Klubowe brzmienia z intrygującą nawijką, czyli recenzja albumu „Duch Czasu” – Be Vis

Nasz ocena

31 stycznia 2020 roku ukazała się debiutancka płyta Be Visa, który przebojem wdarł się na polską scenę hip-hopową za sprawą utworu „Surfer”. Kawałek ma 25 mln wyświetleń na YouTube i do tej pory jest jednym z najczęściej słuchanych utworów w Polsce wg Spotify.

Poznajcie naszą recenzję albumu „Duch Czasu”.

„Azylem wrażliwości artysty jest jego wnętrze. Nieuniknione jest iść z duchem czasu, by duch nie uleciał wraz z piaskiem pękniętej klepsydry, a stał się ponadczasowy.

Album to zwierciadło surfującej natury twórcy między empiryzmem, odczuciami i emocjami towarzyszącymi przy powstawaniu poszczególnych numerów, wglądem w systemy wartości oraz okres w którym powstawał, a chęcią zrobienia czegoś z niczego i poznania nieodkrytego jutra.” – od wydawcy.

Recenzja albumu „Duch Czasu” – Be Vis (2020)

Klubowe brzmienia oraz młodzieżowa, bardzo charakterystyczna dla rapera nawijka to dwie rzeczy stanowiące główne rysy niniejszego albumu. Jest on lekki pod względem brzmień, przez co idealnie nadaje się do słuchania podczas jazdy samochodem czy domowych spotkań ze znajomymi. Jednak posiada też coś, co potrafi zaintrygować mnie jako słuchacza, coś co przyciąga jak magnes i sprawia, że po dwóch miesiącach od premiery i pierwszym odsłuchu do niego wróciłem.

Mimo, iż album nie porywa swoją oryginalnością, gdyż większość tracków muzycznie brzmi bardzo podobnie, to na dużą pochwałę zasługują nie tyle teksty, co sam styl pisania artysty. Jest w nim zachowane dużo klasyki, przez co łączenie go z klubowymi bitami może sprawiać wrażenie deja vu. Mieszanka melodyjności wokalu z mądrze wykorzystanym autotunem pozwala dotrzeć do najbardziej sceptycznego słuchacza, a swoboda poruszania się rapera w różnych stylach muzycznych napawa optymizmem na przyszłość. Na krążku znajdziemy bowiem nie tylko imprezowe bangery, a również zmysłowe jak i nieco werterowskie kompozycje.

Na niektóre jednak brakło pomysłu lub z pewnych względów zostały pozostawione tylko po to, żeby wydłużyć czas trwania krążka. Słuchając całości bez większych przeszkód można było wyrzucić 3-4 utwory, a płyta w żadnym stopniu by na tym nie straciła. Nie chcę być czepialski, więc zaznaczę tylko, że mimo to album jest naprawdę dobry. Jednak poproszę na przyszłość o dokładniejszą selekcję kompozycji przed wypuszczeniem krążka do tłoczni.

Koniec końców płyta stawia na zabawę, na żywe klubowe dźwięki, dobry bas i hip-hopowy groove. Na pewno znajdziecie na nim swoich ulubieńców, jak chociażby „Plan”, „007” czy nadal najlepszy w dyskografii artysty „Surfer”. Na całe szczęście ten ostatni utwór nie przytłacza, a Be Vis nie stał się artystą jednego tracku, lecz tworzy ciągle nowe i ciekawe kompozycje. Trochę jeszcze brakuje, ale hej! Chłopak jest z rocznika ’00, a wydał już swoją pierwszą płytę. Pozostaje mu pracować, bawić się muzyką i szlifować swój styl, a stanie się jednym z czołowych raperów w naszym kraju. I tego mu życzę.

Mateusz Kiejnig

 

Lista utworów:

1. Plan (prod. 2K)

2. Samo się nie dzieje nic ft. ZetHa (prod. stoopid lou)

3. King (prod. Jacob Lethal)

4. YSL (prod. Secret Rank)

5. Godzina (prod. Secret Rank)

6. Dom z papieru (prod. Uminal)

7. Miami (prod. Mr. Mers)

8. Lustro (prod. Copik)

9. Pół (prod. Penacho)

10. 007 ft. Qry (prod. TKay)

11. Scofield (prod. Michał Graczyk)

12. Duch czasu (prod. Newlight$)

13. Atrament (prod. ka-meal)

14. Będę (prod. Jarxx)

15. Surfer (prod. Artfil)

 

 

Leave a Reply