„Płyta ma przede wszystkim pozwolić złapać oddech” – Trip Flyer [WYWIAD]

Album „Inemuri 77” jest eksperymentalnym, instrumentalnych materiałem stworzonym w Park Lane Studio. Pomysłodawcą projektu oraz wykonawcą muzyki jest producent muzyczny Krzysztof Sobolewski, czyli Trip Flyer, z którym porozmawialiśmy o zamyśle i inspiracjach związanymi z tą płytą.

fot. materiały prasowe

Czy można powiedzieć, że płyta „INEMURI 77” zawiera jakiś jeden określony przekaz? Jaka idea kryje się za stworzeniem tych kompozycji?

Płyta ma przede wszystkim pozwolić złapać oddech. Drugim zamysłem jest wprowadzenie słuchacza w refleksyjny stan i zazwyczaj to pojawia się jako pierwsze u odbiorców tego albumu. Całościowo projekt ma przenieść słuchacza w inne miejsce, stąd też pojawiają się chilloutowe fragmenty, uspokajająca elektronika. Symbolika projektu jest swoistym drogowskazem dla odbiorcy ale nie trzeba się tego dosadnie trzymać.

Skąd pomysł wplatania w wybrane kompozycje motywów japońskich, które określają ich charakter? Sam tytuł albumu też w jakimś stopniu określa jego zawartość. Jakie jest rozwiązanie zagadki związanej z tytułem „INEMURI 77”?

Pomysł wplatania motywów japońskich w kompozycje pojawił się u mnie na samym początku produkcji płyty. Chciałem stworzyć oryginalną muzykę, z motywem, który będzie można osadzić w czasie. Częstokroć to, co czytam w pewnym stopniu inspiruje mnie do stworzenia nowego utworu. Spoglądając w tragiczne dzieje naszego narodu, Japonia była jedynym krajem, któremu Polska wypowiedziała wojnę w czasie II Wojny Światowej. Oczywistym jest to, że została do tego zmuszona. Ówczesny premier Japońskiego Imperium Tojo tegoż wyzwania nie przyjął. Idąc dalej Japonia była też jednym z pierwszych krajów, które uznały niepodległość Polski 1919 roku. „Pōrando kaiko” to wiersz Naobumi Ochiai, po polsku znaczy dosłownie „Wspomnienie o Polsce”. Istnieje legenda, że japońskie dzieci uczyły się tego wiersza do 1945 roku. Jeśli chodzi o tytuł płyty to: „Inemuri” oznacza wymuszony sen, jest to sen spowodowany wycieńczeniem, przepracowaniem, zaś 77 odnosi się do cytatu o przebaczaniu „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”.

Muzyka na płycie ma jednak szerszy wymiar, a odniesienia do Japonii to tylko jeden z motywów. W jaki sposób starał się Pan łączyć wszystko w jedną całość, żeby pomimo różnorodności, nadać jeden spójny kształt wszystkim kompozycjom?

Przed rozpoczęciem produkcji stworzyłem plan, jak niniejszy album miałby wyglądać, z biegiem czasu go częściowo modyfikowałem. Materiał tworzony jest zazwyczaj w nocy. Tworzę zarys jak dany utwór ma wyglądać, dopiero nazajutrz sprawdzam czy będzie pasował jako część większej całości. INEMURI 77 tworzone było w Park Lane Studio, od początku wiedziałem, że będzie to elektronika, chillout, downtempo. Studio Nagrań i Nagłośnienie HAPIŚ SOUND także odgrywa tutaj dużą rolę – ostatni mastering oraz miks przeprowadzałem właśnie tam wraz z Krzysztofem Kloskowskim (realizatorem nagrań i właścicielem tegoż studia). Utwory finalnie nie dochodzą do poziomu 0 db dzięki czemu uzyskaliśmy pewną dynamikę. Cały ten proces przeprowadzamy dosyć sprawnie. Tylko parę razy zdarzyło się, że po końcowym miksie wprowadzałem korekty na nagraniach.

Muzyka na tym albumie ma dużą rozpiętość, tworzy szerokie obrazy i w ten sposób staje się niezwykle wciągająca. Jak Pan odnosi się do stwierdzenia, że mogłaby posłużyć jako tło do jakiegoś filmu?

Słyszałem już kilkukrotnie, że to co aktualnie tworzę mogłoby być wykorzystane w filmie, nie mi to oceniać. Być może to czego nie potrafiłem kiedyś zobrazować słowami, powiedzieć, dziś zamieniam na muzykę.

 

Na płycie znalazł się utwór „Wilamowice”, w którym to gościnnie w języku wilamowskim wyrecytował kilka zdań Tiöma fum Dökter. Jak jest idea tego utworu i jak udało się Panu dotrzeć do kogoś, kto włada tym językiem?

O języku wilamowskim usłyszałem przypadkowo. Pomyślałem, by właściwym było utrwalenie choć kilku zdań w tym języku, niekiedy uznawanym za etnolekt. Zacząłem szukać w sieci osób władających tym językiem, pisząc do przypadkowych osób z Wilamowic, za co jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję za pomoc. W końcu skontaktowałem się z Tymoteuszem Królem i zaprosiłem do małej współpracy. Wydanie albumu ma dość skromną formę i nie można było umieścić tam słów, które mówi Tiöma fum Dökter:

„Nazywam się Tiöma i jestem Wilamowianem. W Wilamowicach mówiło się językiem wilamowskim aż do 1945 roku. Prześladowania pozacierały ślady naszego języka. Dziś chcemy ocalić naszą mowę od zapomnienia. Pozdrawiam, bywajcie zdrowi”.

„Skiöekumt. Yhy bej Tiöma fum Dökter ȧn yhy bej ȧ Wymysiöejer. Y Wymysoü kuzta dy łoüt pocȧm 1945 jür wymysiöeryś. Dy mjerskikja gyśihta ȧn kistiöeryja hon ynzer śpröh hejngyłet. Oder eta grod wełdwer ynzer ryd fum feliza noüshyłfa. Błȧjtźe fryś, mȧj łiwa łoütła”.

Utworem promującym całe wydarzenie został singiel „Inemuri”. Na ile on według Pana jest reprezentatywny dla całego albumu? Jaka historia kryje się za tą kompozycją?

„Inemuri” był pierwszym utworem, który został nagrany zaraz po wydaniu poprzedniego albumu. Potrzebowałem pewnej odmiany, świeżości spojrzenia na to co minęło oraz nowej energii, nowego wyzwania. Nieprzypadkowo utwór ma psychodeliczne naleciałości, dawany polski psycho rap miał na mnie duży wpływ. Trudno mi określić czy jest reprezentatywny dla całego albumu.

Jak z perspektywy czasu patrzy Pan na swój poprzedni album „Hip Not Ik Beats” względem nowego albumu? Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że „INEMURI 77” jest w pewnym sensie rozwinięcie tamtych pomysłów?

Tak, „INEMURI 77” jest w pewnym stopniu rozwinięciem pomysłów z „Hip Not Ik Beats”, jednak nie jest to kontynuacja poprzedniego materiału, jest to kolejny krok, kolejny etap. Poprzednia płyta ma uniwersalną treść i muzycznie oddaje, to co wówczas mnie spotkało, ma też za zadanie wyciszyć słuchacza, sprawić że o ile to możliwe poczuje się lepiej, obecny krążek ma więcej z muzyki elektronicznej, choć oczywiście znajdą się podobieństwa.

 

 

Dlaczego postawił Pan na utwory instrumentalne? Czy nie miał Pan pokus, żeby do wybranych utworów zaprosić jakichś wykonawców, którzy wypełnią instrumentalną przestrzeń swoim wokalem?

Płyta z założenia miała być instrumentalna, jest to moja kolejna muzyczna opowieść, wprawdzie momentami pojawia się głos Darii Kwiatkowskiej, jednak jest to tylko jeden z kierunków, w którym można podążać podczas odsłuchu. De facto powstał jeden utwór w języku kaszubskim, ostatecznie razem z wykonawcą uznaliśmy, że zburzyłby pewien obraz, pewien koncept dlatego nie znalazł się na krążku. Pewnie w przyszłości będzie trzeba postawić na utwory wokalne, myślę że po polsku, w innym przypadku dalej będą to projekty niszowe.

Czy „INEMURI 77” określa w jakimś stopniu, w jakim kierunku chciałby Pan podążać w przyszłości? Ma Pan pomysły na kontynuację jakichś pomysłów, które znalazły się na tej płycie?

Wydaję mi się, że kolejny materiał będzie inny, jednak raczej minie sporo czasu zanim ujrzy światło dzienne. Postaram się stworzyć materiał w stylu EDM.

Co według Pana jest największą wartością tego albumu? Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że stworzył Pan projekt dosyć unikatowy, jeśli chodzi o polski rynek muzyczny?

Brzmienie na płycie jest inne od tego, co jest dziś tak powszechne. Płyta może poprawić nastrój.

*****

Album dostępny w:

Empik:
Soliton:

 

Leave a Reply