Majka Jeżowska, Maryla Rodowicz, Weronika Korthals, Natalia Nykiel, Wiktor Dyduła, Wiktor Waligóra, to tylko niektórzy wykonawcy, którzy wystąpili podczas tegorocznego Earth Festival w Uniejowie. Czym charakteryzowały się występy poszczególnych wokalistów? Przede wszystkim dużą nieumiejętnością śpiewania coverów, albo brakiem ich odpowiedniego przygotowania.
fot. materiały promocyjne (wwww.polsat.pl)
Telewizja Polsat i Uzdrowisko Termalne Uniejów przygotowały wydarzenie, na którym pojawiły się wybrane gwiazdy rodzimej sceny. Podczas imprezy zaśpiewali, m.in. Kamil Bednarek, Alicja Majewska, Maryla Rodowicz i Zakopower. Wystąpili też młodzi wykonawcy, którzy nie poradzili sobie z interpretacją wybranego dla nich repertuaru. Transmisja koncertu odbyła się w niedzielę 7 lipca o godz. 20:00 w Polsacie.
Poszczególne utwory zostały zaaranżowane przez Stokłosa Collective Orchestra pod dyrekcją Jana Stokłosy i te nie budziły zastrzeżeń. Doskonałe przygotowanie, świetne oddanie klimatu pierwotnych wersji z namiastką świeżości. Duże brawa dla całej orkiestry. Przejdźmy jednak do niektórych wokalistów.
Jak czytamy na stronie Polsatu:
Natalia Nykiel zdradziła, jak wyglądały przygotowania do show. – To będzie ZASKAKUJĄCY koncert nie tylko ze względu na udział orkiestry pod batutą Janka Stokłosy, ale i ze względu na repertuar, jaki wspólnie ze stacją wybraliśmy – opowiadała w wywiadzie. – Zaśpiewam bardzo rzadko wykonywany przeze mnie, ukochany utwór wielu pokoleń, „Pół kroku stąd” i jeden z największych hitów zespołu De Su. Staramy się, żeby publiczność zapamiętała ten koncert na długo – dodała. [www.polsat.pl]
Dlaczego akurat Natalia Nykiel wykonała – wcale nie taką łatwą do zaśpiewania – piosenkę „Życie cudem jest” wspomnianego tria De Su? Tego nie wiemy, natomiast można było usłyszeć, że jej interpretacja nie należała do – mówiąc dyplomatycznie – „trafionych” tego wieczoru. Proszę nie odbierać tego, jako choćby najmniejszy atak na samą wokalistkę, lecz krytykę, która ma zwrócić uwagę na wykonawstwo podczas tego konkretnego koncertu. Być może zbyt mało czasu na przygotowanie sprawiło, że Natalia nie trzymała się linii melodycznej, niekiedy fałszowała i pozostawiła po sobie bardzo złe wrażenie (było niechlujnie). Niestety nie pomógł nawet chór, który w trakcie do niej dołączył. Tak po prostu nie powinno się śpiewać coverów. To była ZASKAKUJĄCO słaba, jeśli nie najgorsza część koncertu.
Także niezbyt dobre wrażenie pozostawił po sobie Wiktor Dyduła (fenomen tego wokalisty ze słabą płytą na koncie wciąż jest dla mnie nieodgadniony), który zaśpiewał, m.in. „Wszystko kwitnie wkoło” Skaldów. Wyglądało to raczej, jakby wokalista próbował zrobić pastisz, lecz nawet w takim odniesieniu nie broniło to jego wykonawstwa. Niedbale, wręcz bardzo amatorsko, co sprawiło, że ta wersja była całkowicie nie do zaakceptowania… To takie nieudane karaoke.
Podobnie było ze zdolnym, ale chyba już na siłę wciskanym w kolejne line-up’y różnych festiwali – Wiktorem Waligórą. Nie pomogła mu nawet Julia Pietrucha w piosence „Niech no tylko zakwitną jabłonie” (tutaj ona wypadła przyzwoicie), która mniej pewnie czuła się w bardziej energetycznym repertuarze, bo ten po prostu nie pasował do jej głosu (mowa tu o utworze „Tyle słońca w całym mieście„). Wiktor w „Jabłoniach” zdecydowanie był słaby, ale jeszcze gorsza była jego „Historia jednej znajomości„. W tym przypadku być może też zabrakło czasu na odpowiednie przygotowanie się, bo przecież jak wiemy, potrafi on wiele (jego pamiętna odsłona „Nad wszystko uśmiech Twój” z Męskiego Grania). Ładną barwą głosu nie wszystko da się przykryć. Niestety.
Żeby nie było, artysta większego formatu także nie zaprezentował się najlepiej w odmiennym repertuarze. Bednarek poległ w „Małych szczęściach” (piosenka Roberta Jansona, w której oryginalnie śpiewał Kuba Badach). Było słychać, że to zupełnie nie jego bajka, natomiast „Chałupy welcome to” broniły się, dzięki humorystycznemu zabarwieniu piosenki, a nie wzorowemu oddaniu jej charakterystyki.
Zastrzeżeń nie budziło zaśpiewanie po kaszubsku „Ahoj Janeczku” przez Weronikę Korthals. To była piosenka, w której wokalistka czuła się doskonale, zresztą to nie pierwszy raz, gdy wykonywała ją na żywo. Fajnie, charyzmatycznie i z polotem.
Podobnie było z występami największych gwiazd tego wieczoru, czyli Alicji Majewskiej, Maryli Rodowicz, Majki Jeżowskiej oraz zespołu Zakopower. I to chyba nie była kwestia tego, że zaśpiewali oni głównie własne piosenki. Nie bardzo rozumiem zaproszenie Kalibra 44, Rahima, Fokusa i Kleszcza, wykonujących kawałek „Czarny Śląsk„. Być może tematycznie utwór mieścił się w konwencji koncertu, ale sama prezentacja należała do bardzo przeciętnych. Chyba nie to miejsce i czas. Natomiast na wyróżnienie zasługuje odśpiewanie „Psalmu dla Ziemi” przez Konin Gospel Choir & Idalię Orman. Wystąpiła jeszcze Mała Armia Janosika z numerem „Tak smakuje życie” zespołu Enej.
Podsumowując, siódma edycja Earth Festival w Uniejowie należała do bardzo przeciętnych, bo zostały zapamiętane przede wszystkim słabe wykonania coverów przez młodszą część artystów. No cóż, to właściwie był festiwal tego, jak nie należy intepretować cudzych piosenek.
Łukasz Dębowski