„Każdy twórca odczuwa radość, gdy jego piosenki są słuchane” – nasz wywiad z Kamilą Dauksz

Niedawno ukazała się debiutancka płyty „Opowieści” Kamili Dauksz. Album pojawił się pod naszym patronatem medialnym. Mieliśmy okazję zadać artystce kilka pytań związanych z procesem tworzenia, ale też dotyczących sytuacji rodzinnej, która zaowocowała powstaniem premierowych piosenek.

fot. okładka płyty

Debiutancka płyta „Opowieści” to Twój efekt współpracy z Dariuszem Daukszem, ale także mężem Tomaszem Boruchem. Jak to się stało, że mąż także stał się częścią zespołu?

Z Tomkiem poznaliśmy się na studiach w Katowicach, zaczęliśmy się spotykać i jakoś tak naturalnie wyszło, że dołączył do zespołu. Początkowo graliśmy razem głównie covery, ale moje piosenki przypadły mu do gustu, więc zaangażował się w ich aranżacje i tak już zostało.

Przy twórcach muzyki i słów widniejecie jako trio. Czy można powiedzieć, że oprócz Ciebie ktoś miał większy wkład w powstanie tego albumu?

Myślę, że nasze role są podzielone dosyć równo. Muzycznie – jako trio. Tekstowo – jako duet ( ja i Tato) – Tomek na razie czeka na wenę.

Tomasz Boruch jest znany także z innych, bardziej gitarowych projektów. Czy nie było z jego strony prób większego przeforsowania gitar na ten album?

Gitara to chyba moje przeznaczenie. I jeżeli chodzi o jej forsowanie, to najczęściej robię to właśnie ja, ponieważ wychowałam się na takich brzmieniach. Nieraz śmiejemy się, że wpadłam z deszczu pod rynnę, ponieważ mój tato Dariusz jest gitarzystą i mężem został gitarzysta.

Wiolonczela jest jednym z instrumentów wiodących. Czy pierwsze szkice piosenek powstają właśnie na tym instrumencie? Jak wygląda proces tworzenia pierwszych pomysłów na piosenki?

Z tym bywa różnie. Do piosenki „Dwa światy” to ja wymyśliłam riff wiolonczelowy, natomiast pozostałe piosenki powstawały na szkicu gitarowym, do którego wymyślałam linię melodyczną na tak zwanym „blablabla”, potem ja lub Tato dopisywaliśmy do tego tekst i na koniec Tomek to wszystko aranżował i dbał o dobry ostateczny kształt.

Oprócz wiolonczeli, obok Twojego nazwiska pojawia się jeszcze jeden instrument – kalimba. Jak to się w ogóle stało, że sięgnęłaś po tak mało popularne instrumenty?

Już od jakiegoś czasu interesowały mnie małe instrumenty z ciekawym brzmieniem, a kalimba zdecydowanie się do nich zalicza. Jest wiele ciekawych etnicznych instrumentów, których jeszcze nie mam. Teraz przynajmniej najbliżsi znajomi wiedzą co kupować mi na prezent. 🙂

Czy w tak rodzinnym trio muzycznym, w trakcie procesu twórczego dochodziło do konfliktów? Czy bywa trudne utrzymywanie zdrowych relacji w momencie, gdy życie prywatne przeplata się z pracą?

Oczywiście, że dochodziło, ale to chyba naturalny proces tworzenia. Tylko ja jestem strasznie uparta i jak już coś sobie postanowię to ciężko mi to wybić z głowy. Przez to parę piosenek już chyba na zawsze pozostanie w szufladzie, bo raczej już się w ich temacie nie dogadamy. 🙂 Z Tomkiem nasze początki twórcze też były burzliwe, a w ich wyniku powstała m.in. piosenka „Dwa światy”. Faktycznie ciężko było oddzielić emocje związane z muzyką od tych prywatnych, ale teraz chyba już potrafimy sobie z nimi radzić.

 

Płyta „Opowieści” to sześć piosenek. Dlaczego nie zdecydowaliście się dograć jeszcze kilku utworów, żeby dopełnić całość i wydać pełnoprawny album?

Piosenek mamy wiele, lecz chcieliśmy aby album był spójny, a także był pewnym podsumowaniem ważnego okresu w mojej karierze – odkrywania właściwej ścieżki artystycznej. To wieloletni proces, który dla wielu zaczyna się w sposób nieświadomy już na początku nauki gry na instrumencie, a ugruntowuje się, np. gdy wydasz pierwszą płytę. Ktoś jej posłucha i podzieli się refleksjami, Twoje pierwsze kompozycje sprawdzą się na koncertach (lub nie), w międzyczasie rozwijasz swój warsztat na studiach, warsztatach, zaczynasz odkrywać swoje muzyczne powołanie – po prostu dojrzewasz.  Dlatego wybraliśmy sześć utworów których byliśmy całkowicie pewni. Powstały one w czasie mojego „artystycznego dorastania” i chcieliśmy się nimi podzielić ze światem. Cały czas powstają nowe, następny album będzie już długogrającym krążkiem.

Album wydaje się dosyć różnorodny. Wiele na nim pomysłów muzycznych i emocji. W jaki sposób pilnowaliście tego, żeby całość była możliwie spójna?

Technicznie rzecz biorąc, o spójne brzmienie zadbaliśmy już na początku pracy nad płytą, przy rejestracji perkusji i basu. W każdej muzyce jest tak, że to te instrumenty najbardziej nadają charakter brzmienia danej piosenki czy płyty, dlatego bardzo sumiennie podeszliśmy do stworzenia partii tych instrumentów w studio. Tomek  jako producent muzyczny albumu. przed wejściem do studia miał wszystko rozpisane w kwitach, a także nagrane w postaci pilotów, które sam przygotowywał. Mając w głowie wyobrażenie całości mógł czuwać nad ostatecznym kształtem piosenek.

Czy teksty powstawały w jakiś wyjątkowy sposób? Czy one są zapisem Waszych wspólnych przeżyć? I jak pisze się teksty jako duet?

Każdy z nas pisze teksty osobno. Jeszcze nie stworzyliśmy piosenki, do której wspólnie napisalibyśmy tekst, więc historie i przemyślenia są moje lub Taty. Chociaż kiedy tekst wychodzi spod jego pióra, to wcześniej konsultuje ze mną ogólny temat, bo potem to ja będę interpretowała historię w nim zawartą.

 

Płyta ma duży potencjał koncertowy. Czy udało Wam się zagrać te piosenki na żywo i jaki był ich odbiór?

Piosenki powstawały na przestrzeni ostatnich 6 lat, więc chyba wszystkie udało nam się zagrać koncertowo. Odbiór był różny, ale ile ludzi tyle opinii, których zawsze jesteśmy ciekawi i odbiorcy prawie zawsze nas zaskakują. To jest właśnie najpiękniejsze w graniu koncertów – wrażenia naszych słuchaczy i interakcja podczas występu.

Współproducentem płyty został Mateusz Krautwurst. Jak to się stało, że doszło do tej współpracy? Nie mieliście obaw wpuszczając kogoś z zewnątrz, że w jakiś sposób wpłynie na Waszą wizję tych piosenek?

Początkowo u Mateusza mieliśmy tylko nagrać ścieżki gitar i wokali, ale w trakcie współpracy Mateusz zaangażował się w produkcję. Znamy się dobrze prywatnie, więc wyszło to naturalnie. Mateusz ma ogromne doświadczenie, więc nie mogliśmy być obojętni gdy coś podpowiadał, chociaż nie obyło się bez sprzeczek. Ale jak to Mateusz ostatnio ujął, gdy promował „Opowieści” na swoim Instagramie: „Nagraliśmy razem płytę i wciąż ze sobą rozmawiamy”. 🙂

Muzyka wydaje się bardzo spójna ze stroną wizualną, stworzoną do tej płyty – zdjęcia, grafiki, teledyski. Czy ta koncepcja wyszła z Twojej strony? Czy takie rzeczy nie związane bezpośrednio z muzyką zostawiłaś jednak komuś z zewnątrz?

Tutaj zdaliśmy się na świetny duet Pytlik&Bąk Fotografia. Fotografowali nasze wesele, a nasza sesja narzeczeńska (nieco spóźniona) stała się sesją okładkową. Niczego im nie sugerowaliśmy, ale słuchali piosenek podczas robienia zdjęć.

A teledyski. Pomysł rysunkowej „Miłości” pojawił się już chwilę temu, ale przy promocji płyty postanowiliśmy go wreszcie zrealizować. I tak trafiliśmy do Tomka Goławskiego który stworzył przepiękną animację, a później Lyrics Video do kolejnych singli.

Czy masz jakieś oczekiwania związane z tymi piosenkami? Co by musiało się wydarzyć z tym albumem, żeby dopełnił satysfakcję, która zapewne pojawiła się po jego nagraniu?

Oczekiwania. Nie lubię tego słowa. Każdy twórca odczuwa radość, gdy jego piosenki są słuchane, nucone, śpiewane, a z naszymi już się to dzieje, więc możemy sobie tylko życzyć żeby ludzi którym się spodobały nasze dźwięki było jeszcze więcej.

Kamila Dauksz – “Opowieści” [RECENZJA]

 

Leave a Reply