18 maja premierę miała debiutancka płyta projektu Klamka. “Tribute to Chris Cornell” to zestaw utworów artysty w elektronicznych, popowych i smooth jazzowych aranżacjach. Prezentujemy naszą recenzję tego albumu.
fot. okładka płyty
Recenzja płyty „Tribute To Chris Cornell” – Klamka (2020)
Pięknym sposobem na uczczenie pamięci innego artysty jest przypomnienie szerszemu gronu o jego dokonaniach. Jeszcze lepszym jest natomiast przekazanie spuścizny dalej i zapoznanie z nią nowych odbiorców. Tak właśnie postąpili członkowie projektu Klamka (Małgorzata Kujawska-Zemła, Dawid Broszczakowski, Piotr Mędrzak, Marcin Grabowski, Kuba Grzywacz, Antoni Kuzak, Justyna “SIS” Puchałka).
Ich album „Tribute to Chris Cornell” pozwala odkryć utwory tego artysty na nowo, bądź nieświadomym poznać je w ogóle. Premiera płyty miała miejsce 18 maja.
„Tribute to Chris Cornell” to album, na który składa się dziesięć coverów artysty wspomnianego w tytule. Jak przekonują sami twórcy, płyta powstała z czystej potrzeby serca, by upamiętnić Cornella i intencja ta jest jak najbardziej słyszalna. Utwory te bowiem zyskały nowe, odważne aranżacje, które odpowiadają stylowi muzycznemu twórców. Piosenki ubrano w stonowane, jazzowe dźwięki, które wytwarzają aurę spokoju, a przez to po prostu relaksują.
Choć może się to wydawać dość niecodzienne, kawałki Chrisa brzmią zaskakująco smacznie w takim wydaniu. Wszechstronność muzyki Cornella to znakomity dowód na to, że twórca utworów zawartych na albumie był niezaprzeczalnie utalentowanym muzykiem i tekściarzem.
Całość to przemyślana i bardzo spójna artystyczna praca, ale niepozbawiona odrobiny szaleństwa. Miłą niespodzianką są elektroniczne wstawki w utworze „All Night Thing”, czy partie saksofonowe w wykonaniu Antoniego Kuzaka. Klamka pozwoliła muzyce Cornella wypłynąć na nieznane wody, rozwinąć muzyczne skrzydła w innym kierunku, niż ten, w którym została stworzona. Jest to odświeżające i ciekawe posunięcie, aż chciałoby się usłyszeć twórczość innych artystów przearanżowaną w podobny sposób.
Na albumie zaśpiewała pomysłodawczyni projektu – Małgorzata Kujawska-Zemła. Jej wokal jest kojący, mocno kontrastujący z oryginalnymi wykonaniami utworów. Słuchając efektów pracy projektu Klamka miałam jednak nieodparte wrażenie, że wokalnie czegoś brakuje, szczególnie w utworze „Doesn’t Remind Me” przydałoby się coś więcej niż krystaliczne, poprawnie wyśpiewane dźwięki.
Członkowie projektu Klamka wykonali kawał dobrej, muzycznej roboty, a wokalistka zaskoczyła dogłębną znajomością twórczości Cornella. Świadczy o tym fakt, że na albumie obok solowych utworów artysty, znalazły się propozycje wyciągnięte z repertuaru Soundgarden i Audioslave. Największą jednak zaletą tego przedsięwzięcia, jest poszerzanie horyzontów słuchaczy, którzy lubują się wyłącznie w jazzie. „Tribute to Chris Cornell” to szlachetny hołd i ciekawy zakątek, do którego z czystym sumieniem zapraszam.
Daria Trojanowska
Tracklista:
1. Murderer of Blue Skies
2. Cleaning My Gun
3. Dead Wishes
4. Be Yourself
5. All Night Thing
6. Doesn’t remind me
7. Nearly Forgot My Broken Heart
8. I Am the Highway
9. Like a Stone
10. Fell on Black Days
Płyta dostępna jest w formacie CD i winyla (limitowane wydanie, winyl przezroczysty):
https://allegro.pl/uzytkownik/Robal19?bmatch=baseline-product-cl-eyesa2-engag-dict45-uni-1-3-0813
fot. materiały prasowe
4 odpowiedzi na “Klamka – „Tribute to Chris Cornell” [RECENZJA]”