„Nasze korzenie znajdują się w krakowskich piwnicach” – Horntet [WYWIAD]

Horntet to kwintet swingowo-jazzowy, który w minionym 2023 roku wydał swój debiutancki album. Charakterystyka ich brzmienia to połączenie inspiracji jazzem lat 60. XX wieku z nowatorskim wykonawstwem. Poniżej można znaleźć niezwykle ciekawy wywiad z zespołem.

fot. Sławek Przerwa

W minionym roku wydaliście Waszą debiutancką płytę. Jaka była geneza jej powstania jak się rodziły pomysły na utwory, które wypełniły ten album?

Powstanie płyty było rzeczą naturalną, zwieńczeniem swoistego procesu, w którym członkowie zespołu proponują kompozycje własne, następnie odbywa się wspólna praca nad nimi w kontekście aranżacji, a finalnie prezentacja ich przed szerszą publicznością – dzięki tej wymianie energetycznej nabierają one ostatecznego kształtu. Taka właśnie praca doprowadziła nas do zebrania 7 kompozycji na debiutancki album. Są to utwory nieraz inspirowane osobistymi doświadczeniami każdego z muzyków, można niektóre z nich określić mianem “muzyki programowej”, nawiązując do nomenklatury muzyki klasycznej, takimi utworami są na przykład “Przebudzenia”, czy “Autopilot”.

Horntet powstał w 2019 roku z inicjatywy pianisty Bartłomieja Leśniaka. Co działo się z zespołem przez ten czas, który doprowadził Was do nagrania i wydania debiutanckiej płyty?

Zgadza się, choć trudno w to uwierzyć, to gramy ze sobą już ponad 4 lata. Nasze ścieżki splotły się na Akademii Muzycznej w Krakowie, ale również spoiła nas podobna wizja muzyczna. Słuszność tej obranej drogi została już doceniona podczas naszego pierwszego wygranego konkursu w grudniu 2019 w ramach Tarnów Jazz Contest. Niestety pandemia koronawirusa przerwała nasze plany i musieliśmy chwilowo szerszą działalność zawiesić. W międzyczasie powstały kompozycje oraz brzmienie, nad którymi wspólnie pracowaliśmy.

W 2021 roku niejako powróciliśmy na sceny, chociażby występując w programie Onet Rano, czy też wygrywając konkurs jazzowy w Gdyni, co pozwoliło nam się zaprezentować na prestiżowym festiwalu Jazz Jantar. 2022 rok to był moment przełomowy, który pokazał nam, iż nasza muzyka na tyle dojrzała, że powinniśmy ją w końcu zarejestrować. Był to rok obfity w sukcesy, m.in. wygrane na konkursach w ramach Bielskiej Zadymki Jazzowej, Jazz nad Odrą, Krokus Jazz Festiwal, finał Klucza do Kariery, czy poznańskiego Blue Note Competition, ale też licznych koncertów.

Zwieńczeniem całego procesu było uzyskanie dofinansowania od NIMiTu w ramach programu “Jazzowy Debiut Fonograficzny” i zarejestrowanie płyty w marcu 2023, która ostatecznie została wydana w październiku 2023 i promowana przez nas na jesiennej trasie koncertowej, w trakcie której pokazaliśmy ten materiał m.in. na Krakowskich Zaduszkach Jazzowych, Krokus Jazz Festiwal, czy Festiwalu Pianistów w Kaliszu.

 

fot. okładka płyty

Czy Wasza muzyka na tym albumie to bardziej forma pewnego eksperymentu i własnego wyrażania ekspresji, czy tęsknota za twórczością takich mistrzów jak Thelonious Monk czy Horace Silver, którzy są dla Was inspiracją?

Nasze korzenie znajdują się w krakowskich piwnicach. Każdy z nas rozpoczynał swoją przygodę jazzową w murach Jazz Clubu u Muniaka, miejsca słynnego i niezwykłego, w którym gra się niemal tylko i wyłącznie standardy jazzowe wielkich mistrzów. Ten ogromny sentyment, szacunek do tradycji jazzowej i fundament naszego warsztatu niejako wymusił na nas stworzenie zespołu, który właśnie u swych założeń ma rytmikę swingową, walking oraz harmonię nawiązującą właśnie do jazzu lat 60. XX wieku. W kontekście składu zespołu (sekcja rytmiczna z dwoma saksofonami) i brzmienia największą inspiracją jest płyta “Brilliant Corners” Monka. Natomiast my dodajemy do tego naszą współczesną wrażliwość, również warsztat klasyczny, który każdy z nas posiada, ale i to kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Ślepe naśladowanie amerykańskich mistrzów mogłoby okazać się ogromnym błędem.

Co według Was jest największą wartością albumu “Horntet”? Za co przede wszystkim lubicie te utwory?

Te konkretne utwory są źródłem pięknych wspomnień, m.in. z wygranych konkursów. Z każdym z nich związane są przeróżne historie. Największą wartością albumu “Horntet” jest właśnie pokazanie, że nie jesteśmy jednym z tzw. popularnych teraz “projektów”, które są nieraz jednorazowe. Horntet to projekt na lata, zespół złożony z przyjaciół, którzy przeszli razem długą drogę do osiągnięcia wspólnej wizji muzycznej. I oby ta wizja mogła się realizować przez właśnie te kolejne lata, tego nam ogromnie życzę.

Większość utworów na tym albumie to Wasze autorskie kompozycje, choć wyjątkiem jest “Pannonica”; Monka. Skąd pomysł na jego wykorzystanie i nagranie go we własnej aranżacji?

Jest to hołd oddany postaci Monka, wielkiego wizjonera i wręcz odmieńca w swoim ówczesnym środowisku. Muzyka, który – jak uważamy – wyprzedził swoją epokę. Postaci, która niejako jest szanowana zarówno przez szeroko rozumiane środowisko jazzowe, ale i to związane z tzw. muzyką improwizowaną. Utwór “Pannonica” znajduje się na wspomnianej już płycie “Brilliant Corners”, postanowiliśmy go wykonać “po naszemu”, jako pewną wariację na temat tej ballady.

Nad albumem pracowaliście ze znakomitym i cenionym realizatorem dźwięku – Janem Smoczyńskim. Jak doszło do Waszej współpracy?

Jego studio Tokarnia 2.0 staje się coraz bardziej słynne, tak jak i jego realizatorskie umiejętności. Znamy wiele płyt, które właśnie powstawały pod jego czujnym okiem i uchem. Ale przede wszystkim Jan jest też znakomitym muzykiem, który zwraca uwagę i słyszy rzeczy, na które “zwykły” realizator czasem nie zwróci uwagi. Co więcej, jego studio pozwoliło na ścisłą separację, każdy z nas znalazł się w innym pomieszczeniu, co pozwoliło uzyskać miks jaki sobie wymarzyliśmy. W studio znajduje się również znakomity fortepian, ale i przepyszna kawa. Ta współpraca to była czysta przyjemność!

 

Czy Wasz debiutancki album uznajecie jako zamknięty projekt? A może chcielibyście kontynuować pewne założenia, dopisując jego kolejną część?

Prawdę mówiąc, mieliśmy twardy orzech do zgryzienia, wybierając materiał na płytę, gdyż kompozycji-kandydatów mieliśmy wtedy co najmniej dwa razy więcej. Nieraz te kompozycje, które się na płycie nie znalazły, wykonujemy na koncertach. Odpowiadając na pytanie, debiutancki album to zamknięty projekt. Miała to być nasza wizytówka, dlatego też nie nadaliśmy żadnej specjalnej nazwy, pozostała nazwa zespołu. Oczywiście większość założeń pozostaje, m.in. te dotyczące brzmienia, stylistyki, czy sposobu prowadzenia improwizacji. Ale kolejny album nie będzie “Horntetem 2”, lecz konkretnym krokiem do przodu.

Realizacja nagrania była możliwa dzięki współpracy z Narodowym Instytutem Muzyki i Tańca w ramach programu „Jazzowy debiut fonograficzny”. Jak to się stało, że zostaliście objęci tym programem? Czy to znaczy, że debiutanci jazzowi mają trudniej jeśli chodzi o wydanie debiutanckiego materiału? Jak to oceniacie?

Z pewnością jest to atrakcyjne dla wydawcy, który ponosi mniejsze koszty niż w przypadku braku takiego wsparcia. Pozwala to ulokować te środki na przykład w szerszą promocję. Samo zaangażowanie się NIMiTu również niejako podnosi rangę albumu. Bardzo się cieszymy, że mogliśmy z tego programu skorzystać.

Właściwie myślenie o Waszej twórczości od razu wiąże się z występami na żywo. Jak oceniacie to, co dotychczas wydarzyło się, jeśli chodzi o Wasze koncerty? I jak publiczność reaguje na Waszą muzykę?

Każdy nasz koncert to dzielenie się ogromną energią i emocjami z publicznością. Płyta niestety nie jest w stanie tego oddać w żaden sposób. Ludzie reagują bardzo żywiołowo, co udziela się również nam – muzykom. Co ciekawe, każdy z naszych koncertów to oddzielna historia. Mamy do siebie tak duże zaufanie, że pozwalamy sobie na improwizację również formą koncertu. Może się zdarzyć, że zaczniemy kompozycją ustaloną, ale nagle ktoś z saksofonistów zacznie “cytować” melodie z innego utworu, i tak oto razem przejdziemy w tę stronę. Może się też zdarzyć, że nagle ktoś postanowi kompletnie się wyłamać i grać coś zupełnie nowego. Pozwalamy na to, pozostawiamy swobodę, jesteśmy dzięki temu bardziej autentyczni, a właśnie to co najważniejsze, czyli energia i emocje wychodzą na pierwszy plan, a nie to, co w nutach zostało zapisane.

Jakie są Wasze muzyczne plany na ten rok?

Przede wszystkim koncertowe – kalendarz powoli się zapełnia. Pierwsze plany już w marcu, wyjeżdżamy jako jedyny zespół z Polski do Niemiec, aby wziąć udział w finale konkursu European Young Artists’ Jazz Award w Burghausen. Mamy nowe kompozycje, będziemy je z pewnością ogrywać podczas nadchodzących koncertów i mieszać z utworami z płyty. Intencja w tym jest taka, aby te nowe utwory dojrzały na tyle byśmy mogli je pod koniec roku zarejestrować na drugi krążek.

 

Horntet prezentuje debiutancki album!

Leave a Reply