Pierwszy dzień 57. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu nie można zaliczyć do udanych. Jak się okazało krótkie występy przypadkowych artystów były tylko dodatkiem do meczu reprezentacji Polski w piłce nożnej z Holandią w Lidze Narodów.
Festiwal rozpoczął się półgodzinnym koncertem pt. „Opole na start”, w którym w ogromnym pośpiechu zaprezentowało się kilku wykonawców. O ile poziom ich wykonania był jak najbardziej dobry, to sama forma zaprezentowania ich publiczności budzi kontrowersje.
fot. materiały prasowe
Wtedy też miał się odbyć koncert dla zmarłej niedawno Ewy Demarczyk, a okazało się jednak, że artystce zadedykowano jedynie tegoroczny festiwal, czego przypieczętowaniem było wykonanie przez Halinę Mlynkovą „Grande Valse Brillante” Zygmunta Koniecznego do tekstu Juliana Tuwima. Poprawny występ był jedynym akcentem wspominającym Demarczyk, co można uznać wręcz za skandal.
Niewiele czasu wygospodarowano także dla świętującej w tym roku 35-lecie pracy artystycznej Anny Jurksztowicz. Po wykonaniu piosenek „Diamentowy kolczyk” oraz „Na dobre i na złe”, wręczono artystce szybko (w końcu mecz coraz bliżej) jubileuszową statuetkę. Nie było miejsca na bisy i zbyt długie brawa. Kolejni prowadzący wyuczonymi (lub czytanymi) formułkami „przepychali” kolejne występy, byle tylko nic nie uległo opóźnieniu. Ich mało błyskotliwe żarty tylko irytowały. Czy ktoś w ogóle zauważył, że zawód konferansjera, prowadzącego czy też spikera w TVP już nie istnieje? Ostatnim dziennikarzem, którego można tak nazwać to jedyny kompetentny Artur Orzech. Tomasz Kammel wpisał się niestety w ramy prowadzącego, który musi wszystko wykrzyczeć. Skąd ta tendencja, że zapowiadając kogoś trzeba krzyczeć?? Poszczególne występy były prowadzone także przez nadwornego telewizji publicznej piosenkarza, influencerkę z programu śniadaniowego, panią odkrywającą literki w teleturnieju itd. I nie pomogły im nawet żarty Marcina Dańca.
W tym roku przypada 70. rocznica urodzin i 40. rocznica tragicznej śmierci Anny Jantar. Zaakcentowano to średnim, dosyć zachowawczym wykonaniem piosenki „Wielka Dama” przez Aleksandrę Nykiel i Sargis Davtyana. Być może stres ich pokonał. Miłym akcentem było za to odśpiewanie utworu „Radość najpiękniejszych lat” na koniec pierwszego dnia festiwalu przez wszystkich uczestników tegorocznych „Debiutów”. Szkoda, że miało to miejsce już o 1 w nocy. Niestety spychanie debiutantów na późną godzinę (koncert zaczął się po północy), nie gwarantowało zbyt dużego zainteresowania.
I nawet jeśli tegoroczne „Debiuty” nie były na wysokim poziomie, to nie należy zapychać nimi godzin nocnych. No, ale cóż znowu powraca temat meczu, który był ważniejszy niż cały festiwal. Wśród utalentowanych wykonawców, którzy dopiero walczyli o zainteresowanie publiczności należy wyróżnić Izabelę Zalewską (przypominała młodą Edytę Geppert), LIKĘ, a także Nikę Grann, chociaż tekst jej piosenki nie należał do najlepszych. Niestety nieporozumieniem były występy Adama Stachowiaka (ze względu na nijaki repertuar), Tomka Jarosza (wykrzyczane wykonanie), a także Siostry Szlachta (nieporozumienie repertuarowe i wykonawcze).
Kolejnym rozczarowaniem był koncert „Od Opola do Opola”, który w żaden sposób nie odzwierciedlał tego, co działo się w polskiej muzyce przez ostatni rok. Czy naprawdę w każdym takim koncercie musi być Golec uOrkiestra (chociaż akurat „Górą Ty” z GROMEE’M było popularnym utworem w rozgłośniach radiowych) i Enej? Poza tym dostaliśmy przegląd wykonawców z jednej wytwórni fonograficznej, która opanowała ten koncert. Zapewne to za sprawą programów typu talent show, które w TVP są mocnym akcentem każdego sezonu. Stąd wystąpiły młode i jeszcze niedoświadczone na dużej scenie wokalistki, tj. Natalia Zastępa, Alicja Szemplińska, Viki Gabor i Weronika Juszczak. Słabo niestety wypadła na żywo piosenka „Lepiej” Marcina Sójki i „Tracę” Lanberry.
Jasnym punktem tego koncertu był „Wojownik z miłości” Bartasa Szymoniaka i „Takich jak my nie znał świat” Piotra Cugowskiego. Nie najgorzej, z właściwym sobie urokiem wystąpiła sanah, która później odebrała nagrodę za największy przebój ostatnich 12 miesięcy.
Zabrakło tych, którzy faktycznie trzęśli polską sceną muzyczną przez ostatni rok, tj. Darii Zawiałow, Artura Rojka, Natalii Przybysz i wielu innych. No, ale cóż. Może TVP boi się zaprosić do mainstreamowego koncertu zbyt wielu wartościowych artystów? Na pewno czegoś się boi, bo koncerty miały być „na żywo”, a tak naprawdę transmitowane były z opóźnieniem. Potwierdza to fakt, że zdjęcia wyróżnionych artystów pojawiały się w mediach społecznościowych prędzej niż ich występy w telewizji.