TACHION-X to nowy zespół na alternatywnej scenie muzyki elektronicznej, który właśnie zaprezentował swój debiutancki album „5120”. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego zaskakującego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „5120” – TACHION-X (2024)
TACHION-X to nowy zespół na scenie elektronicznej, choć tworzą go doświadczeni muzycy, od lat związani z polską muzyką alternatywną (gothic metalowa Desdemona i rockowy MissQ). Jednym z nich jest doświadczony producent i twórca – Arek Wachowicz, który wraz z pozostałą częścią grupy tworzy nową jakość, pokazując przy tym, że elektronika nie musi być jednowymiarowa i do bólu przewidywalna. Stąd na ich pierwszej płycie „5120” znajdziemy wiele pomysłów, wykraczających poza oczywistą formułę, gdzie kompozycje noszą w sobie, m.in. elementy industrialu, a nawet odczujemy w tym sposób myślenia znamienny dla muzyki metalowej.
Nad wszystkim krąży głębsza idea związana z przekazem i umiejętnością nadawania muzyce instrumentalnej poruszających treści. Do tego każdy numer posiada intensywniejszą moc oddziaływania poprzez emocjonalną stronę, która podkreśla wymowę poszczególnych utworów. A w nich kryją się też akcenty żywego brzmienia, gdzie obok analogowych syntezatorów pojawią się gitary, a nawet instrumenty smyczkowe.
Dźwięki gitarowe ładnie oplatają jeden z mocniejszych punktów na płycie, czyli „Corroding State”. Warto też zwrócić uwagę na spajanie się syntetycznych akcentów z potężnym rockowym uderzeniem („Space Tourist”). Organiczna strona całego projektu jest bardzo ważna, bo to też pozwala zaskakiwać słuchacza różnorodnie rozwijającą się ideą, która w najmniej oczekiwanych momentach daje o sobie znać na tej płycie. Przez to nie ma monotonni, mogącej niepostrzeżenie zamrozić założenia względem tego przedsięwzięcia. TACHION-X ma pomysł na to, jak wykorzystać elektronikę w konstruktywny sposób, nadając swojej twórczości bardziej znaczącego wydźwięku, co można też odkryć w ich teledyskach („The Opposer”).
To wszystko rodzi trudną do jednoznacznego zdefiniowania sytuację artystyczną – próżno szukać takich na polskiej scenie muzycznej w podobnych gatunkach muzycznych. Do tego wszystko jest nowoczesne, ale posiada duszę oraz znamienność wydobytą na tle indywidualnego podejścia, bez obierania kierunku mainstreamowego. Ciekawie prezentują się też momenty, które można w skrócie myślowym umiejscowić w okolicach muzyki filmowej („Last Oddysey”). To świadczy już o większej umiejętności rekonstruowania kompozycyjnego i rozwijania pewnych myśli w nieoczekiwanym kierunku (nawet w stronę ambientu i deep space electro) i panowie robią to z ogromną wyobraźnią. Tak więc to, co normalnie mogłoby nie przynieść nic spektakularnego, w ich przypadku po prostu działa (z konkretną beatową podstawą – „Rosemery’s Lullaby”).
Syntetycznie, czasem szorstko, a przez to zupełnie niestandardowo i ze śladem ważnego przekazu w wybranych miejscach. Jednocześnie fantazyjnie, klimatycznie i z charakterem, którego często brakuje muzyce elektronicznej. Tak można podsumować album „5120” zespołu TACHION-X, mocno zaznaczającego swoją obecność, a przecież ich historia jest jeszcze dosyć krótka. Miejmy nadzieję, że ten zestaw propozycji przyniesie im uznanie, bo choć nie jest to płyta dla każdego, to zasługuje na szersze zauważenie.
Łukasz Dębowski