Na płycie „Land Art” duet Two I Am obrał kierunek transu, natury i pierwotności. To muzyka dla ludzi szukających spokoju w mieście, chcących oderwać się od zgiełku. Z okazji premiery albumu „Land Art” mieliśmy okazję zadać kilka pytań zespołowi. Zapraszamy do lektury.
fot. materiały prasowe
„Land Art” To Wasza pierwsza płyta. Jak w ogóle doszło do tego, że zaczęliście razem współpracować? Gdzie należy szukać początków Waszego zespołu?
Poznaliśmy się parę lat temu w Warszawie przy okazji nagrań utworów Basi – wówczas w kwartecie. W tym składzie zagraliśmy też kilka koncertów. Później, gdy już oboje studiowaliśmy w Katowicach, podczas zajęć wokalnych Przemek często uczestniczył w roli akompaniatora i brał udział w ubieraniu w nowe formy wcześniej skomponowanych przez Basię utworów. Równocześnie zaczęliśmy fascynować się muzyką improwizowaną, otwartymi formami kompozycji.
Brytyjska scena jazzowa a w szczególności Trio Azimuth z obecną w nim wokalistką Normą Winstone było tematem pracy licencjackiej Basi, co tez zainspirowało ją do pisania muzyki o podobnym charakterze. Wspólny pomysł na szukanie, zabawę dźwiękiem i barwą, swobodna improwizacja oraz zamiłowanie do piękna nieprzewidywalnej natury na pewno połączyło nasze osobowości i pomogło Two I Am ujrzeć światło dzienne.
Pomimo spójnej formy, album jest zderzeniem dwóch różnych osobowości. Czy tworząc w duecie pierwsze utwory byliście zmuszeni do zawierania pewnych kompromisów twórczych? Jak wyglądała praca nad płytą?
Utwory w formach obecnych na płycie to efekt długiego procesu. Początkowo były to szkice, melodie wraz harmonią napisane na głos i fortepian często nawet niezapisane. Przemek, jako pianista często używał ciekawych zwrotów harmonicznych, własnych pomysłów interpretacyjnych, co czyniło wcześniejszą ideę muzyczną jeszcze ciekawszą. Wspólnie też pracowaliśmy nad formami utworów oraz środkami wykonawczymi jakich możemy tam użyć. Dużo było „kombinowania” i szukania nowych rozwiązań. W jaki sposób użyć ludzki głos, jak można ubarwić go efektem, jak sprawić by kompozycja miała w sobie dużo oddechu, która barwa instrumentu klawiszowego najlepiej odwzorowuje charakter kompozycji – to była część pytań, które zadawaliśmy sobie w trakcie tworzenia. Na pewno intuicja i pomysł – często nieoczywisty były obecne podczas powstawania materiału i już samego nagrywania w studiu.
fot. materiały promocyjne
Wasza osobliwa muzyka oparta jest w dużej mierze na emocjach. Czy można powiedzieć, że odwołuje się ona do konkretnych stanów emocjonalnych? Na uchwyceniu czego najbardziej zależało Wam nagrywając tych kilka kompozycji?
Obecność na płycie utworów bez słów pozwala na dowolność interpretacji, ale także na wolność myśli wykonawcy. Można zaśpiewać wiele przeżyć – o których często nie da się powiedzieć prostymi słowami. Taka forma ekspresji pomaga nam jako artystom. Nagrywając płytę chcieliśmy na pewno uchwycić te emocje obecne w nas. Próbowaliśmy je odtwarzać zaczynając nowy „take”.
Chcieliśmy wlać w naszą muzykę wszystko to, co w nas siedzi, tak, aby była jak najbardziej zgodna w naszymi osobowościami, szczera i prawdziwa. Tak naprawdę pomysł skierowania jej do ludzi szukających spokoju w mieście pojawił się później po jej przesłuchaniu. Odsłuchując nagrań znaleźliśmy jakąś przestrzeń, która pozwoliła się zatrzymać, zamyślić i odpocząć. Chcielibyśmy aby wzbudzała coś podobnego u naszych słuchaczy. Oprócz tego zależało nam na poprawnym przekazaniu tych emocji w sferze instrumentacji. Na przestrzeni całego albumu pojawiają się różne instrumenty takie jak fortepian, elektro- akustyczny fender rhodes, efekty wokalowe, oraz syntezator. W tej muzyce poruszamy się właściwie w trzech stylistykach. Korzeniem jest jazz inspiracją folk ale wyrażamy to także za pomocą elektronicznego brzmienia.
Utwór „Come” wyróżnia się na tle całości, a gościnnie pojawił się w nim Wojciech Lubertowicz. Skąd wziął się pomysł jego udziału? Możecie opowiedzieć kilka słów o tej kompozycji?
Come to taki rodzaj uśmiechu i podsumowania całej wcześniejszej treści. Sam tekst mówi o prośbie przyjścia kogoś do oczekującej samotności. Wcześniejsze utwory na płycie są dość osobiste. Jakby obrazy wewnętrznych przeżyć. Come jest skierowana w kierunku osoby trzeciej. Jest to zachęta do oderwania od własnego świata i zaproszenie do wspólnego przeżywania. Przy jej nagrywaniu czegoś nam brakowało, jakiejś odmiany i nowego brzmienia. Ponieważ realizator nagrań – Wojtek Lubertowicz jest również wirtuozem instrumentów perkusyjnych zdecydowaliśmy się na nagły ruch i włączenie jego osoby do nagrań, właśnie przy okazji Come. Była to spontaniczna decyzja podjęta w studio, niemniej bardzo potrzebna.
Niektóre utwory nie posiadają tekstów. Skąd pomysł na to, żeby pojawiły się kompozycje bez słów, podparte jedynie głosem?
Brak tekstów w niektórych utworach był dość naturalny. Po pierwsze muzyka wcale nie potrzebuje słów. Po drugie sposób narracji tych utworów nie potrzebował więcej. W muzyce bez tekstu możemy wyrazić jeszcze większą ilość emocji i ekspresji. Dajemy sobie w ten sposób także możliwość na odrobinę otworzenia się na naszego słuchacza. Improwizując na przestrzeni form utworów możemy wyrażać to co nowe, co czujemy w danej chwili na scenie. Nie musimy ograniczać się do tego co było i o czym opowiada napisana wcześniej piosenka, ale możemy po prostu przekazywać, to jak czujemy się w danym momencie na scenie. Dzięki temu występuje między nami żywa korespondencja podczas koncertu. Wzajemna inspiracja i prowokacja to jeden z najważniejszych idiomów muzyki jazzowej. Potrzebna jest nam świeżość wykonawcza za każdym razem.
Do kompozycji „Melodia” powstał integralny z muzyką czarno-biały teledysk. Jaki był zamysł jego powstawania? I jaki mieliście wpływ na ten klip?
Teledysk powstał po spotkaniach i rozmowach z fotografką Magdaleną Paszko. Po zapoznaniu się z naszą muzyką dodała swoją narrację i popchnęła tym projekt „Two I Am” w nowym kierunku. Ideą, która przyświecała nam od czasu nagrań i pracy nad materiałem było stworzenie czegoś bliskiego naturze. Korzystamy z inspiracji folklorem, wprowadzamy elementy transowości, otwieramy formę. Magda dobrze to odczytała i zaproponowała aby zawrzeć w wideo inspirację „sztuką ziemi” i tak już zostało. Tytuł „Land Art” przyświeca nam od tamtego momentu. Po dobraniu motywu przewodniego, czyli natury zaczęliśmy z Magdą rozmowy nad tym, co w obrazie będzie przedstawić muzykę. Padło na ludzi, których w teledysku odegrali tancerze. Przedstawili oni w swoim tańcu pewną narrację, która zawiera się w naszej muzyce. Posiadamy pewne cele aby dać słuchaczowi odrobinę spokoju i refleksji w codziennym życiu. Są to wartości poza czasem i zupełnie pomijane w biegu obecnej cywilizacji. Życie w mieście raczej je eliminuje a my staramy się je przywrócić bo są to potrzeby „z wewnątrz”. Obecnie człowiek ucieka od ograniczeń, stresu, pędu. Próbowaliśmy przekazać tę „ucieczkę do wolności”.
Ważne jest, że sami zajęliście się produkcją. Dlaczego nie zdecydowaliście się na oddanie tej roli komuś z zewnątrz?
Chcieliśmy mieć możliwość zrobienia tego po swojemu bez wizji osoby trzeciej. Mając do dyspozycji przyjaciół artystów mogliśmy stworzyć coś niepowtarzalnego używając własnych sił i wyobraźni. Jest to też pewien zauważalny ruch młodych twórców, że chcą podążać własną ścieżką a nie utartymi szlakami. Powstają ośrodki twórcze, wydawnictwa i inicjatywy niezwiązane z tzw. „mainstreamem”. Oznacza to niezależność dla „nowej fali” i odbiorcy to także doceniają. Świadomość poszerza się w środowisku młodych twórców oraz odbiorców. Nie można tego bagatelizować a przygoda związana z „Land Art’tem” była dla nas tego dowodem.
Czy po premierze płyty wydarzyło się coś, co było dla Was zaskakujące?
Największym zaskoczeniem było zauważenie naszej płyty we Włoszech. Otrzymaliśmy zaproszenie na Festiwal Kultur Słowiańskich „Slavika” w Turynie. W pierwszych chwilach był to dla nas lekki szok ale bardzo się z tego ucieszyliśmy.
Bardzo pozytywnie jest odbierany nasz teledysk i singiel „Melodia”. Staramy się także wyjść z naszą muzyką naprzeciw odbiorcom, biorąc udział w rozmowach i wywiadach w mediach. Wydaje nam się, że równie pozytywnie zaskakująca była reakcja publiczności. Grono słuchaczy podzieliło się z nami swoimi przeżyciami. Wiele osób nasza muzyka poruszyła, wzruszyła. To było dla nas bardzo budujące.
Od premiery płyty minął już pewien czas. Jakie teraz refleksje Wam towarzyszą odnośnie tego materiału? Czy coś się zmieniło w jego postrzeganiu?
Pojawia się na pewno ciekawość jak zostaje odebrana płyta. Słuchamy z uwagą opinii innych ludzi i tego jakie w nich budzi refleksje. Jest to w pewnym sensie muzyka osobista i z pewnością jest odbierana przez słuchaczy w indywidualny sposób. Podczas każdego występu improwizujemy i staramy się ukazać materiał z płyty w nowym świetle, używając innych środków. Wynika to z tego, że jako ludzie także się zmieniamy więc nasza muzyka jest bogatsza i inna. Staramy się dodawać „odcienie”, które w obecnej chwili nam towarzyszą – być autentyczni.
Jak wyglądały Wasze koncerty promujące album ”Land Art”? Czy kolejne będą kontynuacją tego, co już można było na nich usłyszeć?
Nasz koncert premierowy odbył się w Teatrze Śląskim w Katowicach. Była to dla nas wielka radość kiedy dowiedzieliśmy się o tym, że premierę będziemy mieć w tak ważnym miejscu kulturalnym. W kontekście instrumentów był to koncert najbliższy temu co nagraliśmy w studio ale nie to było dla nas najważniejsze. Chcieliśmy przywołać emocje, które towarzyszyły nam podczas nagrań i najwierniej oddawały ideę, która była na początku. Było nią zwrócenie słuchaczowi jego należności, którą zabiera obecna cywilizacja. Jest nią spokój.
Podczas koncertu w Warszawie wystąpił z nami gość. Był nim puzonista Szymon Białorucki. Pomysł trio jest nawiązaniem do poszerzonego składu w utworze „Come”. Piękną niespodziankę sprawiła nam publiczność w Tarnowskich Górach, która niezwykle licznie przybyła na nasz koncert. Graliśmy podczas tzw. „Pralni” czyli cyklicznego wydarzenia zrzeszającego twórców i artystów tego miasta. Otwieraliśmy wówczas kolejną edycję tej bogatej w emocje i pomysły inicjatywy.
W międzyczasie promowaliśmy naszą płytę na koncercie w Sosnowcu. Nasze plany są dość rozległe, ponieważ wciąż planujemy kolejną trasę koncertową a już teraz wiemy, że w okresie wakacyjnym wystąpimy w Warszawie a już w marcu jedziemy na koncert do Turynu.
Pod koniec marca wystąpicie na Festiwalu Kultury Słowiańskiej Slavica w Turynie. Jakie spostrzeżenia macie odnośnie tego festiwalu? Czy przygotowujecie się do tego występu w jakiś szczególny sposób?
Festiwal Kultur Słowiańskich „Slavika” w Turynie jest wartościową inicjatywą stowarzyszenia kulturalnego „Polski Kot” przy wsparciu Konsulatu Generalnego RP w Mediolanie i Instytutu Polskiego w Rzymie. Wydarzenie zrzesza muzyków, aktorów teatralnych oraz literatów łącząc ich wykonania i wystąpienia w ciekawą ofertę kulturalną. Na kilka dni Turyn będzie tętnić kulturą słowiańską a my dołożymy do tego swoją cegiełkę. Bardzo cieszymy się z zaproszenia na festiwal przez Konsulat Generalny w Mediolanie. Daje nam to znak, że nasza płyta nie przeszła bez echa na polskiej scenie muzycznej.
Jeśli chodzi o przygotowania do koncertu to rytm naszej pracy jest niezmienny: spotkania, próby, dopracowywanie materiału. Będzie to dla nas na pewno mocne przeżycie spotkać się ze społecznością polską we Włoszech. Zabierzemy ze sobą bagaż naszych doświadczeń związanych z nagraniami oraz koncertami, o którym z pewnością opowiemy podczas koncertu. Także, kto z czytelników będzie gościć w Turynie 28 marca b.r. – serdecznie zapraszamy na nasz występ. Koncert odbędzie się podczas wieczoru poświęconego Tamarze Łempickiej, wybitnej polskiej malarce co jeszcze bardziej podnosi dla nas poprzeczkę.
FB Two I Am: https://www.facebook.com/twoiam/
IG Two I Am: https://www.instagram.com/twoiam_official/