“Nie to samo” to nowy album projektu STYL I STYKA. Melny, Gober i Dj Gondek połączyli znów swoje siły i po latach powrócili z nową energią. Efektem tego jest płyta, która ukazała się 8 lutego pod naszym patronatem medialnym. Poniżej prezentujemy recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka płyty
Recenzja płyty „Nie to samo” – Styl i Styka (2021)
Album „Nie to samo” przerywa wieloletnią ciszę wydawniczą formacji Styl i Styka. Artyści z tej ekipy odznaczają się niezwykłą kreatywnością i każdy z nich tworzy wiele indywidualnych projektów, m.in. piszą książki, tworzą filmy i teledyski, dogrywają się do albumów czołowych reprezentantów polskiej sceny. Tekstowo wspomogli ich w dwóch kawałkach Młody SMF, oraz Gracjan CWN.
Skład, który tworzą Melny, Gober i Dj Gondek, zaprezentował nam dwanaście świeżych kawałków (wliczając dwa skity i intro wraz z outrem). Materiał trwa 30 minut – dużo, mało, kwestia sporna. Najważniejsze, iż utwory nie dłużą się, tworząc spójną opowieść, którą po skończeniu miałem ochotę zapętlić.
Największym atutem krążka są produkcje. Bity w głównej mierze opierają się na samplach, którym okazyjnie towarzysza cuty. I tu można wyróżnić kilka części – żwawszą, ale też chillową, budzącą pewien sentyment. Wspomniana sentymentalność wynika z głębokiego zakorzenienia kompozycji w starej szkole. Momentami można poczuć wręcz posmak amerykańskiego rapu z początku lat 90-tych. Z nowszych albumów, stworzonych w podobnym stylu, można wskazać przynajmniej dwie płyty, tj. „Instrukcję Obsługi Świrów” Ostrego i „Naturalnego Satelitę” Skorupa & Młodego.
Intro i pierwszy pełnoprawny numer „Dwudziestelata” wzbudziły we mnie skojarzenia z klasykiem kina sci-fi, „Łowcą Androidów” z 1982 roku, konkretnie z utworem Vangelisa (twórcą ścieżki dźwiękowej do tegoż filmu) o tytule „Bush Response”. Jako, iż to jedna z moich ulubionych ścieżek dźwiękowych, naszła mnie myśl, iż w podobnym stylu będzie reszta albumu. „Nietosamo” wybudziło mnie z tej złudnej nadziei. Jest to jednak na plus, albowiem każdy utwór różni się od siebie, a przez to ma swoją tożsamość. Może i nie każdy bit jest jakoś specjalnie rozbudowany, ale to w końcu – tylko i aż – tło do rapowanych tekstów. Jedyną wadą bitów, która bywa lekko irytująca, to monotonny i zapętlony dźwięk hi-hatów w numerze „Traktatotrimowaniutopów”. Przesadne ich zastosowanie w tej kompozycji popsuło ten kapitalny, zahaczający o funk utwór.
Tematycznie to w jakimś stopniu powrót do przełomu wieków, opowieści najogólniej mówiąc o życiu. Większość tekstów staje się więc komentarzem do otaczającej nas rzeczywistości (np. celny wers „Jeden na jeden to już rzadkość raczej ze sprzętem chodzą”). Należy docenić autentyzm przekazu i umiejętność opisywania rzeczywistości, tymi jakże do bólu szczerymi słowami.
Melny i Gober mają całkiem dobre flow, choć można mieć wrażenie, że okazyjnie wypadali z bitu („Wybierzstronę”, „NVNSNP”). Wynika to bardziej z delikatnego niedopracowania wersów (kilka zbędnych) lub niewłaściwie dobranych słów. Może zabrakło też jeszcze jednego podejścia do nagrania wokalu, aby było idealnie. Tym bardziej, że chociażby w kawałku „Dwudziestelata” panowie wchodzili na bit, co najmniej trafnie, niczym Fokus w „Prewersjach”.
Podczas pierwszego odsłuchu nabrałem przekonania, iż zdarzają się niepotrzebne wulgaryzmy. Właściwie chodzi o jeden utwór „Nietosamo”, konkretnie w refrenie, gdzie na zakończenie pierwszego wersu pojawia się „kurwać”. Po researchu uświadomiłem sobie, iż to takie charakterystyczne słowo Melnego. Ma ono wyrazić emocje, choć zbyt często go wykorzystywanie w powtarzającym się refrenie, zaczyna tracić na znaczeniu. Poza tymi szczegółami nie można mieć zastrzeżeń, wersy trzymają się tematyki utworu, tworząc spójną całość.
Finalnie to całkiem udany album, który broni się niewspółczesnym klimatem starej szkoły rapu. To przyjemny materiał, będący też miłą odskocznią od zalewających nas zewsząd trapów i podobnych im współczesnych gatunków, których podstawą jest przesadna ilość basu, a także towarzysząca temu banalna, pozbawiona spójności tematyka. Czuć zajawkę Ekipy, a także wiarę we własne słowa. Gdyby tylko materiał był odrobinkę bardziej dopracowany, byłby bardzo dobrym albumem, choć i tak broni się on charakterem oraz dobrze poprowadzoną narracją. Choć może na tym opierała się koncepcja albumu – zabrać słuchaczy w hip-hopową podróż do czasów, gdzie nie wszystko było idealne, lecz miało swoją wyjątkowość, a co za tym idzie duszę. A bez wątpienia płyta „Nie to samo” posiada swoją znaczącą indywidualność.
Adrian Kaczmarek
W grudniu 2020 ukazał się teledysk do singlowego utworu „Dwudziestelata”, który znalazł się na kanale YouTube u Piha, gdzie posłuchać można całego albumu.
Więcej info na: www.stylistuff.net
Album w serwisach cyfrowych:
https://open.spotify.com/album/2N4ylcqlS4gTaE6rha8lu1
http://itunes.apple.com/album/id1554437998?ls=1&app=itunes
fot. materiały prasowe
3 odpowiedzi na “Styl i Styka – „Nie to samo” [RECENZJA]”