Po 7 latach od premiery ostatniej płyty Pezet – jeden z najpopularniejszych raperów w Polsce – wydał pod koniec minionego roku album pt. „Muzyka Współczesna”. Dziś wspominamy to wydawnictwo w naszej recenzji.
„Muzyka współczesna to album po prostu o życiu. Tak jak „Muzyka Klasyczna” czy „Muzyka Poważna” tylko z perspektywy prawie 40-letniego faceta, który nadal chciałby czasem robić głupoty, jednak życie teraz wygląda zupełnie inaczej. Momentami prowadzi to do frustracji, innym razem do radości, miłości i sensu. Świat zmienia się bardzo szybko, moje pokolenie to dziś ludzie dorośli, choć niektórzy dojrzewają, inni nie. Wbrew pozorom problemy mamy podobne jak wtedy. Płyta jest inspirowana latami 90-tymi. Nie jest to jednak boom bap rap, to mieszanka brzmień z tamtych lat, różnych i w nowej odsłonie. Znajdzie się jednak i 90 BPM i miejsce dla dj’a.” – Pezet.
Recenzja płyty „Muzyka Współczesna” – Pezet (2020)
Będąca siódmym solowym albumem Pezeta, „Muzyka Współczesna” dołącza do grona płyt hip-hopowych, które przypadną pokoleniu rapera, jak i młodszym rocznikom. Krążek promowały przed premierą takie utwory jak „Obrazy Pollocka” o house’owym zabarwieniu, a także „Intro”, utwór w prawdziwym oldschoolowym klimacie.
Krążek został nominowany do tegorocznych Fryderyków w kategorii „Album roku hip-hop”, będący miłym wyróżnieniem dla rapera za ilość pracy, jaką włożył w swoje najnowsze „dziecko”.
Całość może być porównywana do ubiegłorocznej płyty Sokoła. Nic w tym dziwnego, oboje są w podobnym wieku i stworzyli bardzo zróżnicowane albumy, będące pomostem między pokoleniami, fanami brzmienia oldschoolowego z domieszką elektroniki.
Gości (nie licząc dwóch dodatkowych wersji „Gorzkiej Wody” z przedpremierowego wydania), których zaprosił Pezet na gościnne zwrotki, można wyliczyć na palcach jednej dłoni: duet Syny, Taco Hemingway, Lua Preta, Oskar (PR08L3M), a także Kuba Bryndal (najmłodszy z rodzeństwa Rafała Bryndala).
W „Czas to iluzja”, 1988 stworzył specyficzny klimat muzyki, którą współtworzy z Piernikowskim w zespole Syny. Dla kogoś, kto pierwszy raz słyszy ten duet, w głowie pojawiła się myśl „Kogo Pezet zaprosił do współpracy?”. To ten typ gościnnej zwrotki, który albo zaakceptujesz i polubisz, albo będziesz pomijać przy każdym odtworzeniu. Sam miałem problem z przetrawieniem tego utworu. Dopiero po zapoznaniu się z solowym albumem Piernikowskiego „The best of moje getto” i singlem Synów „Nag Champa” (którego teledysk został nominowany do Fryderyka w kategorii „Teledysk Roku”), zacząłem inaczej postrzegać go jako artystę, akceptując ten budzący kontrowersję styl rapowania.
„Interlude” – przerywnik, element, który na dobrą sprawę w rapie robi się reliktem przeszłości. Na tym krążku znajduje się ich parę: pierwszy, pełniący rolę wstępu do numeru z Taco 2K30, będący ciekawą opowieścią o tym, jak może wyglądać nasz świat i życie Pezeta za 10 lat. Drugi, „Braincell” to wstęp do „Gorzkiej Wody”, singla z żwawym bitem, opowiadającym o tym, jak wygląda życie innych ludzi z perspektywy Pezeta, które mówiąc delikatnie, nie jest zbyt kolorowe.
Mimo, iż album ma wiele ciekawych i bujających, energicznych utworów, miło znaleźć też takie, które zatrzymają nas na dłuższą chwilę, dając czas na refleksję nad swoim życiem, którego nam tak ciągle brakuje. Mowa oczywiście o „Nauczysz się czekać” „Nie zobaczysz łez” i „Dom”. Przed drugim z wymienionych utworów, pojawia się trzeci i ostatni przerywnik, „одиночество” po transkrypcji do alfabetu łacińskiego „odinochestvo”, co z kolei z języka rosyjskiego oznacza „samotność”. Nazwa ta odnajduje się w klimacie następującego po niej utworu, w którym ursynowski raper podzielił się z nami kawałkiem swojego prywatnego życia, trudach wychowania córki wraz z kobietą, z którą łączy jedynie dziecko.
Warto wspomnieć o cichym bohaterze „Muzyki Współczesnej”, większościowym producencie albumu (11 na 15 utworów), Marku „Auerze” Aureliuszu Teodoruku, któremu zawdzięczamy te działające na zmysły i wyobraźnię bity. Bity jego, jak i kompozycje: 1988, Haiti Vatti, Mentalcuta i Steez83, nie dominują rapu Pezeta, a tworzą spójną całość, dzięki czemu ciężko znudzić się tymi numerami.
Album wydano prawie rok temu. Mimo upływu tego czasu, „Muzyka Współczesna” nadal oddziałuje pozytywnie na emocje. Momentami pobudza, momentami daje uczucie ukojenia, którego każdy z nas czasem tak bardzo potrzebuje. Całościowo to kawał przemyślanego materiału, gdzie ciężko uświadczyć zbędnych numerów. Starzy fani powinni być zadowoleni, do potencjalnych słuchaczy może trafić i zostać z nimi na dłużej.
Adrian Kaczmarek
Jedna odpowiedź do “Pezet – „Muzyka współczesna” [RECENZJA]”