„Basta” to siódmy album w solowej karierze Nosowskiej. Niedawne wydarzenia w życiu artystki zmusiły ją do rewolucyjnych przewartościowań. Wokalistka bez sentymentów otrząsa się ze wszelkich naleciałości, łatek i wyobrażeń, które przylgnęły do niej przez wszystkie lata. Poznajcie naszą recenzję tego albumu.
„Przyszedł taki czas. Zadałam sobie pytanie – co lubię, a czego nie, czego chcę, a czego nie. „Basta” jest szczerą na nie odpowiedzią – bez oglądania się na wszystko i wszystkich” – mówi Nosowska.
Recenzja płyty „Basta” – Katarzyna Nosowska (Kayax, 2018)
Płyta „Basta” Katarzyny Nosowskiej jeszcze przed premierą wywoływała sporo dyskusji. Pierwszy singiel „Ja pas!” prowokował do myślenia i zadania sobie pytania czy na taką Nosowską czekaliśmy?
Na początku warto wyjaśnić, że skrajni wielbiciele talentu wokalistki, za czasów zespołu Hey, nie znajdą tu wiele dla siebie. Zamiast gitarowego, a nawet alternatywnego grania, dostajemy skrajnie czytelną, szorstką elektronikę, za którą odpowiada Michał Fox Król.
Do tego zwraca uwagę inne posługiwanie się głosem. Więcej tu melorecytacji, opowiadania niż melodyjnych zaśpiewów i rockowej eksploatacji wokalu. Artystka nie krzyczy, a bardziej prowokuje głosem. Jej interpretacje tekstów są do bólu wyraźne, przez co przekaz tej płyty posiada jeszcze większą siłę.
Ten album staje się formą oczyszczenia i sprowokowania do spojrzenia na Nosowską oraz poruszane tematy nieco inaczej. I to się udało. Do tego wokalistka silniej niż kiedykolwiek wcześniej rozlicza się z pewnymi bolączkami. Wprost mówi o tym, co ją uwiera i wywala to najprościej jak potrafi.
Nie ocierając się o banał porusza ciężkie tematy, czasem wręcz brutalnie smutne. Dlatego też niełatwe teksty zostają podane w energetycznej – czasem podpartej siarczystym bitem – formie. Gdyby ubrać to w nostalgiczną muzykę byłoby niestrawnie i przeciążenie zniszczyłoby przekaz. Tak to jasna konstrukcja powoduje, że docieramy do sedna tych piosenek.
A przecież napisać bezpretensjonalny tekst o alkoholizmie („Ja pas!”), gdzie znajdziemy nawet przymrużenie oka, to nie lada sztuka. Bardziej poważnie robi się, gdy Nosowska opowiada o przemocy w rodzinie („Goń”, „Lanie”). Bywa też przebojowo, ale znów z istotnym przekazem o złamanym sercu („Brawa dla Państwa”).
Wokalistka wylała na tym albumie całą żółć, która w niej siedziała i przy tym popełniła najlepsze teksty w swojej karierze. Nawet gdy śpiewa z synem Mikołajem („Mówiła mi matka”), „ty mnie chcesz wpędzić do grobu, jak umrę to gorzko zapłaczesz”, to w tej gorzkiej ironii jest dużo prawdy.
To jedna z ważniejszych płyt tego roku. Nie każdemu spodoba się forma muzyczna Foxa, tak jak nie każdemu spodobało się jego muzyczne spotkanie z komentującą Marią Peszek (duże podobieństwo produkcji „Basty” i dwóch ostatnich albumów Marii).
Każdy element tej płyty (nawet przekleństwo) ma tu swoje uzasadnienie. I nawet gościnna obecność Łony tworzy spójną całość. „Basta” jest radykalna? Być może tak, ale przecież to najlepsze, co wokalistka mogła teraz stworzyć. Koncept plan tych utworów i artystyczny przekaz spotkały się w dobrym miejscu.
Łukasz Dębowski
„najlepsze teksty w swojej karierze”?! weź Ty się człowieku nie kompromituj. ja rozumiem, że gusta są różne, artysta ma prawo tworzyć, co mu się żywnie podoba, ale my jako odbiorcy mamy takie samo prawo to oceniać. Recenzent powinien być dodatkowo obiektywny. A prawda jest taka, że pod względem poziomu artystycznego ta płyta jest skokiem ze szczytu jakim była „8” w przepaść, zarówno muzycznie jak i tekstowo.