„Ten materiał był rozwojem, zezwoleniem na wgląd w nasze uczucia, emocje” – RoseMerry [WYWIAD]

Debiutancka płyta RoseMerry jest podsumowaniem dotychczasowej twórczości zespołu. Album zatytułowany po prostu “RoseMerry” to połączenie nowoczesnej muzyki rockowej z tradycją polskiego bigbitu. Zapraszamy na nasz wywiad z wokalistką – Katarzyną Krawczyk, która opowiedziała kilka ciekawych historii wiązanych z muzyką bandu.

fot. materiały prasowe

Od wydania Waszej debiutanckiej płyty minęło już wiele miesięcy. Jak z perspektywy czasu patrzycie na album „RoseMerry”? Czy jest coś, co chcielibyście dzisiaj na nim zmienić?

To trudne pytanie, bo album nagrywaliśmy naprawdę długo i dawno temu. Staraliśmy się zrobić co w naszej mocy, żeby płyta brzmiała dobrze, a przede wszystkim po naszemu. Nie chcieliśmy jej “zaśmiecić”. Nie było to nasze pierwsze doświadczenie studyjne, bo podejść było kilka i wydawało nam się, że jesteśmy naprawdę dobrze do tego przygotowani. Wiadomo jednak, jak jest w rzeczywistości – nabiera się perspektywy czasu, kolejnych doświadczeń, zmienia się percepcja twórczości.

Jesteśmy dumni z tej płyty, ponieważ włożyliśmy w nią naprawdę dużo serca, a to o serce w tej płycie chodziło. To właśnie te utwory pomogły nam zdobyć nasze pierwsze sukcesy. Bez tej płyty chyba po prostu nie byłoby nas. Na tamtejszy czas, czas pandemii, ograniczonej zespołowej skarbonki udało się zrobić coś twórczego, a przede wszystkim zdobyliśmy kolejne cenne doświadczenie, które już kiełkuje w postaci kolejnej płyty.

Co według Was jest największą wartością Waszego debiutanckiego albumu? Za co lubicie ten materiał?

Ten materiał był rozwojem, zezwoleniem na wgląd w nasze uczucia, emocje i chyba właśnie za to cenimy to, co słychać na krążku. Kiedy pisaliśmy te piosenki byliśmy o kilka lat młodsi, ale te utwory ciągle nabierają innego wymiaru przez to, że my wciąż dojrzewamy jako dorośli ludzie. Ta płyta ma kilka luźniejszych numerów, które mają dawać fun, odpoczynek, ale jest też kilka takich utworów jak m.in. “Polne Kwiaty”, których tekst pewnie dość mocniej trafia do słuchaczy. Był to też numer, który dał nam bardzo dużo szczęścia, a także można go posłuchać w kilku audycjach radiowych, co jest dla nas bardzo satysfakcjonujące. Tak podsumowując to pytanie, myślę, że lubimy ten materiał za różnorodność.

„Materiał z tego krążka łączy koncepcję nowoczesnego rocka z polskim bigbitem”. Czy można powiedzieć, że to połączenie było odgórną ideą związaną z muzyką podczas nagrywania debiutanckiego albumu?

Oj, zupełnie nie. Szczerze mówiąc nie zakładaliśmy żadnej koncepcji. Po prostu pisaliśmy kawałki. Chłopaki grali muzykę, a ja pisałam teksty i koniec końców powstawały całe numery. Jedynym założeniem było dobrze się przy tym wszystkim bawić i zrobić to tak, jak gramy na żywo. Chcieliśmy, żeby na albumie było słychać, że mamy z tego radość, że to kochamy. Nie było dla nas ważne wsadzenie naszej muzyki do jakiejś gatunkowej, czy podgatunkowej szufladki. Inspirowaliśmy się od początku jakimiś zespołami, które faktycznie można podpisać pod gatunkiem muzyki, ale chyba muszę przyznać, że ta płyta wypełniona jest różnymi gatunkami i jak teraz, po czasie, sami sobie żartujemy – naszym gatunkiem jest RoseMerry.

 

fot. okładka płyty

Czy zamiłownie do bluesa i bigbitu wynika z konkretnych inspiracji, które wpłynęły na charakter całego albumu?

Wspomniałam wcześniej o zespołach. Od początku fascynowała nas muzyka Led Zeppelin i trochę bardziej nowoczesna grupa Rival Sons, później bardzo mocno trzymaliśmy się korzeni Rzeszowszczyzny, czyli zespołu Breakout, do tego grona dołączyła oczywiście Mira Kubasińska, co już mocniej weryfikuje to zamiłowanie do bluesa. Aktualnie chyba wszystkie inspiracje przeplatają się między sobą i to, co robimy jest wnioskiem ze słuchania, tworzenia, wspólnego grania i ciągłej nauki. My bardzo lubimy zostawiać pomysły na później. Mam wrażenie, że dość mocno się to u nas sprawdza. Nagrywamy jakiś pomysł i wracamy do niego czasami nawet po roku czasu.

Jednym z singli promujących Wasz album był utwór „Polne kwiaty”, do którego powstał teledysk. Czym on jest dla Was na tle innych kawałków z tej płyty?

Taką czterolistną koniczynką. To chyba jest jeden z elementów tego bukietu z polnych kwiatów. Był to numer, którym zgłaszaliśmy się na wszystkie festiwale i to on dał nam wygrane na wielu konkursach, przeglądach. “Polne Kwiaty” zaistniały też na antenie Antyradia. Żaden z naszych numerów nie pozwolił nam aż w takim stopniu na spełnianie naszych marzeń. Był taką przepustką i asem wśród wszystkich piosenek.

 

Jako zespół macie na koncie kilka znaczących sukcesów, w tym m.in. I miejsce na Rawa Blues Festiwal oraz koncert na głównej scenie katowickiego Spodka. Jak odbieracie wszelkie nagrody i dobre słowa, które pojawiają się pod Waszym adresem? I jakie macie wspomnienia związane z tym wydarzeniem?

To dość świeże wspomnienie. Jechaliśmy tam z nadzieją, ale bez przekonania, że wygramy. Chcieliśmy się pokazać, choć oczywiście celem było zagranie na głównej scenie Spodka. W tym dniu chyba był to cel wszystkich zespołów. Było gorąco, ja o mały włos nie zemdlałam ze stresu przed wejściem na konkursową scenę, ale atmosfera podczas konkursu była niesamowita. Wszyscy nas bardzo wspierali, mieliśmy przy sobie najbliższych, a dodatkowo ekipa Rawy tworzyła niepowtarzalną atmosferę. Kiedy dowiedzieliśmy się o wygranej byliśmy naprawdę w szoku i nie da się chyba tych emocji porównać do niczego innego. Zagranie na scenie Spodka to spełnienie marzeń, płakaliśmy ze wzruszenia, nie byliśmy w stanie się wyciszyć, a potem tego wszystkiego pojąć. To był dla nas taki przełomowy moment, żeby nagrać kolejną płytę, pracować nad materiałem jeszcze bardziej. My do nagród podchodzimy jak do zewnętrznych motywatorów, które ostatecznie stają się bardzo wewnętrzne i osobiste. Każda nagroda jest też dla nas wyjątkowa.

Czy teksty na ten album powstawały pod wpływem impulsu muzycznego? A może są one oddzielną materią, która dopiero później staje się częścią muzyki? I jak na dzień dzisiejszy traktujesz pisanie swoich tekstów?

Teksty to poniekąd inna materia. Jestem raczej taką cichą twórczynią. Nie robię tego codziennie, nie staram się też na siłę tworzyć tekstów. W pandemii miałam na to pewien patent – siadałam do gitary, którą stroiłam niestandardowo i przy tym pisałam wszystko, choć wszystkie teksty były zupełnie różne od siebie. Kilka tekstów powstało pod wpływem muzyki, do riffu, aczkolwiek teraz w znacznym stopniu wolę pisanie po cichu. Było trochę rzeczy, które wprowadzały mnie w stan weny, jak np. jazda tramwajem, pociągiem, w ogóle środkami miejskiej komunikacji. Czasami na kogoś spojrzałam i w głowie miałam jakąś frazę. Staram się przede wszystkim nie siłować ze słowami, one mają ode mnie płynąć, nawet jeśli jakiś czas dryfują. To, co wiem na pewno to to, że teksty dojrzewają, mam ich bardzo dużo i czekają na swoją muzykę.

W tym roku planujecie wydanie drugiego albumu. Czym będzie się on różnił od Waszego debiutanckiego krążka? Czy możecie już zdradzić kilka szczegółów z nim związanym?

Nie chcemy ujawniać jeszcze tych najważniejszych szczegółów, ale myślę, że coś mogę opowiedzieć. Nowa płyta w moim odczuciu będzie znacznie dojrzalsza, patrząc nawet po warstwie tekstowej. Nie ma w nich goryczy, tęsknoty, a raczej pewność, stabilizacja, miłość i chęć pójścia o krok dalej. Jako muzycy zmieniliśmy się w dużej mierze, a jako osoby dojrzeliśmy i to będzie na pewno słychać. Mam nadzieję, że nasi stali słuchacze szybko to wyłapią. Resztę pozostawiam w tajemnicy.

Działacie niezależnie, bez wsparcia dużej wytwórni. Z czego to wynika? Czy nie próbowaliście zainteresować swoją twórczością jakiegoś większego wydawcy? I czy w ogóle jesteście na taką współpracę otwarci?

To kolejny trudny temat. Próbowaliśmy i to wielokrotnie. Myślę, że ten brak współpracy wynika w dużej mierze z tego, że pewnie nie wiemy do końca jak taką współpracę nawiązać lub z kim. Jesteśmy jednak otwarci na wszelkie propozycje, bo po to tworzymy, żeby grać, dzielić się tą muzyką i robić to jak najczęściej.

Za sobą macie już wiele zagranych koncertów. Jak oceniacie to, co dotychczas wydarzyło się w Waszym artystycznym życiu pod względem koncertowym? I czy podczas najbliższych koncertów będzie można już usłyszeć nowe piosenki?

Może zacznę od końca pytania. Kilka nowych piosenek już pojawiło się na naszych koncertach. Chcieliśmy zaciekawić publiczność, a także urozmaicić nasz koncertowy set. To, co dotychczas wydarzyło się w naszym zespołowym życiu to przede wszystkim ogrom przygód, historii i poznanych ludzi. Były koncerty, które graliśmy dla pełnej sali, były też takie, które graliśmy dla kilku osób. Każdy koncert, nawet ten najmniejszy miał swoje zalety, uczył nas pokory i umiejętności marketingowych. Po wygranych festiwalach zazwyczaj na naszych koncertach pojawiało się trochę więcej ludzi, co motywowało nas do dalszej pracy. Wiadomo, że to nie jest tak, że jest tylko dobrze i kolorowo. Często zderzaliśmy  się ze ścianą, w różny sposób byliśmy traktowani jako muzycy, czy ludzie. Wszystko to było jakąś lekcją. Jako przyjaciele i zespół jednocześnie staramy się robić wszystko, co w naszej mocy, żeby dawać innym dużo energii. Chyba po prostu kochamy to, co dzieje się na scenie.

 

RoseMerry – “RoseMerry” [RECENZJA]

Leave a Reply