Niedawno ukazała się nowa płyta “Vienna Suite” projektu Piotr Damasiewicz Viennese Connection. Dziś prezentujemy recenzję tego wyjątkowego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Vienna Suite” – Piotr Damasiewicz Viennese Connection (L.A.S. listening and sounding, 2020)
To, co zwraca uwagę na płycie “Vienna Suite” projektu Piotr Damasiewicz Viennese Connection, to umiejętność znalezienia własnego języka artystycznego, który przekłada się na oryginalność premierowych kompozycji. Totalne szaleństwo i nieprzewidywalność miesza się ze sprawnością techniczną. Otwarte myślenie o muzyce jazzowej sprawia, że mamy do czynienia z czymś niestandardowym, a przez to niezwykle ciekawym.
Piotr Damasiewicz to jeden z najlepszych polskich trębaczy. Od lat nagrywa płyty z różnymi muzykami. Tym razem artysta postawił na polsko-austriacki skład, rejestrując nową płytę w Wiedniu. Na pierwszy plan wysuwa się muzyka improwizowana odwołująca się do jazzu lat 70., kiedy to ważna była energia wytworzona podczas koncertu. Zahaczając o klasykę, zespół nadał premierowym kompozycjom własnego charakteru, ale też lekkości.
Bez jakichkolwiek ograniczeń powstały długie etiudy muzyczne, które kipią od pomysłów i naturalności. Zapewne to zasługa zarejestrowania tego materiału wraz z publicznością. Nie od dziś wiadomo, że energia uwolniona podczas koncertu jest nie do odtworzenia w studiu nagraniowym. Stąd taka wolność twórcza zrodziła w tej muzyce elementy totalnie trudne do jednoznacznego określenia. Pozwoliło to też nawiązać do jazzu, który nie mieści w korzeniach słowiańskiej klasyki, bo wykracza poza obszar jakichkolwiek barier.
To stawia ten projekt w opozycji do równie doskonałej poprzedniej płyty Piotra Damasiewicza & Power of the Horns Ensemble „Polska”. Tym razem tradycja miesza się ze współczesną, świeżą inwencją twórczą i światowym rozmachem. Każdy instrument nie jest przypisany do jakiegoś miejsca, co poszerza margines możliwości całego zespołu. A ten jest nie tylko sprawny, ale czujny, bo każdy z muzyków w locie wyłapuje pomysły kolegów, jeszcze zanim odezwą się kolejne instrumenty. Takie porozumienie pomiędzy basistą Thomasem Stempkowskim, perkusistą jazzowym i elektronicznym Alexem Yannilosem oraz mieszkającym w Wiedniu saksofonistą Krzysztofem Kasprzykiem, budzi niewątpliwy podziw. Udało się im stworzyć coś nieuchwytnie poruszającego, choć wszyscy muzycy bazują niby tylko na własnej kreatywności.
Nie znajdziemy tu żadnych ulepszaczy, które można dołożyć w studiu nagraniowym. Produkcja też została w pewnym sensie ograniczona, dzięki czemu forma tych kompozycji jest surowa i nieprzesadna. Dialogi pomiędzy muzykami są niezwykle interesujące, dzięki czemu nie budzą one skojarzeń ze standardowym dopasowywaniem się brzmień poszczególnych instrumentów. Dzięki temu wyłania się wspomniana wcześniej oryginalność.
„Vienne Suite” to muzyka dojrzała, ale też niezwykle żywa, a przy okazji niestandardowa w odniesieniu do klasyki, która gdzieś tam w tle połyskuje. Po raz kolejny można powiedzieć, że Piotr Damasiewicz jest artystą nietuzinkowym, który nie tylko zaskakuje przy każdej kolejnej odsłonie, ale odczarowuje pewne zachowania w muzyce jazzowej jako gatunku, w którym wiele już zostało powiedziane. Przy tym nie boi się czerpać z tradycji, będącej fundamentem w przekazywaniu własnej inwencji twórczej. Brawo.
Łukasz Dębowski
fot. materiały prasowe