
„Łajza” to kolejny singiel coraz śmielej radzącego sobie na polskiej scenie muzycznej – Maksa Kubisia. To synth-pop z wyrazistą, zapadającą w pamięć linią basu. Do utworu powstał teledysk.
fot. materiały prasowe
Maks Kubiś to artysta o szerokich horyzontach, który coraz świadomiej zaznacza swoją obecność na polskiej scenie muzycznej. Jego utwory nie tracą piosenkowej swobody, wyłamując się z oczywistej formuły, która miałaby je obrazować. Zawsze znajduje w nich przestrzeń dla własnej wrażliwości i przekazu, mającego nam coś uzmysłowić. Tak przynajmniej jest w jego nowym singlu „Łajza”, opartym na lekko przebojowym podtekście, gdzie wyróżnia się znamienna, swobodnie płynąca melodyka. To sprawia, że ta propozycja szybko wtapia się w nasze uczucia i przemyślenia, co w przypadku piosenki rozrywkowej (popowej) ma szczególną wartość i znaczenie.
I żeby było jasne — to utwór niezwykle sugestywny w swej muzycznej wymowie, posiadający pierwiastek czegoś, co sprawia, że zostaje z nami na dłużej. Trzeba tylko dać mu szansę zaistnieć w naszej świadomości. W końcu mocniej zaznaczone brzmienie syntezatorowe, a także bas sprawiają, że kompozycja ma siłę przebicia, dostarczając niewątpliwej przyjemności nie tylko w momentach, gdy pojawia się refren. Ciepłe dźwięki otaczają nas z każdej strony, a kolejnym elementem całej artystycznej strategii jest właśnie klimat, który przy tej okazji udało się zbudować. To taki numer dobrze współistniejący z obecną porą roku, ale jego głębszy przekaz nie pozwala patrzeć na niego jednowymiarowo („Słucham cię, lecz nie wiem z kim / Nie wiem, z kim rozmawiasz / Śmieję się, choć mam już dość / Jak tu dalej żyć”). Jak mówi sam artysta: „Refren jest nośny, pełen melodyjnej frazy, opowiadającej o absurdzie sytuacji, która przez długi czas była moją codziennością”. Trzeba przyznać — to daje do myślenia.
Uzupełnieniem całości jest tutaj teledysk, który podkreśla ukrytą treść tego kawałka. Maks włożył w niego ogrom pracy, potwierdzając, że ma także duże zdolności aktorskie. Rola klauna ma w tym przypadku istotne znaczenie — warto sprawdzić.
Wokalista potrafi precyzyjnie dobierać środki wyrazu artystycznego, by stworzyć utwór, w trafny sposób ukazujący jego emocje. To jest największy sukces związany z utworem „Łajza”, który powstał w zawodowym zamyśle producentów (Julian Gaca, Maks Kubiś, Filip Łuczak), a za postprodukcję (mix, master) odpowiada Michał Wróblewski. Właściwie w tym przypadku możemy już mówić o większym projekcie, pozwalającym zaistnieć Maksowi Kubisiowi na innym poziomie ważności tego, co tworzy jako muzyk.
[rec. Łukasz Dębowski]
*****
„Łajza” to piosenka o mnie, ale czuję, że jest nas więcej. Bycie przyjacielem wszystkich naraz to strategia, która brzmi szlachetnie, ale ma swoje konsekwencje – i to one są sercem tego utworu.
Muzycznie to syntezatorowy pop, z wyrazistym basem, który buja w głowie jeszcze długo po przesłuchaniu. Refren jest nośny, pełen melodyjnej frazy, opowiadającej o absurdzie sytuacji, która przez długi czas była moją codziennością.
Teledysk jest groteskowy i absurdalny. Przypomina musical „Kabaret” – jestem w nim mistrzem ceremonii, który powoli przeistacza się w klauna. To symbol błazna: zabawnego, łagodnego, zdobywającego sympatię i uznanie – ale zaczynającego rozumieć, że za tę rolę trzeba zapłacić niemałą cenę.
Utwór został wyprodukowany przez: Julian Gaca, Maks Kubiś, Filip Łuczak a post-produkcji (mix / master) dokonał Michał Wróblewski.
Maks Kubiś to aktor i muzyk z bogatym dorobkiem na scenach teatralnych i muzycznych, szczególnie w USA, gdzie spędził niemal osiem lat. W 2017 roku wystąpił na Broadwayu w „Peter Shaffer Memorial” u boku Aleca Baldwina i Christine Ebersole. Współpracował z legendarnym perkusistą Sterlingiem Campbellem, Samem Underwoodem oraz Johnem Matarazzo. Maks występował w warszawskiej Progresji, dzieląc scenę z Igorem Herbutem, Klaudią Sobotką i innymi artystami.
„Łajza” jest jego siódmym singlem. W okresie letnim będzie grał własne koncerty, supportując m.in. Sarsę, Anię Karwan i Wiktora Dydułę.