Nowy projekt Jakuba Paulskiego niesie hymn wolności w postaci niczym nieskrępowanych improwizacji zawartych w skomplikowanych i nieregularnych utworach. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją jego znakomitego albumu „Free’odde”.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Free’odde” – Jakub Paulski (2024)
Każda kompozycja na tej płycie tworzy osobną, wielowątkową opowieść. Dopiero na końcu wszystko łączy się ze sobą w jeden, całkiem obszerny muzycznie projekt. Taki jest nowy album Jakuba Paulskiego, ukrywającego już w tytule „Free’odde” wskazówki, określające szerszą myśl związaną z własną twórczością – „Free” jak wolność, „odd” jak nieregularny, „ode” jak pieśń. Dzięki niezwykłej finezji, nieoczekiwanie rozwijającej się improwizacji, a także ciągłej zmienności w obrębie każdego utworu, możemy wyruszyć w artystyczną podróż, która wyrasta do rangi jednego z ważniejszych wydarzeń w muzyce jazzowej 2024 roku. Tym bardziej, że pewna nieregularność kompozycyjna tworzy indywidualny język, charakterystyczny wyłącznie dla tej płyty.
Nie można mówić o tym projekcie bez wymienienia wszystkich muzyków, których wspólne poszukiwania zaprowadziły ich w zaskakujące rejony. Co nie znaczy, że w tych propozycjach występuje jakiś pierwiastek przypadkowości, bo jednak każdy utwór, to przemyślana koncepcja, która istnieje w charakterystycznie powiązanym ze sobą instrumentarium.
W nagraniu całości wzięli udział także: Wojciech Lichtański (saksofon altowy), Mateusz Śliwa (saksofon tenorowy), Cyprian Baszyński (trąbka), Tymon Trąbczyński (kontrabas) i Maksymilian Olszewski (perkusja). Wybitni muzycy, którzy mają na koncie już wiele projektów, za każdym razem odnajdują konstruktywny sposób ukazania własnego języka, co szczególnie w tym przypadku stało się czymś wręcz zjawiskowym. Choć właściwie należałoby zacząć opisywanie ich podejścia od hasła – „balans”.
To odpowiednie zbalansowanie całości staje się punktem wyjścia, nawet jeśli pojawiają się fragmenty, gdzie improwizacja sugestywniej przybiera na swojej sile (końcowa część – „Italian Sketchers vol. 2”). Generalnie każda kompozycja przyjemnie płynie w nieoczekiwanym kierunku, nasilając amplitudę dźwięków w różnych momentach, jednocześnie łącząc poszczególne frazy w jeden monolit.
Warto więc zwrócić uwagę na interaktywność melodii, harmonii i rytmu, bo ta na tym albumie bywa doskonała. To zasługa wzajemnego słuchania się i wchodzenia w interakcję dopiero, gdy ma się coś dopowiedzenia. Przynajmniej takie rodzi się wrażenie podczas odsłuchiwania poszczególnych propozycji, nawet jeśli w jej obrębie pozornie niewiele się dzieje (niezwykle klimatyczny początek – „New Minor”).
Każdy utwór jest jednak wielowątkowy i struktura muzyczna zaskakująco ewoluuje, tworząc nieprzesadnie awangardową sytuację artystyczną. Wszystko przecież balansuje na krawędzi wielu gatunków, by nie zgubić głównego tropu wyznaczonego przez gitarę samego lidera (dobrze słychać to w „New Major”). Do tego dochodzi świetne uzupełnianie się, może nawet dialog poszczególnych instrumentów – każdy ma tu własną przestrzeń, która pozwala muzykom wyrazić się w dowolny, ale przemyślany sposób. Dlatego w każdym utworze jest wiele swobody, która konstruktywnie stapia się z inwencją twórczą. I znów chciałoby się powrócić do hasła „balans”…
Album „Free’odde” posiada mocny fundament oparty na tradycji, ale wszystko to, co już buduje poszczególne kondygnacje, istnieje tylko dzięki ogromnej wyobraźni i zawodowstwu Jakuba Paulskiego i towarzyszących mu muzyków. Przy tym klimat, który udało się stworzyć dosięga czegoś trudnego do jednoznacznego zdefiniowania, gdzie improwizacja i szereg pomysłów skutecznie pobudza naszą wyobraźnię. A wszystko dzieje się bez nadęcia na stworzenie czegoś wielkiego oraz bez zbytniej ekspansywności – wspomniane balansowanie w tym przypadku ma ogromną siłę odziaływania. Podsumowując, to po prostu piękne, nieszablonowo podane opowieści, które mają ogromną moc sprawczą.
Łukasz Dębowski