Perfect – “Schody”

Nasz ocena

Na potrzeby reedycji szóstego albumu studyjnego zespołu Perfect pt. “Schody” wszystkie utwory z płyty przeszły dokładny remastering. Oryginalnie płyta ukazała się w 2004 roku i towarzyszyła jej nietypowa forma wydania. Początkowo, jako pierwszy album muzyczny w Polsce, była dostępna jedynie w postaci plików mp3, dopiero później trafiła na CD oraz winyl. Zachęcamy do zapoznania się z recenzją tego krążka.

Recenzja płyty “Schody” – Perfect (MTJ, 2019)

“Schody” to szósty album zespołu Perfect, który oryginalnie ukazał się w 2004 roku. Forma wydania była jak na tamte czasy nowatorska. Najpierw płyta pojawiła się w wersji plików mp3, dopiero po kilku miesiącach zdecydowano się go wydać ją na CD i winylu. Teraz 15 lat po tamtym wydarzeniu pojawiła się zremasterowana wersja “Schodów”.

Sytuacja jest o tyle ciekawa, że jak na Perfect, krążek nie należał do sprzedażowych hitów. Pomimo to, cały nakład wyprzedał się po jakimś czasie, album zyskał miano niemal kultowego, a pojedyncze sztuki, które pojawiały się na portalach aukcyjnych, sprzedawały się w zaskakująco wysokich cenach.

Sytuacja ze “Schodami” wydaje się dodatkowo ciekawa, bo nie zawiera przebojów, które zespół lansował niemal przy każdej nowej płycie. Oficjalnym singlem była tylko jedna, spokojna, ale jakże porywająca piosenka – “EM”. Sposób promocji w tamtych czasach być może przerósł ówczesne możliwości. Szkoda, bo nawet po czasie ten materiał broni się zręczną realizacją – ale co ważniejsze – doskonałymi, w nieoczywisty sposób rozwijającymi się kompozycjami.

Panowie pozwolili sobie tutaj na większą swobodę twórczą. Zapomnieli, że mają napisać przeboje i ponieśli się twórczej wyobraźni (“Kainowe pokolenie”). Często te kompozycje trudno zamknąć w czysto piosenkowej formie, gdyż nie pojawiają się śpiewne, łatwo wpadające w ucho refreny. Nie zabrakło za to gęsto zapętlonych gitar i nierzadko ciężkiego rytmu (“Strzelec wyborowy”).

Zespół Grzegorza Markowskiego otworzył się na delikatne eksperymenty muzyczne, a pomógł im w tym chociażby Michał Jelonek, który dołączył do nagrań przy tym albumie (“Urodziłem się nie do pary”). Ta lekka zmiana w brzmieniu zespołu przyniosła jednak znacznie więcej ciekawych rozwiązań (“Nad rozlanym mlekiem”). Najbliższe stylistyki “perfectowej” są niektóre ballady, w tym bardzo oszczędnie zaprezentowany “Wieczny dylemat”.

Oczywiście to nie jest tak, że zespół zaczął tworzyć coś zupełnie innego, po prostu ta odświeżająca forma okazała się strzałem w dziesiątkę. Do dziś “Schody” bronią się pod względem brzmienia (producent Dariusz Kozakiewicz) i tekstów Bogdana Olewicza.

Ten album może być interesujący nie tylko dla fanów Perfectu, ale także dla tych, którzy zaczęli uważać poczynania bandu za przewidywalne. Gdyby dziś grupa nagrała taki materiał, okazałby się totalnym zaskoczeniem i pewnie większym sukcesem. Może nawet  w dzisiejszych czasach byłby bardziej zauważony. Warto mieć, trzeba posłuchać.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply