“HORYZONT” to drugi album wyjątkowego projektu ludzi uprawiających sztukę, czyli Art Komitywy. Podstawą twórczą są wiersze poety – Pawła Władysława Płócienniczaka. Liderem zespołu jest wokalista i kompozytor – Marcin Szyndrowski, któremu mieliśmy okazję zadać kilka pytań.
Czy zgodzisz się z przekonaniem, że druga płyta Art komitywy to większa otwartość muzyczna, co być może pozwali Wam dotrzeć z tym projektem do szerszej publiczności? Czy można mówić o jakimś założeniu względem nowego albumu?
– Zdecydowanie tak. Pierwsza płyta pt. „strefa szarości” miała być w założeniu lirycznie i muzycznie mocno dekadencka, co udało się zrealizować w stu procentach. Dodatkowo stawialiśmy wtedy na minimalizm: gitara, wokal, industrialne dźwięki i wiolonczela.
fot. materiały prasowe
To założenie się sprawdziło, bowiem odbiór płyty – jakby nie patrzeć niszowej – przerósł nasze oczekiwania. Praca nad drugą płytą w założeniu miała spowodować wyjście z takiego punktu widzenia. Stąd zaprosiłem do współpracy Przemysława Bochnę, który od dłuższego czasu poświęca się projektowi VixaVitamina, gdzie tworzy niesamowite dźwięki i bity, w których się odnalazłem. Spróbowaliśmy dając sobie wzajemnie przestrzeń do tworzenia. Każdy wnosił w muzykę coś swojego i powstała płyta, która – pomimo tego, że nadal mocno osadzona w neodekadentyzmie – jest bardziej przystępna dla szerszego odbiorcy.
Czy tytuł „HORYZONT” można odbierać w symboliczny sposób, w rozumieniu wyjścia poza „Strefę szarości”, która już poprzez sam tytuł określała pewne granice odbioru Waszej twórczości na pierwszej płycie?
– W muzycznym sensie z pewnością. Wiedzieliśmy, że chcemy zrobić płytę inną. Bazą wciąż pozostały wiersze poety Pawła Władysława Płócienniczaka. Pozostaliśmy również wierni gitarze i elektronice. Ostatni element stał się jednak bogatszy o nową przestrzeń, której nawarstwienie spowodowało, że płyty chce się słuchać kilka razy i chętniej się do niej powraca. Dodatkowo stanowi wspaniałą bazę do grania na żywo z czym oficjalnie ruszamy w połowie czerwca dzięki zaangażowaniu naszego managera – Anny Aleksandry Szyndrowskiej.
Czy do pewnych zmian oraz rozwinięcia formy muzycznej przyczynił się udział Przemysława Bochni, który nie współpracował przy tworzeniu pierwszego albumu? Jak na siebie trafiliście i skąd pomysł na Waszą współpracę?
– Z Przemysławem Bochną już współpracowałem przy okazji wspólnego grania w zespole Pan Przecinek i Zespół Depresyjny. Zawsze rozumieliśmy się muzycznie bez słów. Kiedy szukałem kogoś do kolejnej płyty stanęło właśnie na nim. Zgodził się, a reszta już potoczyła się swoją ścieżką. Wspólnie nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa i zamierzamy kontynuować naszą muzyczną przygodę przy okazji płyty numer trzy.
Gdzie w ogóle należy szukać początków albumu „HORYZONT”? W którym momencie nabrałeś pewności, że chcecie kontynuować działalność Art Komitywy?
– W „strefie szarości”. Już po pierwszej płycie wiedziałem, że nie powiedziałem ostatniego słowa w tej muzycznej konwencji. Zostało mnóstwo tekstów, do których muzyka powstawała w głowie, a następnie znajdowała ujście w gitarowych dźwiękach. Warto tutaj zaznaczyć, że Art Komitywa to nie formacja, stricte, muzyczna. Skupiamy u siebie ludzi, którzy interesują się poezją, muzyką, sztuką, fotografią, malarstwem czy tańcem. Stąd też przenikanie się tych wszystkich elementów buduje naszą działalność.
Czyli Art Komitywę wciąż należy traktować jako otwarty projekt, a nie jako zespół? Czy można w jakiś sposób określić, co oprócz pełnej wolności twórczej składa się na Waszą działalność?
– Myślę, że powyżej już odpowiedziałem na to pytanie. Jesteśmy otwarci. Nie czujemy się zespołem w jego pierwotnym znaczeniu. Wciąż poszukujemy form wyrażania wrażeń w najmniej oczekiwanych momentach naszego życia. Bywa różnie, co staramy się pokazywać. Oczywiście, nawet w najbardziej rozbudowanych projektach, rodzą się znajomości i przyjaźnie. To staramy się pielęgnować, bo kto wie co zadzieje się z Art Komitywą dalej. Muzyka i słowa jednak przetrwają.
fot. Anna Aleksandra Szyndrowska
Częścią wspólną obu płyt są wiersze poety – Pawła Władysława Płócienniczaka. Czy chcesz powiedzieć, że dokonania tego poety są dla Ciebie od dłuższego czasu wyjątkowo bliskie? Nie myślałeś, żeby poszerzyć lirykę o wiersze innych poetów?
– Powiedziałbym, że bardzo bliskie. Paweł pomimo różnicy wieku mocno wbija się w moje postrzeganie świata. Niby odleglejsze, a jednak bardzo podobne. To uznany w środowisku literackim poeta, który w moim odczuciu jest jednym z bardziej wartościowych współcześnie poetów. Ma do przekazania znacznie więcej niż to, co proponują dzisiejsi poeci. Jak dla mnie to ostatni przedstawiciel wielkiej poezji, której próżno szukać na półkach księgarń. Dodatkowo to mój przyjaciel, z którym współpracowałem kilka ładnych lat jako dziennikarz. Znamy się. Jestem dumny, że dał mi zielone światło na wykorzystywanie jego poezji. Czy inni poeci wchodzą w grę? Nie. Tekstów Pawła wystarczy na jeszcze kilkanaście płyt Art Komitywy z pewnością.
Co według Ciebie stanowi największą wartość twórczości Pawła Władysława Płóciennika? I w jaki sposób tym razem wybierałeś wiersze, które staną się integralną częścią nowych utworów?
– Póki co obie wydane płyty to zamknięte dwie historie pochodzące z jego najnowszego tomu pt. „Kilka słów”. Wiersze wybierałem w ten sposób aby zamykały się w spójną klamrę. Największą wartością twórczości Pawła jest jego szczerość przekazu i forma bogata w metaforykę, która mnie urzeka za każdym razem gdy czytam jego wiersze.
Pierwszą odsłoną nowego albumu został utwór „stało się”. Czy możesz przybliżyć koncepcję powstania tej propozycji? Dlaczego to on został pierwszym singlem promującym Waszą nową płytę?
– Muzycznie to bardzo żywy numer na fajnym bicie. Dodatkowo Przemysław gra tam na żywo na gitarze, co wzbogaca ten numer o sceniczny atut. Pojawia się tam tytułowy horyzont. Myślę, że to główne powody. Nie tak dawno nakręciliśmy teledysk do tegoż właśnie utworu, który – jak widzimy – bardzo podoba się słuchaczom.
Ciekawym akcentem na tej płycie jest utwór „Ulica powstańców z Wielkopolski”, gdzie w tle pojawia się nawet fragment „Roty”. Na ile ten utwór staje się dla Ciebie ważny w kontekście teraźniejszych czasów?
– Mieszkam w Wielkopolsce. Jestem nauczycielem. Powstanie Wielkopolskie jest zatem dla mnie bardzo istotne. Dodatkowo dziadek Pawła – śp. Władysław Rybakowski był powstańcem. Ten tekst to taka próba zmierzenia się z tym tematem muzycznie. Wyszła pieśń, którą chętnie nucą moi znajomi mówiąc, że to jeden z fajniejszych numerów na naszej płycie z dobrym bitem i przekazem.
Nowa płyta wydaje się szerokim zbiorem różnych historii i koncepcji muzycznych. Czy przy tworzeniu repertuaru na album „HORYZONT” udało się Wam się wykorzystać wszystkie pomysły, które zebraliście podczas jego nagrywania? A może powstanie kolejna jego część, która będzie kontynuacją pewnej zapoczątkowanej tu idei?
– Zbliżamy się do pierwszych koncertów. Granie płyty to zaledwie 35 minut. Trochę krótko jak na koncertowego seta. Na dzień dzisiejszy rozrósł się do ponad godziny. Jak łatwo się domyśleć płyta wzbogaciła się zatem o nowe pomysły i utwory, które z pewnością znajdą ujście na kolejnej płycie.
Co można uznać za najważniejszą ideę w działalności Art Komitywy?
– Interdyscyplinarność, czyli łączenie ludzi z wielu kulturalnych dziedzin: poezji, muzyki, fotografii, malarstwa, sztuki czy tańca. Z koncertami ruszamy już w czerwcu. Na początek zamierzamy zagrać w Pleszewie i w Ostrowie Wlkp. Kolejne miejsca będą dochodzić na naszą muzyczną mapę. O terminach będziemy oczywiście informowali na naszej oficjalnej stronie FB.
Czy mając już na koncie jeden album, łatwiej pod jakimś względem stworzyć koncepcję na kolejny?
– Zdecydowanie tak. Mając takie zaplecze ludzi dzielących moją pasję o pomysły jestem spokojny.
Fot. Anna Aleksandra Szyndrowska/manager Art Komitywa