swoje uzasadnienie. Świeżość dała kompozycjom zadowalającej jakości, jakiej należy oczekiwać od bandu istniejącego pod tym szyldem od 35 lat.
Może ten krążek nie wnosi niczego nowego w dorobek artystyczny De Mono, ale staje się jego godną kontynuacją. Piosenki mają całkiem zgrabny, nośny, wręcz przebojowy charakter, którego mogą pozazdrościć artyści z podobnym stażem. Zespół nie zrobił nic wbrew sobie, nie silił się też na bycie modnym i twórczo doskonałym. Nie znajdziemy tutaj też pretensjonalnych kompozycji w stylu „Póki na to czas” (może poza tanecznym „Głupim śnie”).
Za to dostajemy napisane z dużą lekkością, zgrabne piosenki, którymi Andrzej Krzywy z bandem daje początek czemuś nowemu w działności De Mono. A kilka propozycji faktycznie zasługuje na docenienie. I nie tylko singlowy, bardzo przyzwoity numer „Prosto w serce”, ale też przestrzenny, ładnie rozwijający się w refrenach „Feniks” i balladowy utwór „Otchłań snu”. Zresztą kilka kompozycji zbudowanych jest na typowej, ale sprawdzającej się zasadzie – zwrotka i wyraźny refren. W tekstach oprócz miłosnych tematów Andrzej porusza też problemy współczesnego świata („No bo jak”).
To płyta nie tylko dla zagorzałych fanów, ale też dla tych, którzy szukają samonośnych, ciepłych i umilających codzienność utworów oraz melodyki typowej dla lat 90. Bez zaskoczeń, ale też bez rutyny i pozerstwa. Po prostu dobrze.
Łukasz Dębowski
fot. materiały prasowe
2 odpowiedzi na “De Mono – „Reset” [RECENZJA]”