30 kwietnia pod naszym patronatem medialnym odbyła się premiera płyty “Split Personality” gitarzysty Kamila Abta. Zachęcamy do zapoznania się z recenzją tego albumu.
Recenzja płyty „Split Personality” – Kamil Abt (2022)
Album „Split Personality” gitarzysty Kamila Abta, to przykład tego jak znamienna melodyka przenika się z poruszającą, ale przy okazji lekko płynącą improwizacją jazzową. Charakterystyka jego muzyki opiera się na odniesieniu poszczególnych kompozycji do osobistych emocji, które w tak otwartej i swobodnie ukazanej formie, stają się także bliskie słuchaczowi. Tym bardziej, że drugą część płyty wypełniają ponadczasowe przeboje. Stąd obok autorskiego repertuaru na płycie znajdziemy głównie klasyki polskiej muzyki rozrywkowej, m.in. „Nie płacz Ewka” i „Zawsze tam, gdzie Ty”.
Pierwsza strona albumu – mamy dwie części – została zatytułowana „Teatr”, a jej tytuł pochodzi od spektaklu wystawionego w Australii (skąd pochodzi muzyk) przez mamę artysty. Utwory o miłości nacechowano brzmieniem gitary, basu i perkusji, a ich charakter został czytelnie określony przez samego twórcę. Atutem wszystkich kompozycji składających się na autorski materiał jest próba nadania im indywidualnego rytmu, pewnej specyfiki, która ma określać poczynania twórcy. I to się udało, gdyż obok improwizowanych, ale nieprzekombinowanych motywów muzycznych czuć osobliwy charakter, który w takim kolorycie muzycznym staje się odniesieniem do subiektywnego spojrzenia na jazz. Można to stwierdzić po wysłuchaniu całości, bez rozkładania autorskiego repertuaru na czynniki pierwsze. W tym przypadku liczy się ogólne wrażenie, a to wypada jak najbardziej na korzyść Kamila.
Oczywiście bez zawodowstwa, nic w tym przypadku nie mogłoby się udać, bo taką formę określa profesjonalizm całego zespołu, czyli także Andrzeja Michalaka (gitara basowa / kontrabas) i Przemka Michalaka (perkusja). Całość jednak została podana bez nadęcia na coś wielkiego, dzięki czemu „Split Personality” ma tak przyjazny w swym kolorycie klimat. Do tego dochodzi przestrzennie rozpisane, niewypełnione zbędnymi ulepszaczami natężenie muzyczne, co w swej naturalności ma niebywałe znaczenie („Pasquino”). Tak, bo należy podkreślić, że wszystkie kompozycje – nawet te będące przełożeniem znanego utworu na język twórcy – mają całkowicie organiczne brzmienie, co nadaje każdej z nich bardziej realnego kształtu. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na ponad 9 minutowy „Under A Namibian Sky With You”.
Pomimo podzielenia albumu na dwie części nie czujemy dysonansu pomiędzy poszczególnymi rozdziałami. Dlatego tak gładko z autorskiego repertuaru przechodzimy do utworów dobrze nam znanych, choć początek „Sprytnej Kasi” Trubadurów nie zdradza w pierwszych sekundach z czym mamy do czynienia. To też pokazuje, że lata spędzone poza granicami naszego kraju nie spowodowały bezpośredniego ukierunkowania, czy też zbyt oczywistego odniesienia do oryginałów. Dzięki temu dostaliśmy świeże spojrzenie na utwory, które znane są niemal każdemu w Polsce. Jeżeli ktoś kojarzy takie projekty Kamila, jak „Polskie piosenki przedwojenne” lub „Chopin w barwach jazzu”, ten wie, że artysta nie podchodzi do własnych interpretacji w sposób szablonowy. Podobnie stało się z drugą częścią płyty nazwaną „Zawsze tam gdzie Ty”, choć tym razem trudność polegała na tym, że wypełniły go głównie kawałki gitarowe, a więc przedstawienie ich w interpretacji gitarzysty mogłoby być zbyt bliskie oryginałom. Nic z tych rzeczy.
Kamil Abt przełożył je swój język wypowiedzi artystycznej, odbiegając od pierwowzorów nie tylko przez aspekt jazzowych wykonań. Nadał im przede wszystkim indywidualnego rytmu, który z łatwością możemy powiązać z pierwszą autorską częścią płyty. Słychać to głównie w utworze „Zawsze tam gdzie Ty” Lady Panku, gdzie styl Jana Borysewicza posłużył jako inspirację, a nie cel sam w sobie. Takie interpretacje kultowego repertuaru nie są aż tak oczywiste jeśli chodzi o polski rynek muzyczny. A przecież kilka odniesień do swingu, czyli klasycznego kierunku muzyki jazzowej (choć bez dęciaków) jest zupełnym zaskoczeniem („Dres” zespołu Big Cyc). Choć rodzynkiem tej części jest niezwykle ciekawa interpretacja Beatlesów („Norwegian Wood (This Bird Has Flown)”). Należy również dodać, że „piosenkową” część dopełnia lekki i melodyjny głos Joanny Suflety.
„Split Personality” to propozycja unikatowa jeśli chodzi o polski rynek muzyczny. Takich albumów w jasny sposób nawiązujących do jazzu, ale też będących esencją gitarowego wyrafinowania nie znajdziemy zbyt wiele. Kamil Abt nie tylko stworzył bezpretensjonalne kompozycje oparte na zawodowstwie i erudycji muzycznej, ale pokazał też, że potrafi odnieść się do klasyki w sposób świadomy, nikogo przy tym nie naśladując. Ta płyta to nie tylko propozycja dla miłośników jazzu i polskiej muzyki, ale przede wszystkim dla poszukujących świeżego spojrzenia, na to co mogłoby wydawać się zbyt oczywiste.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “Kamil Abt – „Split Personality” [RECENZJA]”